21.

413 50 8
                                    

Pov Tony

Po kolejnych kilku godzinach postanowiliśmy wrócić do wieży. Co prawda Natasha została jeszcze, aby popatrolować miasto, lecz reszta drużyny wróciła.

Gdy weszliśmy do środka, było nienaturalnie cicho. Chciałem jeszcze pójść do pokoju chłopaka. Idąc w jego stronę usłyszałem cichy płacz, dobiegał on ze środka sypialni nastolatka.

Szybkim krokiem udałem się w tamtą stronę. Szybko otworzyłem drzwi i ujrzałem jak stary mężczyzna dociska go do ziemi. Na szczęście stał tyłem i nie usłyszał jak wchodzę.

- Pamiętaj śmieciu. I ani słowa Starkowi.

Podszedłem szybko do niego i strzeliłem repulsorem w głowę. Upadł bezwładnie na ziemię. Przestraszony nastolatek szybko odsunął się od ciała.

- Niech pan mnie nie bije! Proszę!

Trochę mnie to zdziwiło. Czyżby ten chłopak się mnie bał?

Chciałem do niego podejść, ale przerwał mi, błagając:

- P-przepraszam... Już będę grzeczny, tylko niech pan mnie nie bije. Błagam. Panie Stark. Przepraszam. Będę już grzeczny.

Brakowało mi już słów.

Odjęło mi mowę..

- Peter... dzieciaku... c-czy ty się mnie boisz?

Brak odzewu z jego strony.

Pov Peter

Obudziło mnie mocne pociągnięcie za włosy. Upadłem na podłogę i chciałem się odwrócić na plecy, ale zostałem dociśnięty do ziemie.

Nie wiedziałem kto to.

Nagle usłyszałem ten głos:

- Spiderman nieprawdaż?

Nie wiedziałem co powiedzieć...

- Przykro by było Starkowi, gdyby coś ci się stało.

Kopnął mnie mocno w biodro.

Odszedł trochę, a ja spróbowałem wstać. Miałem przecież jeszcze na nadgarstkach swoje wyrzutnie sieci.

Wstałem prędko do góry, ale gdy ujrzałem, ze celuje do mnie z pistoletu, prędko pożałowałem swojej decyzji.

Opuściłem ręce, a ten wtedy podszedł do mnie i złapał mnie za włosy.

- Gówniarzu, bez sztuczek mi tutaj!

Pokręciłem tylko głową, a on wtedy rzucił mną o ziemie i przycisnął. Nie miałem jak się ruszyć.

Strzelił mi w głowę.

Po chwili, dzięki mojemu wyczulonego słuchowi, usłyszałem kroki na korytarzu. Ktoś wszedł do środka.

Pan Stark!

Strzelił szybko repulsorem do mężczyzny, a on opadł bezwładnie na ziemie.

Odsunąłem się szybko od ciała.

Pan Stark mnie pewnie teraz nienawidzi.

Pan mnie teraz nienawidzi.

Nienawidzi mnie teraz.

Nienawidzi mnie...

- Niech pan mnie nie bije! Proszę!

Chciał podejść, ale mu przerwałem:

- P-przepraszam... Już będę grzeczny, tylko niech pan mnie nie bije. Błagam. Panie Stark. Przepraszam. Będę już grzeczny...

Wyszeptalem.

- Peter... dzieciaku... czy ty się mnie boisz?

Nic nie powiedziałem. Zemdlałem z wycieńczenia. I utraty krwi.

Pov Tony

Po chwili nastolatek zemdlał.

Szybko pobiegłem do niego i złapałem zanim upadł na podłogę.

Pobiegłem z nim do skrzydła szpitalnego.

- Bruce!!! Chodź tutaj natychmiast!

Mężczyzna wymieniony powyżej w kitlu wbiegł do sali, gdzie byłem.

Położyłem Petera na kozetce i wyszedłem.

- Ma żyć. - powiedziałem zanim wyszedłem.

Zadzwoniłem do Natashy i powiedziałem, iż nastolatek jest już w wieży i może wrócić.

Po chwili Bruce wyszedł z sali.

- I co z nim?!

- Strzelono mu w głowę. Gdyby nie jego organizm to zmarłby na miejscu. Ale żyje... Co prawda jest w śpiączce. Ale jego stan jest stabilny. Jak narazie...

- Co znaczy jak narazie?!

- Przed chwilą go reanimowali...

Mojego Petera?

- Tak poza tym to będzie żył. Nie wiem kiedy się obudzi, ale mam nadzieje ze niedługo. Idź spam Tony...

25 gwiazdek—> nowy rozdział

Wrong numberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz