Nie taki prokurator straszny...

30 8 6
                                    

- Gosiu, miałaś chyba zbyt wielką nadzieję, że to ty ją kropnęłaś, ale przykro mi, to nie ty. Ty tylko znalazłaś się w złym miejscu o złym czasie. – zaczął się do mnie uśmiechać jeszcze szerzej a mnie zamurowało totalnie.

Ten błysk w jego oku i cwany uśmiech mnie rozbroił. Skąd on to wiedział? Nie wytrzymałam i poczułam, że mogę być sobą, skoro on wie.

- Kurwa! – tupnęłam noga – Skąd to wiesz?

- Mój ojciec mi powiedział, że byłaś wtedy na mostku, na początku nie chciał, ale wczoraj, kiedy okazało się, że buty Sperczyńskiej były podpiłowane ojciec odetchnął z ulgą przy domowym, niedzielnym obiedzie a ja już wiedziałam, że on coś wie.

Czy ten człowiek miał wykrywacz kłamstw w oczach, czy jak?

- Nadal nie rozumiem. – stwierdziłam wściekle, bo pomroka jasna zalała mi mózg po tym co się dowiedziałam.

- Gosiu, czy ty naprawdę uważasz, że jestem głupi? Wiem, że mam na imię Jan, czyli Jasiu, a każdy Jasiu w kawałach jest głupi, jednak te kawały nie są o mnie a moja sympatyczna i miła aparycja to przykrywka, żeby rozgryzać takie aktorki jak ty. – śmiał się już tak, że sama nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać razem z nim.

Staliśmy tak jakiś czas aż do toalety zaczął się ktoś dobijać. Ale spoważnieliśmy.

- Cicho. – szepnęłam.

- Co cicho? Przecież i tak nas ktoś słyszał. Wyjdźmy z stąd. – zaproponował Janek.

Kiedy otworzyłam drzwi damskiej toalety nie mogłam być bardziej zdzwiona tym kogo za nimi zobaczyłam. Śliczna blondynka uśmiechnęła się do mnie i powiedziała.

- Przepraszam nie wiedziałam, że państwo… - zacięła się, bo zobaczyła za mną przystojnego jak diabli Janka. Pewnie myślała, że robiliśmy coś zdrożnego. Tylko co zdrożnego miałam robić z prokuratorem w toalecie? Oszalała ta Sisi.
Tak, dokładnie. Przed moją twarzą, stała, jak to Szumowski ją nazwał „Lafirynda” we własnej osobie.

- Nic nie szkodzi, my już z Gosią właściwie skończyliśmy, prawda Gosiu?

Nie, nie skończyliśmy, chciałam się dowiedzieć więcej i taki miałam plan. Janek zaintrygował mnie swoim zachowaniem i tym jak zwyczajnie zrobił mnie w konia. Nie będzie mnie nikt mamił, nawet jakiś prokurator, który pracował a „warszafce”. Poczułam delikatne pchnięcie z tyłu. Cichy zapewne chciał żebym wyszła z toalety. W końcu się ruszyłam a Sisi weszła do łazienki. Odwróciłam się nerwowo w stronę Janka i mrużąc oczy powiedziałam.

- I co teraz? Zamkniesz mnie w areszcie za… - nie dał mi dokończyć tylko mnie pocałował i to tak, że zapomniałam w momencie o co chciałam zapytać. Trzymał mnie tak za ramiona, ze nie było opcji zebym się jakos z jego objęć wyrwala i chyba nawet nie chciałam.

Boże, jak on świdrował tym językiem w moich ustach? Zaraz sobie wyobraziłam co by nim robił między moimi udami i kiedy tak się rozmarzyłam on nagle przestał.

- Nie aresztuje cię wariatko, ojciec cały dzień wczoraj mi głowę suszył, żebym nic nikomu nie mówił, skoro to nie twoja wina. – puścił mi oko. – ale ty też nie klep nic na lewo i prawo, zwłaszcza Romanowi, który coś ostatnio tak cię chętnie odwiedza.

Co? Skąd on? – cofnęłam to pytanie w mojej głowie, skoro próbował mnie podejść żebym wyśpiewała, czy byłam na mostku. To, dlatego tak wypytywał wtedy na naszej randce o Mielonkę. On chciał sprawdzić, czy zmięknę i się złamie? Czy w przypływie czułości, po alkoholu nie przyznam się do czegoś. Tylko co go obchodził Roman? Ale Roman też się interesował moją zażyłością z prokuratorem, ale z wiadomych przyczyn.

Albo i nie.

Może tylko mi mydlił oczy swoim sciąganiem dresów na zawołanie. Kuźwa, co się dookoła mnie działo? No i przecież prokurator wtedy na randce nic nie wiedział. Miał tylko domysły o mnie i mostku… Ale zaraz…

- Janku, to dlatego wypytywałeś mnie o dyrektorkę w sobotę? Czy już wtedy coś podejrzewałeś, że tam z nią byłam?

- Jasne, Marek mi powiedział, że chodził z nią tam codziennie jako asystent i zapewne ty też musiałaś.

- Czyli podejrzewałeś, że kłamię?

- Jasne ze tak. – śmiał się ze mnie.
Nie wtrzymałam i walnęłam go w ramie z całej siły.

- Auć, co ty robisz? – śmiał się dalej, widocznie nic go to nie bolało.

- Mogłeś coś powiedzieć, a nie udawać maślanego prokuratora o naiwnych oczach z kotem na kolanach.

- Co? Jaki kot? Co ty mówisz? – trząsł się ze śmiechu Janek.

Wtedy zorientowałam się, że osądziłam go na podstawie zdjęcia z kotem na Facebooku i sama znowu zaczęłam się śmiać.

- No dobrze, ale w taki razie kto podpiłował obcasy dyrektorki? – zapytałam.

- Gosiu nieładnie podsłuchiwać cudze rozmowy. – spoważniał Janek.

- Ja nie podsłuchiwałam, ja przechodziłam przypadkiem a wy tak głośno rozmawialiście. I …- rozłożyłam ręce w geście bezradności.
Janek popatrzył na mnie z politowaniem i powiedział spokojnie.

- Wiesz co? Niezła jesteś, do samego końca grasz cwaną. Choć poznasz kogoś. -Stwierdził po czym zagarnął mnie ramieniem i zaciągnął do konferencyjnej.

Janek tylko nie wiedział jednej, podstawowej rzeczy. Ja nie udawałam cwanej, ja byłam cwana a tego cwaniactwa nauczyłam się od najlepszych.

- Dzień dobry. – uśmiechnęłam się uroczo do zgromadzanych w sali i wyciągnęłam dłoń do powitania. – mam na imię Małgorzata Wilk – przedstawiłam się jedynemu facetowi, w sali którego nie znałam.

- Dzień dobry. – odezwał się mężczyzna wyglądający jakby zwiał z planu filmu o amerykańskich żołnierzach.

Wysunął do mnie swojej dłoń a ja spojrzałam mu w oczy. Był wysoki jak Janek, tyle że szczuplejszy na twarzy. Mocno opalony, ale włosy miał w kolorze popielaty blond. Kiedy się uśmiechnął w jednym policzku miał dołeczek a jego, zęby porażały blaskiem bieli. Podał mi dłoń, a kiedy nasze palce się splotły w powitaniu poczułam dzienny dreszcz. Miał dłoń zimną jak trup! Trochę mnie to zdziwiło, ale udałam, że to nic dziwnego.

Jednak dla mnie było dziwne.

Żadna przyjemność czuć jakby się dotykało zwłoki. Zaraz na myśl przyszedł mi jeden film o wampirach. Facet się przedstawił:

- Konstanty Wredziński, pomagam panu prokuratorowi w sprawie tej zmielonej zbrodni. – uśmiechnął się lekko wrednie chyba.

O ironio wredny uśmiech od Wredzińskiego.

- Gosiu to jest policjant z wydziału śledczego, który do tej pory pomagał mi udowodnić, że to był wypadek, natomiast teraz pomoże mi szukać winnego, który celowo uszkodził obuwie pani dyrektor Sperczyńskiej, natomiast prezesa znasz. – Janek wskazał mi na mojego szefa.
Skinęłam delikatnie głową by przywitać się z prezesem.

- Pani Małgorzato co pani tuta robi? – obruszył się prezes. Byłam gotowa powiedzieć swoją wymówkę, że chciałam zapytać czy nie chcą kawy ale Janek mnie wyręczył.

- Poprosiłem panią Małgorzatę, żeby zrobiła nam kawy i przyszła zapytać jaka pijemy. – uśmiechnął się do mnie tak samo maślanie jak kilka dni temu.

To cwaniak, był tak samo dobrym aktorem jak ja. Zaczynał mi się naprawdę podobać. Muszę pamiętać, żeby wpiąć pod jego fotką czerwoną pinezkę, a nawet dwie. Po pierwsze, okazał się niezłym aktorem jak ja, a ja doceniam dobre granie. Dwa... Wiedział jak pocałować kobietę.

- Dokładnie. To jaka kawę przynieść?

Zmielona ZbrodniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz