POV Peter
Lecieliśmy helikopterem w stronę bazy. Z tylu do siedzenia siedział przywiązany brunet. Mściciele na pewno się zjawią, aby go odbić. A wtedy nasza misja dobiegnie końca. Oczywiście Dmitrij się wściekł jak nie wiem co, ale w sumie nie dziwie mu się, jaki że zawaliliśmy misje, do której przygotowaliśmy się przez bardzo długi okres czasu. Do celu zostało nam tylko kilka minut drogi, a uprowadzony zaczął się budzić.
- Peter..? T-to.. - nie skończył bo kopnąłem go mocno, przez co stracił przytomność.
Znów wróciły jakieś wspomnienia.
Wspomnienia, których nigdy nie miałem.
Bo przecież, jak oni- najgroźniejsza grupa przestępców miała być w moich wspomnieniach.
Przecież to oni zabili mi rodziców...
POV Tony
To nie mogło się udać. Niby było ich dwóch, ale jak wyszkoleni. Jeden wyglądał znajomo. Zbyt znajomo, aby pomylić go z kimś.
Ta sylwetka...
Postawa...
Wygląd...
To musi być on!
Rozpoczęli ostrzał, a my prosiliśmy się obronić i jednocześnie jakoś ich zniewolić. Jeden z nich rzucił granatem o ziemie i cały pokój został wypełniony przez dym.
Nie pamietam co wydarzyło się dalej.
Obudziłem się w chyba to był helikopter, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo słyszałem odgłosy silnika.
- Peter..? - spytałem, podnosząc głowę do góry - T-to... - nie skończyłem zdania, ponieważ dostałem czymś w głowę, a następnie zemdlałem.
Obudziłem się w celi.
Tylko potężne, metalowe drzwi, które po chwili się otworzyły i wszedł przez nie wysoki blondyn z kimś u boku. Nie widziałem jego twarzy, ponieważ miał maskę.
Starszy szepnął drugiemu coś na ucho, a ten od razu podszedł do mnie, stając do mnie przodem.
- I czego sie gapisz Stark?! - wykrzyczał - zabije cię! Zabije cię i będę miał z tego ogromną satysfakcję!! Tak jak ty zabiłeś moich rodziców!
Po moich policzkach pociekły łzy.
Jak oni mogli mu takie coś nawciskać?!
Pytam się!
Jak?!
Mojemu małemu Peterowi...
Siedziałem przed nim, wpatrując mu się w oczy, a przynajmniej tak myśle, bo wciąż miał materiał osłaniający jego twarz.
Wpatrywałem się w niego.
Nagle ściągnął maskę i wtedy już miałem pewność, iż stoi przede mną Peter Parker aka Spiderman.
- I czego się gapisz?!
Nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa.
Dalej wpatrywałem się w brązowe tęczówki chłopca.
Po chwili nastolatek kopnął mnie w brzuch, tak że aż zgiąłem się w pół. W twarz...
Nagle przestał i odszedł na pewną odległość i wyciągnął zza pasa pistolet i strzelił mi w udo. Bolało jak cholera. Po chwili z powodu zbyt dużej ilości utraconej krwi, zemdlałem.
POV Peter
Wszedłem do celi mężczyzny. Stwierdziłem, że chwile się z nim pomęczę, zanim go zabije.
Starszy wpatrywał się we mnie. Szczerze to nie wiem, o co mogli mu chodzić. Miałem na twarzy maskę, wiec nikt nie zauważył mojego zdezorientowania.
- I czego się gapisz Stark?! Zabije cię! Zabije cię i będę miał z tego ogromną satysfakcję! Tak jak ty zabiłeś moich rodziców!
Po jego twarzy pociekło kilka łez. Szybko je starł, myśląc, że ich nie zauważyłem. Jednym, ale sprawnym ruchem ściągnąłem z twarzy maskę.
- I czego się gapisz?! - wykrzyczałem, po czym kopnąłem go z całej siły w brzuch.
Odszedłem na pewną odległość, wyciągnąłem zza pasa pistolet i strzeliłem w udo brunet.
Dmitrij podbiegł do mnie i wyrwał mi narzędzie z ręki, krzycząc, iż nie możemy go zabić.
Coś jeszcze mówił, ale odplynalem.
POV Natasha
Nie! Porwali Starka. To musiał być Peter. Drugiego chłopaka nie kojarze, ale nie wydaje mi się, aby został sam z własnej woli agentem Hydry.
Musimy odbić Tony'ego!
Nie ważne, jak długo nam to zajmie.
Uda nam się!
Przynajmniej tak mi się wydaje...
Wierze, aby tak było.
Razem damy radę ze wszystkim!
Coraz bardziej zaczynam wątpić w moje słowa.
POV Peter
Powróciłem do rzeczywistości. Dmitrij dalej się na mnie wydzierał, ale ja już dawno przestałem go słuchać. Szybko go wymianalem i pobiegłem w stronę swojej sali. W środku siedział chłopak, trochę niższy ode mnie. Jakbym go widział.
Kolejne przebłyski...
Wspomnienia...
Które nigdy nie miały miejsca...
Niemożliwe...
Jak gdyby nigdy nic usiadłem obok niego i zacząłem wpatrywać się w martwy punkt.
On obrócił twarz w moją stronę i szepnął:
- Peter...
Kim jest Peter?!
Przebłyski...
- Żołnierzu! - powiedział donośnym tonem blondyn, wchodząc do pokoju.
Jak z rozkazu wstałem, a następnie zaraz na nim opuściłem pomieszczenie. Szliśmy korytarzami, aż doszliśmy do białej sali, w której bywałem już wiele razy.
Jakbym ją....
Przebłyski.
Upadłem na kolana i złapałem się za głowę, z powodu nieustającego, pulsującego bólu. Mężczyźni stojący w środku przypięli mnie do fotela znajdującego się w centrum sali, a następnie stanęli przede mną i zaczęli wyczytywał wyrazy z kartki:
- Ból.
Krzyk!
- Smierć.
Krzyk!
- Miłość.
Krzyk!
- Rodzina.
Krzyk!
- Peter..
Przy ostatnim krzyczałem najbardziej. Bol w mojej głowie nie ustępował, lecz nasilał się z każdą możliwą sekundą. Czułem, że zaraz zemdleje.
Gdy się obudziłem, dalej znajdowałem się w białej sali, lecz już nie przypięty.
- Żołnierzu!
Podniosłem się i krzyknąłem:
- Żołnierz 2.0 melduje się do akcji!
CZYTASZ
Wrong number
FanfictionPeter niechcący zamiast do Neda pisze do tajemniczego mężczyzny, iż się wykrwawia. Czy to wydarzenie da początek nowej przyjaźni, czy może czegoś więcej. 1# clintbarton (4.10.2022)