9.

592 43 7
                                    

Harry's POV:

Gdy wszyscy zawodnicy opuścili już szatnię po bójce, Harry i Zayn ubrali się w kompletnej ciszy, nawet na siebie nie patrząc. Harry szybko wrzucił wszystkie swoje rzeczy do torby, nie dbając o to, by cokolwiek złożyć, i ruszył w stronę drzwi.

- Nawet nie myśl o tym, żeby za nim iść - mruknął Zayn. Harry zatrzymał się w miejscu. Jeszcze nigdy nie widział, żeby Zayn okazywał tyle emocji, nie mówiąc już o złości, i to skierowanej w jego stronę.

Gdyby nie był tak oszołomiony po ciosie, który otrzymał niecałe dziesięć minut wcześniej, i gdyby nie kłębiące się emocje, które targały jego umysłem, pewnie próbowałby się kajać tu i teraz, ale Harry miał ważniejsze rzeczy do zrobienia. Nieważne, co mówili wszyscy inni.

Nie spuszczając wzroku z podłogi, z torbą przewieszoną przez ramię, po prostu pokręcił głową i wyszedł przez drzwi.

Wiedział, że szanse są nikłe, ale Harry zaczął od najbardziej oczywistego miejsca - ich sypialni. Kiedy dotarł na miejsce, zauważył, że jego własne łóżko jest trochę rozwalone, jakby na nim spano, ale nie zauważył żadnego śladu Louisa.

Z tego powodu upuścił torbę na drewnianą podłogę, bo łzy zaczęły spływać mu po twarzy. Przeszedł przez pokój i rzucił się na swoje łóżko, chowając twarz w poduszkę. Co ja narobiłem, pomyślał? Przez zduszony szloch wdychał znajomy zapach. Czy to była... woda kolońska Louisa?

To doprowadzało go do jeszcze większego płaczu. Dlaczego jego łóżko tak mocno pachniało Louisem? Poza tym, teraz, gdy o tym myślał, był pewien, że pościelił swoje łóżko wcześniej, po tym całym incydencie z Niallem... Czy Louis był na jego łóżku?

Nie. Oczywiście, że nie. Myślenie o Louisie musiało sprawić, że jego ciało i umysł zaczęły płatać mu figle.

Mimo łez, wszechogarniający zapach Louisa unoszący się w powietrzu zachęcał Harry'ego, by ruszył tyłek i dalej go szukał. Chwycił swój płaszcz przeciwdeszczowy z wieszaka w rogu pokoju i ruszył w stronę pokoju wspólnego.

Nie. Tam też go nie było.

Następnym przystankiem była szkolna gazetka. Po drodze Harry szczęśliwie (lub nie, zależnie od tego, jak na to spojrzeć) natknął się na Eleanor. Była tak samo bezużyteczna jak imbryk do czekolady i też nie miała od niego żadnych wieści. Na domiar złego nie wydawała się nawet zaniepokojona jego losem.

Harry naprawdę jej nie lubił.

Pozbywszy się jej dość szybko, Harry kontynuował swoją wędrówkę na wschodnią stronę szkoły. Gdy w końcu dotarł do celu (po tym, jak zatrzymał się, by zapytać o drogę kilka równie niezorientowanych osób, zanim znalazł pomocnego nauczyciela), otworzył drzwi i zobaczył dwie śliczne dziewczyny, które gorąco się całowały.

- O cholera. Przepraszam! - wyjąkał Harry, zanim próbował szybko wycofać się z pokoju.

Obie dziewczyny szybko odskoczyły od siebie i w pośpiechu poprawiły swoje ubrania i włosy, po czym przeprosiły.

- O Boże, przepraszam... Nikt tu tak naprawdę nie przychodzi, więc nigdy nie myślimy o tym, że powinnyśmy być ostrożne - powiedziała pierwsza dziewczyna, całkowicie speszona.

- No, z wyjątkiem Louisa - dodała druga dziewczyna z zakłopotanym uśmiechem.

To przyspieszyło bicie serca Harry'ego:

- Czy przypadkiem go nie widziałyście? Jestem jego współlokatorem, a drzwi się zablokowały. Nigdzie nie mogę go znaleźć.

Dziewczyny popatrzyły między sobą, po czym zwróciły się do niego, kręcąc zgodnie głowami.  Czuł, że wpatrują się w lewą stronę jego twarzy i nagle przypomniał sobie o czerwonym śladzie lub siniaku (który prawdopodobnie już się powiększył), który pojawił się na jego twarzy po uderzeniu pięścią Zayna. Zupełnie zapomniał przejrzeć się w lustrze, zanim wyszedł. Te dziewczyny pewnie pomyślały, że jest wariatem, a może nawet, że wdał się w bójkę na pięści z Louisem lub coś w tym stylu....

Away From Home [Tłumaczenie]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz