23.

561 68 31
                                    

Pov Tony

Skąd wiedział, że to ja wszedłem do pokoju? Przecież nawet nie obejrzał się w moją stronę..

Może to jego pajęcze zmysły? Coś takiego?

Nie wiem...

Przez chwile zastanawiałem się nad tym, co mam powiedzieć. Po chwili jednak zebrałem się na odwagę i zacząłem:

- P-przepraszam Pete...

Nastolatek obejrzał się w moją stronę, zszokowany moją obecnością.

- P-pan Stark...?

Był widocznie zdziwiony moją obecnością. A myślałem, ze wie że wszedłem środka. Dziwne...

- To ja dzieciaku.

I znowu odjęło mi mowę.

Jednak tym razem to nastolatek zabrał głos i zaczął swój długi monolog:

- J-ja przepraszam p-panie Stark. Już tak więcej n-nie zrobię... Obiecuję.... M-może mnie pan teraz nawet wyrzucić, abym n-nie sprawiał kłopotów... J-ja jestem dla pana tylko problemem... Przepraszam...Panie Stark... niech pan mi wybaczy.... Ja wiem, że byłem okropnym podopiecznym, ale musi mi pan wybaczyć. Z-znaczy nie musi pan, ale ja chcę żeby tak się stało. Czy mógłby mi pan wybaczyć panie Stark? J-ja już tak d-dłużej nie mogę. N-nie mogę żyć z myślą, że pan mnie nienawidzi...

Czy ten cudowny chłopak właśnie wyznał mi, że myślę, iż go nienawidzę.

- Peter...

Spojrzał na mnie swoimi zapłakanymi oczami, a ja przytuliłem go mocniej i powiedziałem:

- Kocham cię skarbie. Nie wiem czemu coś takiego ci w ogóle przyszło do głowy.

Pov Peter

Rozmyślałem nad tym, co zrobi mi pan Stark, kiedy mnie zobaczy.

Napewno mnie pobije. Albo wyrzuci z wieży....

Nagle ktoś wszedł do pokoju. Nie mam pojęcia, czemu mój pajęczy zmysł nie zadziałał. Nawet nie pofatygowałem się, aby spojrzeć, kto znajduje się w tym samym pomieszczeniu co ja.

Ten ktoś usiadł na łóżku, a ja cicho wyszeptałem:

- Przepraszam panie Stark...

- Przepraszam Pete... - wyszeptał tajemniczy gość obok mnie.

Teraz na pewno mnie stąd wyrzuci. Słyszał, jak płakałem. Nie powinien mnie widzieć w takim stanie. Takiego słabego Parkera.

- P-pan Stark...?

- To ja dzieciaku...- widzę panie Stark.

Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale chyba nie wiedział zbytnio co.

To ja teraz przemówiłem:

-  J-ja przepraszam p-panie Stark. Już tak więcej n-nie zrobię... Obiecuję.... M-może mnie pan teraz nawet wyrzucić, abym n-nie sprawiał kłopotów... J-ja jestem dla pana tylko problemem... Przepraszam...Panie Stark... niech pan mi  wybaczy.... Ja wiem, że byłem okropnym podopiecznym, ale musi mi pan wybaczyć. Z-znaczy nie musi pan, ale ja chcę żeby tak się stało. Czy mógłby mi pan wybaczyć panie Stark? J-ja już tak d-dłużej nie mogę. N-nie mogę żyć z myślą, że pan mnie nienawidzi...

Skończyłem płacząc jeszcze bardziej niż na początku.

- Peter.

Spojrzałem na niego zapłakany, a on kontynuował:

- Kocham cię skarbie. Nie wiem czemu coś takiego ci w ogóle przyszło do głowy.

Poczułem się taki szczęśliwy, kiedy to powiedział.

W końcu miałem nadzieję na lepszy dzień.

W końcu miałem nadzieję na lepsze jutro.

W końcu miałem nadzieję, że to się uda.

W końcu miałem nadzieję, że te wszystkie słowa były prawdziwe.

W końcu miałem nadzieję, że Pan Stark rzeczywiście mnie kocha.

W końcu miałem nadzieję, że zostanę tu na jakiś czas.

W końcu miałem nadzieję, że odnalazłem swoją kochającą rodzinę, która nigdy, ale to nigdy mnie nie porzuci.

W końcu miałem nadzieję.

W końcu...

Cały ten dzień był męczący. Oczy same mi się zamykały.

- Tato..- to znaczy panie Stark?

Popatrzył na mnie, więc kontynuowałem:

- Mogę iść spać? Jestem zmęczony...

- Jasne skarbie...

Pov Tony

Po chwili powiedział;

- Tato..- to znaczy panie Stark?

Uśmiechnąłem się na to jak mnie nazwał, ale nie dałem po sobie niczego poznać.

- Mogę iść spać? Jestem zmęczony...

- Jasne skarbie...

Wyszedłem z sali i udałem się do sypialni. Zasypiałem z myślą, że odzyskałem syna.

***
Chyba zbliżamy się do końca książki kochani🥰
Kolejny rozdział--> 44gwiazdek

Wrong numberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz