14

484 35 1
                                    

@littlet0mlinson: ja pieprzę, ale ci zazdroszczę, masz 5/5!

@sabcjb: ja też nie mogę w to uwierzyć, przepłakałam godzinę, bo nie mogłam w to uwierzyć, z resztą nadal tak jest

@littlet0mlinson: life goal

@littlet0mlinson: może pójdziemy to uczcić?

@littlet0mlinson: jakieś zakupy? jest jeszcze wcześnie

@sabcjb: umm... no nie wiem, za bardzo nie mam kasy

@littlet0mlinson: nie martw się, ja mam nawet sporo, a oddasz jak będziesz miała :)

@sabcjb: nie chcę cię wykorzystywać, może innym razem

@littlet0mlinson: dzisiaj ci odpuszczam

@littlet0mlinson: btw mam nadzieję, że na przyszłość postarasz się mi bardziej zaufać

@littlet0mlinson: chcę wiedzieć co dzieje się w twoim życiu, dobrego czy złego

@littlet0mlinson: jeżeli się przyjaźnimy, musimy być szczere

***

@sabcjb: miało cię nie być tylko kilkanaście minut, a minęły już jakieś dwie godziny

@sabcjb: już ochłonęłam, ale nadal nie wierzę w to co się stało asdgdhk

@sabcjb: przepraszam! zapomniałam o strefach czasowych

@sabcjb: u ciebie teraz jest po 23, no nie?

@sabcjb: już nie będę przeszkadzać, odpoczywaj po trasie

***

@sabcjb: omg, Styles, mogłeś napisać, że lecisz do LA

@sabcjb: przeczytałam na koncie o was, że widziano cię na lotnisku w moim mieście

@sabcjb: jestem taka do tyłu

@sabcjb: muszę już jechać do pracy

Blokuję telefon i chowam go do kieszeni. Mimo, że mam do pracy na 14, wyjeżdżam wcześniej, tak jak zawsze. Nienawidzę się spóźniać, a po za tym mogą trafić się też korki. Tak jak przeczuwałam, stoję na ulicy wśród kilkudziesięciu samochodów.
Dla zabicia czasu piszę do Harry'ego.

@sabcjb: miłego dnia, Harry

Po kilku chwilach ruch się zmniejsza, a ja w spokoju dojeżdżam do miejsca pracy.
Wchodzę bez pukania do domu i zdejmuję buty. Od razu słyszę jakieś rozmowy z kuchni. Zmierzam do celu i widzę tam blondynkę jedzącą obiad, która kłóci się z kucharką.
- Jedz, bo nie dostaniesz deseru.
- Powiem mamie! - skarży się młoda.
Kucharka, gdy mnie widzi, o dziwo uśmiecha się.
- Nadine, powiedz Stacy, żeby zjadła cały obiad, bo nie dostanie deseru.
- Nie jestem głodna, ale chętnie zjem deser - tłumaczy spokojnie dziewczynka i przytula się do mnie.
- Jedz obiad, bo nie będziesz mogła grać na laptopie.
Stacy w odpowiedzi jęczy niezadowolona i wraca do stołu i kończy jeść obiad.

***

Zmęczona wychodzę z domu rodziców Stacy i wsiadam do auta. W czasie drogi powrotnej do domu uparcie mam cały czas otwarte oczy, aby nie usnąć. Tak bardzo chcę mi się spać!
Po zaparkowaniu samochodu pod blokiem, zamykam go i wchodzę do środka. Udaję się na swoją klatkę schodową, ale już na schodach zatrzymuję się, bo pod moimi drzwiami zauważam jakąś postać. Wszędzie rozpoznałabym tą sylwetkę. To Nathan.
Co on tutaj robi? Gdyby mógł, już dawno tutaj przyszedł, bo zna mój adres.
Chcę się wycofać, ale on w tej samej chwili odkręca się w moją stronę i zauważa mnie.
Próbuję zejść ze schodów, ale on w odpowiedniej momencie łapie mnie za ramię.
- Puść mnie - błagam go, ale on nie zwraca uwagi na moje słowa, tylko ciągnie mnie w swoją stronę i jestem zmuszona stanąć obok niego.
Próbuję się wyrwać, ale na marne. Jest zbyt silny. To był właśnie między innymi minus w naszym związku. Zaznaczam BYŁ. Gdy kłóciliśmy się, a robiliśmy to na prawdę często, zawsze na 'pamiątkę', zostawiał mi na ramionach, albo nadgarstkach siniaki. Nie bił mnie, ale czasami, gdy go porządnie wkurzyłam trochę go ponosiło i zbyt mocno trzymał moje nadgarstki lub za bardzo napierał na moje ramienia. Może i przez niego zginęli moi rodzice, i bardzo go nienawidzę, ale jestem prawie pewna, że nigdy nie uderzyłby mnie. No chyba, że tak na prawdę go nie znam. Może przez ten rok, zmienił się, ale jak na razie mogę tylko gdybać.
Uwierzycie, że przed śmiercią moich rodziców byłam trochę inna? Inaczej zachowywałam się, ale byłam tak samo nieśmiała.
- Porozmawiaj ze mną, proszę - patrzy na mnie niemal takim wzrokiem, jak kot ze Shreka.
- O czym ty chcesz ze mną rozmawiać? - próbuję zdobyć się na pewny siebie ton głosu, ale nie udaje mi się to.
- Chcę ci to wyjaśnić...
- Yhm - mruczę z udawanym przekonaniem. - To był tylko wypadek - powtarzam jego słowa z imprezy, na której spotkaliśmy po tak długim czasie.
- Wiesz, że nadal jesteśmy razem? Nie zerwaliśmy ze sobą oficjalnie.
Nagle to do mnie dociera, a moje dłonie zaczynają się trząść jakbym miała parkinsona.
- Nie? To zrobię to teraz z ogromną przyjemnością. Zrywam z tobą! - warczę tak głośno i stanowczo jak tylko potrafię i uświadamiam sobie, że jak tak dalej pójdzie to obudzę cały budynek, a jeszcze większe problemy nie są mi potrzebne. Drzwi od mieszkania mojego sąsiada otwierają się, a w ich luce pojawia się siwa czupryna mężczyzny. Teraz tak bardzo zastanawiam się nad tym, że jestem jedną z niewielu kobiet w tym bloku, nie licząc jakiejś samotnej matki z dziećmi dwa piętra nade mną i staruszki na parterze.
- Proszę się natychmiast uciszyć. Jest późno. Ludzie próbują spać.
Kiwam głową i z rumieńcami zawstydzenia z jak największą skruchą przepraszam sąsiada.
Czyli pozostało mi tylko jedno. Wpuścić Nathan'a do mieszkania, bo chcę dowiedzieć się co ma do powiedzenia.

______

Jeśli spodobał ci się rozdział daj gwiazdkę/napisz komentarz :)

Dziękuję za tyle wyświetleń, gwiazdek i komentarzy! x

fan's life || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz