25.

165 13 11
                                    

Pov Tony

Powoli wyciągałem ubrania młodszego z szafy i popatrzyłem na niego.

- Peter... Dzieciaku.

Siedział na ziemi i patrzył przed siebie, w kącikach jego oczu dostrzegłem łzy. Dosiadłem się obok niego i powoli zarzuciłem moje ramię w okół jego i lekko go do siebie przytuliłem. On natychmiast wybuchł płaczem.

- Po co Pan to robi?

Nic nie powiedziałem, tylko bardziej go przytuliłem. Siedzieliśmy tak kilka minut na ziemi, aż w końcu wstałem i powiedziałem:

- No chodź. Spakujmy się w końcu.

Nastolatek wstał powoli i podszedł do szafy. Wyciągnął kilka koszulek, 4 pary spodni, 3 bluzy i bieliznę oraz piżamę, a ja ukradkiem dołożyłem kapcie i kocyk. Spakował kosmetyczkę i ledwo domknęliśmy walizkę. Zaniosłem bagaż do samochodu i wsadziłem też mój. Gdy wróciłem, brunet siedział w kuchni i jadł tosta.

"Też chce tosta... Albo gofra"

- Ej Pete?

Chłopak podniósł na mnie wzrok.

- Robimy gofry?

- TAKKKKKKK!!!! GOFRY!!! KOCHAM GOFRY TATO! Z-znaczy Panie Stark. Przepraszam...

- Nie przepraszaj mały.

Podszedłem do niego i go przytuliłem, a następnie zacząłem wyciągać rzeczy potrzebne do zrobienia gofrów. Wyciągnąłem gofrownicę z szafki i podłączyłem do prądu. Nalałem trochę ciasta i odszedłem na bok, aby zadzwonić do rudowłosej.

- Natasha? Halo?

- Jestem.. nie jestem głucha. Wszystko jest już ogarnięte. I mam dla was tam jeszcze jedną niespodziankę. Oby wam się spodobało, chociaż nie wiem jak tobie, ci nic nie pasuje. Ale jak Peterowi się spodoba, to nic już z tym nie zrobisz.

- C o?

- Nie ma za co.

- Ehhh... Dziękuje. - powiedziałem i się rozłączyłem.

Wróciłem do kuchni i poczułem spalone gofry.

- Peter! Gofry!

Wyrzuciłem swęglony przysmak i szybko zrobiłem nowe. Zjedliśmy gofry, a resztę spakowałem ze sobą na drogę. Posprzątałem po śniadaniu i wsiedliśmy do auta.

- Możesz iść spać albo coś obejrzeć. Będziemy jechać 2 godziny.

Po jakimś czasie zobaczyłem, że chłopak zasnął. Miałem czas sobie spokojnie pomyśleć o wszystkim. Peter mówi do mnie "tato". Znaczy to przez przypadek pewnie, ale chciałbym, aby rzeczywiście tak było. Muszę to jakoś zmienić, bo chcę tego. To mój cel. Natasha jest cudowna. Ja nie wiem, jak ja jej za to wszystko, co ona dla mnie robi, odpłacę, ale coś wymyślę.

Zanim się obejrzałem to już dojeżdżaliśmy. Zacząłem budzić młodszego.

- Peter?

- T-tak tato?

Chyba ogarnął, co właśnie powiedział, bo poderwał się do góry i zaczął mnie przepraszać.

- Przepraszam Panie Stark, ja nie chciałem tak pana nazwać. Przepraszam...

W odpowiedzi tylko przytuliłem chłopaka i szepnąłem, żeby się nie martwił. Dojechaliśmy pod dom. Zaparkowałem auto z boku i wyjąłem walizki z bagażnika. Zaniosłem na ganek i wziąłem chłopaka za rękę.

- Idziemy się przejść?

Młodszy pokiwał lekko głową, więc uznałem to za potwierdzenie. Ruszyłem przed siebie, rozglądając się w okół. Wszędzie rosły piękne kwiaty oraz drzewa. Z tyłu domku był stawik, a dalej jezioro. Niedaleko był las. Po chwili usłyszeliśmy głośne szczekanie. Nagle niewiadomo skąd przybiegł duży, czarny owczarek niemiecki. Usłyszałem dzwonek telefonu. Odebrałem.

Wrong numberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz