Praca i Dyrektor Jędza

67 14 4
                                    


Swój dzień zaczynałam zawsze od tego samego. Pobudka kawa, ubieranko, makijaż, kawa, wyjście z domu do pracy. Aha i jeszcze szminka na usta, żeby wydawały się pełniejsze. Potem samochód, start silnika, parking pod zakładem pracy zwany przeze mnie "kołchozem" a przez naszego prezesa i właściciela zarazem, nazwany dumnie i szumnie "Zakłady Mięsne – Paróweczka" .

Nie wiem co miał na myśli autor tej nazwy? Zapewne myślał o rzeczonej parówce, ale mógł naprawdę wymyślić coś innego. Na przykład "Mięsny Raj" albo "Mięsny Gaj" czy coś takiego. Coś bardziej twórczego ,romantycznego co by przywodziło na myśl pyszne kiełbaski i szynki jakie robił nasz zakład a nie jakąś smętną parówkę, która leży samotnie gdzieś w rogu chłodni w sklepie mięsnym i nikt je nie chce. Przecież wiadomo z czego są parówki a jak nie wiecie to sobie sprawdźcie w internecie.

W każdym raziem jak parówek nie jadam. Moim ulubionym wyrobem mięsnym naszego zakładu jest (jak już wspomniałam) " Kiełbasa Wyborna" którą prawie zawsze jem na obiad w zakładowej stołówce. To dzięki niej mam krągłe biodra, pełne piersi i faceci się za mną oglądają na ulicy. No dobra i jeszcze dzięki siłowni na którą chadzam hobbystycznie dwa razy w tygodniu, przecież nie samą pracą i kiełbasą człowiek żyje.

Krótko mówiąc jestem żywym i chodzącym przykładem tego, że kiełbasa jest zdrowa a do tego po prostu pyszna.

Pewnego dnia zdarzyło się tak, że asystent naszej "Dyrektor Jędzy" poszedł na urlop i to mnie upatrzyła sobie, abym go zastąpiła. Nie znosiłam baby dokładnie i szczerze. Zawsze czepiała się ludzi o bzdury, uważała że wie wszystko i oczywiście była nadwornym podlizuchem kadry prezesowskiej. Kiedy tylko któryś z członków zarządu pojawiał się w progach jej biura, przyjmowała fałszywy uśmiech i świergotała niczym pensjonarka , jak to kocha swoją pracę i pracowników , którzy są tacy pomocni i sumienni.

Szkoda, że kiedy tylko opuszczali jej biuro ta wychodziła do nas i stwierdzała, że jesteśmy do niczego, na produkcji się obijają, a prezes to debil jak ich mało.
Jak wspomniałam była jędzą.

Jak zwykle usiadłam do swojego komputera i popijając kawę zaczęłam czytać maile od różnych ludzi, z którymi musiałam być w stałym kontakcie. Zadzwonił mój telefon i zobaczyłam imię jędzy na wyświetlaczu oraz jej numer wewnętrzny. Zrobiłam minę i odebrałam.

- Gocha, dlaczego ja jeszcze nie widzę raportów z produkcji na moim biurku?

Bo ich tam nie ma? Miałam w myśli ,ale odpowiedziałam przymilnie.

-Ale zaraz będą pani dyrektor.

-Zaraz to taka bakteria. Pośpiesz się, nie mam całego dnia na siedzenie nad papierzyskami.– powiedziała wrednie i się rozłączyła.

Oczywiście, że nie miała czasu. Nasza pani dyrektor bardzo lubiła członki z rady nadzorczej. Nie moi drodzy, nie przejęzyczyłam się. Nie miałam na myśli "członków" a właśnie członki a konkretnie ich członki. Dlatego wszystkie sprawy załatwiała z rana, aby potem móc oddać się przyjemnościom a dokładnie oddać się jednemu z nich.
Cała fabryka wiedziała, że dyrektor o nazwisku Sperczyńska ma nazwisko idealne wręcz do tego, jak się zachowywała.Nie raz przyłapano ją gdzieś w jakimś schowku na produktywnym spędzaniu przerwy. Produktywnym tylko dla niej, bo dzięki swojej produktywności dyrektorki nie ruszył ze stanowiska nawet sam prezes. Podobno miała na niego jakiegoś haka. Był nim filmik, jak prezes serwuje swoją kiełbaskę naszej dyrektorce wprost do ust i także nie mam tu na myśli "kiełbaski wybornej" która była moją ulubioną. Także sami rozumiecie, że dyrektor Sperczyńska vel. jędza nie cieszyła się ani poważaniem, ani szacunkiem ani nawet odrobiną sympatii pracowników.

Po rozłączeniu się z nią przywołałam do głowy moje standardowe marzenie...

Zmielona ZbrodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz