POV Peter
Obudziłem się w sterylnie czystym pomieszczeniu. Ściany były wysokie i białe. Naprzeciwko łóżka stało duże okno. Powoli wstałem z łóżka i chwiejnym krokiem podszedłem do niego. Po wielu próbach udało mi się je otworzyć. Zarzuciłem na twarz maskę, którą zawsze miałem w kieszeni i wyskoczyłem przez okno. Za sobą usłyszałem tylko otwieranie drzwi od szpitalnej sali. Nawet nie wiedziałem skąd się wydostaje. Poleciałem w stronę mieszkania. Plecak zabiorę jutro. Bałem się tylko, że w środku mógł zostać strój. Są trzy opcje. Albo jest w plecaku. Albo jest w szkole. Albo jest w domu. Modlę się, aby to jednak była ta trzecia opcja. Wszystkim będzie to na rękę. Sprawdziłem tylko, czy mój telefon nie wypadł mi z kieszeni i poszybowałem do domu. Do mieszkania wszedłem oknem, znajdującym się w moim pokoju.
Na ziemi leżały wszelkie porozwalane przedmioty. Niepewnie wyszedłem na korytarz, gdzie również był istny bałagan.
- Ciociu? - powiedziałem - Ciociu?! - ponowiłem pytanie.
Brak jakiegokolwiek odzewu. Zacząłem przeszukiwać po kolei wszystkie pomieszczenia. Nigdzie nie mogłem znaleźć ciotki. Zostało mi tylko jedno pomieszczenie. Toaleta... Zdyszany wbiegłem do pomieszczenia wyłożonego niebieskimi kafelkami. Na ziemi leżała May. Ciocia. Ciocia May. Moja ciocia. Moja ostania rodzina. Nie mam nikogo więcej. Nie! Nie pójdę do sierocińca! Nigdy!
-Ciociu... - rozpłakałem się, a następnie położyłem się na już jej zimnym ciele. Przycisnąłem ciało do siebie i ze wściekłością w głosie krzyknąłem na cały budynek.
Wyjąłem telefon z kieszeni i odpaliłem konwersację z Nedem. Tak mi się wydawało. Jemu jedynie mogłem o tym powiedzieć. On by mnie nie wydał opiece społecznej. Jeszcze by mnie przyjął do siebie. Mój jedyny, prawdziwy przyjaciel. Ze łzami w oczach zacząłem pisać wiadomość.
Mały pajączek: Ned... ciocia... May... nie... żyje.... Co ja mam zrobić...? Wróciłem ze stażu... i ....gdy...wszedłem do mieszkania.... wszystko było porozwalane.... a ciocia... leżała zakrwawiona na ziemi.
Widziałem tylko, że osoba z którą pisze odczytała wiadomość. Już myślałem, że mi odpisze. Nadzieja, matką głupich.
POV Natasha
Siedziałam na wyjątkowo nudnym spotkaniu w Stark Tower. Spotkanie dotyczyło działności Spidermana. Mi on nie przeszkadzał. Co innego TARCZY. Nick Furry uznał go za zagrożenie ludziom niższych warstw społecznych. Chciał go unicestwić, najlepiej zlikwidować. Usłyszałam cichy dźwięk przychodzącej wiadomości. Włączyłam telefon. Dzieciak znowu pomylił numery. Wstałam i wyciągnęłam z sali również Tony'ego. Pokazałam zdezorientowanemu mężczyźnie wiadomość dzieciaka. Brunet postanowił do niego napisać, ale nie na forum grupy, tylko na czacie prywatnym.
POV Tony
Siedziałem na jakimś nudnym spotkaniu. W sumie jak zawsze, gdy prowadzi je pirat. W jednej chwili rozmyślałem nad nastolatkiem ze stażu, a w drugiej czytałem wiadomość wysłaną do Natashy przez chłopaka. Postanowiłem, iż sam do niego napiszę.
Pan Pedofil: Cześć dzieciaku. Jak tam na stażu?
Po chwili dostałem odpowiedź.
Mały Pajączek: Jest dobrze. Niedawno wróciłem.
Pan pedofil: A staż nie kończy sie za 2h?
Mały Pajączek: Tak. Tylko skończyłem ogarniać papiery, a potem trochę źle się poczułem, więc postanowiłem wrócić do domu.
Od razu przypomniała mi się sytuacja z Jones'em. Jak wylał kawę na nastolatka. Postanowiłe wyjaśnić sprawę.
Pan Pedofil: Słyszałeś że Jones wylał na jakiegoś nastolatka kawę. Tony Stark go podobno uratował.
Mały Pajączek: Coś mi się o uszy obiło.
Pan Pedofil: Powinienem go już dawno wywalić.
Znaczy powinni go już dawno wyrzucić z tej pracy. I jeszcze ten chłopak przyszedł do szkoły ze skręconą kostką!
Mały Pajączek: Ja już chyba kończę. Ciocia woła mnie na obiad.
Wymieniłem z Natashą porozumiewawsze spojrzenia i wróciliśmy do swoich poprzednio wykonywanych czynności.
POV Peter
Na wspomnienie o cioci znowu się rozpłakałem. Moje oczy były już kompletnie opuchnięte i czerwone od łez, które skapywały mi na ubrania. Szybko wziąłem plecak pokoju, do którego spakowałem ubrania, bluzę i jakieś oszczędności Jeszcze raz pożegnałem się z mieszkaniem i w stroju Spidermana wyskoczyłem przez okno. Zmarznięty przysiadłem na jednym z budynków i założyłem na siebie bluzę. Już miałem zasypiać, gdy obudził mnie odgłos silnika za mną. Szybko obróciłem głowę i ujrzałem Ironmana. On tylko spojrzał na mnie i spytał:
- Nie jest ci zimno- na co pokiwałem głową na nie.
- Widzę, że się trzęsiesz... choć zabiorę cię do wieży. - powiedział.
- Nie chce robić problemu.
-To nie problem.
W końcu po długich naleganiach mentora polecieliśmy w stronę Avengers Tower. Weszliśmy do środka i od razu zawitało nas w holu ciepłe powietrze. Wsiedliśmy do windy i wjechaliśmy na 14pietro. Gdy winda się rozsunęła, wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę kuchni. Mężczyzna zaczął grzebać w szafkach i po kilku minutach postawił przede mną gorącą czekoladę. Ciocia mi zawsze taką robiła, gdy byłem chory. Rozpłakałem się, ale przez maskę nie było tego widać. Miło spędziłem wieczór ze Starkiem, lecz rano ulotniłem się z wieżowca, z powodu szkoły.
CZYTASZ
Wrong number
FanfictionPeter niechcący zamiast do Neda pisze do tajemniczego mężczyzny, iż się wykrwawia. Czy to wydarzenie da początek nowej przyjaźni, czy może czegoś więcej. 1# clintbarton (4.10.2022)