23

480 33 1
                                    

Następnego dnia postanawiam odwiedzić Megan w szkole, żeby powiadomić ją o tym, że Louis ją zaobserwował. Już o 8 nad ranem stoję przed bramą szkoły, w oczekiwaniu na nią. Tego dnia ma lekcje na 8:15, a ona zawsze przychodzi wcześniej.
- Co ty tutaj robisz? - słyszę znajomy głos, ale nie jest to głos Megan. Odkręcam się w stronę tej osoby i doznaję małego zaskoczenia. To Ally - szkolna plotkara. Dzięki Bogu, że już nie chodzę do tej szkoły!
- Czekam - wzruszam ramionami.
- Koleżanka Harry'ego Styles'a - prycha pod nosem, ale ja to doskonale słyszę. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego w takich chwilach zawsze mam bardzo dobry słuch.
Udaję, że nie nie wiem, co powiedziała i dalej wyczekuję przyjścia Megan. Gdzie ona jest?
- Jak tam znajomość, z panem Styles'em?
Nie zdążam odpowiedzieć, bo ktoś mnie w tym uprzedza.
- Nie powinno cię to obchodzić - warczy Megan, a Ally najwidoczniej płoszy się na ten dźwięk i wchodzi na teren szkoły. - Co ty tutaj robisz? - pyta już teraz z uśmiechem na ustach.
- Czekam na ciebie. Muszę ci przekazać bardzo ważną informację - mówię jak najbardziej opanowanym głosem.
- Jaką?
- Louis cię zaobserwował.
- Co? - piszczy podekscytowana. - W sandały Mojżesza!
W sandały Mojżesza? Skąd ona wzięła taki tekst?
- Skąd ty to wiesz? Dlaczego on to zrobił? Przecież do niego ostatnio nie spamowałam - pyta mnie, chcąc rozwiązać tę 'zagadkę'.
- Napisałam do niego - odpowiadam, a jej oczy powiększają się do rozmiaru monet. - Wspomniałam o tobie i twoim userze. Nie wiedziałam, że mi odpisze. Wiesz, co? Zainteresował się tobą, pytał o ciebie, najwyraźniej zobaczył twoje zdjęcia - informuję ją rozradowana.
- No co ty? O kurwa. Pokaż mi waszą rozmowę, chcę zobaczyć co ci tam o mnie napisał.
- Lekcje ci się zaraz zaczynają - jak na potwierdzenie moich słów dzwoni dzwonek rozpoczynający lekcje.
- Oj, tam najwyżej się spóźnię. Dawaj ten telefon!
- Okej...
Wyjmuję urządzenie z kieszeni i podaję je jej. Przesuwa szybko palcem po ekranie i z uwagą czyta dane wiadomości. Cały czas szczerzy się do siebie, wyglądając szczerze mówiąc jak wariatka, a po kilkudziesięciu sekundach zaczyna skakać w miejscu. Zakrywa sobie usta, aby nikt niepotrzebny nie usłyszał jej krzyku.
- Louis Tomlinson... - nie kończy zdania, tylko wydaje z siebie zduszony pisk. - Nikt mi w to nie uwierzy
- Też tak sądzę, nie będziesz miała przecież dowodu. Wyjdziesz na psychiczną - zabieram jej telefon, bo lada chwila a upadłby ma chodnik. - Idź na lekcje.
- Czekaj. Muszę się uspokoić - nachyla się i opiera dłonie o kolana, żeby wziąć głębszy oddech. Mija kilka minut, zanim się uspokaja i wtedy przytula mnie na pożegnanie i biegnie w stronę wejścia do szkoły.
Odwracam się od budynku i idę w stronę parkingu, gdzie znajduje się mój samochód, aby wrócić do domu.

***

@Harry_Styles: chyba weźmiemy się do roboty

@Harry_Styles: narzekają na nas, że marnujemy czas

@Harry_Styles: jedziemy do studia, ale teraz już na serio będziemy pisać teksty

@Harry_Styles: czeeść xx

Z małym opóźnieniem czytam te wiadomości, gdyż nie miałam wi-fi na pewien czas. Jestem jak zawsze mile zaskoczona, gdy widzę jak Harry pisze mi sam o niektórych rzeczach. Tak jak ta informacja, że jadą do studia.

@sabcjb: to super! miłego pisania :)

***

Czas jak dla mnie mija zbyt szybko. Wydaję mi się jakbym niedawno zaczynała pracować u Vanessy i George'a, a już niebawem oni wyjeżdżają. Dzisiaj jadę do moich przyszłych pracodawców, oczywiście już u nich byłam, ale teraz to będzie inne spotkanie. Chcą mnie lepiej poznać, bo w sumie nie znają mnie.
- Nie stresuj się, Nadine - mówi do mnie Vanessa. Wsiadam do auta razem z nią, jestem wdzięczna, że tam ze mną jedzie. - Nie zjedzą cię - żartuje, na co ja blado się uśmiecham. Spoglądam w stronę domu, które niedługo będzie sprzedane. Tyle czasu tutaj spędziłam... A w niedalekiej przyszłości już tu nie zawitam.
W oknie kuchni zauważam Stacy opartą o parapet ze smutną miną. Tak bardzo chciałabym móc ją jakoś pocieszyć, tylko gdybym wiedziała jak. Dołącza do niej George ze smutnym uśmiechem na twarzy i przytula się do swojej córki.
Tak naprawdę się nie denerwuję tym spotkaniem z rodzicami Kelly, tylko jestem przygnębiona tym wszystkim. Jedynym plusem tego wydarzenia są ciepłe słowa w wiadomościach na twitterze od Harry'ego. Zna moją obecną sytuacje i wie jak się czuję oraz ile mnie ta sytuacja kosztuje. Ponownie stracę kogoś ważnego w moim życiu, choć Vanessa obiecała, że będą się ze mną regularnie kontaktować i nie zapomną o mnie.
Muszę się z tym pogodzić, przecież to nie żadna tragedia, będą mieszkać ode mnie tylko 2 790 mil.
Trzeba się przyzwyczaić, że takie już jest życie - ciągłe zmiany, niezależnie od tego czego pragniemy.
- Już jesteśmy - odzywa się Van, a ja się wzdrygam. Nawet nie wiem, kiedy wyjechałyśmy z ich posesji, tak bardzo się zamyśliłam.
Wychodzę z auta, tak samo jak i moja towarzyszka, po czym podchodzimy do dużych, masywnych drzwi. Nawet kobieta obok mnie zdąża zapukać, a już drzwi zostają przed nami otwarte. W progu pojawia się pani w czarno, białym fartuchu, która wygląda na około czterdzieści lat.
- Witam w domu państwa Peterson.
- Dzień dobry - witam się tak samo jak i Vanessa. Zostajemy wpuszczone do środka, po czym.
- Proszę nie zdejmować butów - informuje nas kobieta z miłym uśmiechem. Już ją lubię. Wcześniej, gdy tutaj byłam, jakoś jej nie zauważyłam. - Proszę za mną.
Podążamy za nią w stronę salonu, w którym już na nas czeka pani Peterson - Margaret, jednak jest tutaj sama. Nie ma jej męża, w sumie nigdy go na oczy nie widziałam. Zastanawiam się czy on w ogóle przebywa w domu.
Z wymuszonym uśmiechem spoglądam na Margaret, gdyż wiem, że kobieta nie jest najmilszą osobą na świecie.

______

Jeśli spodobał ci się rozdział daj gwiazdkę/napisz komentarz :)

fan's life || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz