Margaret siedzi na kanapie, która pewnie kosztuje więcej pieniędzy niż to co zarabiam przez cały rok (a ja nie narzekam na swoje zarobki). Spodziewałam się zobaczyć na jej twarzy sztuczny uśmiech, jednak to co widzę trochę mnie zaskakuje.
Jest smutna, wręcz przygnębiona. Uśmiecha się wymuszenie, ale tylko dlatego, że jest czymś zmartwiona.
- Witaj Vanesso, witaj Nadine. Usiądźcie - wskazuje miejsce na przeciwko siebie.
- Dzień dobry - posyłam jej miły uśmiech.
- Miło cię znowu widzieć, Margaret.
- Ciebie również - uściska dłoń Vanessy, jak i moją.
Siadam na wskazanym miejscu, dodatkowo przygładzając czarną spódnicę, która sięga mi do kolan.
- Jak tam sprawy związane z przeprowadzką? - w jej oczach również widać smutek.
- Dobrze. Mamy już kupione mieszkanie w Nowym Jorku, wyjeżdżamy w tę sobotę.
- To znakomicie. Szkoda, że się wyprowadzacie, Kelly bardzo lubi Stacy.
- Wiem - patrzy kątem oka na mnie.
- Nadine, mam nadzieję, że szybko przyzwyczaisz się do pracy u nas.
- Też mam taką nadzieję.
- Vanessa podała mi kwotę jaką zarabiałaś miesięcznie, pracując u nas pozostanie taka sama. Pomyślimy nawet nad jej podwyższeniem. Będziesz dostawała również dodatkowe pieniądze za dodatkowe godziny pracy.Wow. Jestem ogromnie zaskoczona.
- Dz-dziękuję - jąkam się, jak zawsze w takich sytuacjach.
- Nie ma za co - mówi trochę sztywno.
- Gdzie jest Blace?
Margaret na to imię wzdryga się. Tak nazywa się jej mąż.
- Na delegacji. Wyjechał godzinę temu - mówiąc to jeszcze bardziej robi się smutna. Czyżby z jej mężem jest coś nie tak?
Może jest pracoholikiem i nie ma go ciągle w domu, a jej to przeszkadza? To bardzo prawdopodobne.
- Rozumiem - kiwa głową Vanessa.
- Powróćmy do tematu. Godziny pracy nie zmienią ci się, tylko obowiązki w tym czasie. Nie chcę na razie cię tym zadręczać, omówimy to w przyszły poniedziałek.***
- Cześć.
- Cześć, Harry - mówię do telefonu nieco poddenerwowana. Tak, Harry do mnie zadzwonił. Też się dziwię, tak samo temu, że ja z własnej woli podałam mu mój numer.
- Jak tam było u tej twojej przyszłej szefowej? Jest straszna? A szef? Dlaczego go nie było?
Nadal zaskakuje mnie tym, że uważnie czyta moje wiadomości i nawet małe szczegóły go interesują.
- Delegacja. Zapewne to pracoholik i chyba ciągle go nie ma w domu - tłumaczę. - Było dobrze. Margaret nie zachowywała się tak sztucznie jak zawsze, czyli moja praca u niej nie zapowiada się aż tak źle. Ale i tak chciałabym się nadal opiekować Stacy.
- Każdy by się tak czuł na twoim miejscu. Przyzwyczaiłaś się do niej - odzywa się używając miłego tonu, trochę zniekształconego przez rozmowę telefoniczną.
- Wiem
- And after all, you're my wonderwall - słyszę stłumiony głos Louis'a i dźwięki gitary.
- Śpiewacie? - pytam ucieszona.
- Wygłupiają się - mówi. - Cicho, debile.
- Jesteście w studiu?
- Tak - mruczy niewyraźnie.
- Mogłeś mi wcześniej o tym powiedzieć. Nie chcę przeszkadzać.
- Ty nigdy nie przeszkadzasz.
- Uuu - rozbrzmiewa po drugiej stronie.
- Zamknijcie się.
- Możesz stąd wyjść.
- Nikt nie będzie tęsknił.
Głosy dwójki chłopaków są stłumione, pewnie Harry zakrywa głośnik.
- Naprawdę nie musimy teraz rozmawiać.
Ale tak na serio chcę powiedzieć: nie rozłączaj się!*perspektywa Harry'ego*
- Nie robimy nic ważnego. Mogę teraz swobodnie rozmawiać.
Zmieniam miejsce mojego pobytu na łazienkę - jest tu o dziwo cicho. Lubię Nadine i super jest z nią rozmawiać przez telefon, a nie tylko wymieniać się wiadomościami na twitterze.
- Nic ważnego - prycha ktoś za drzwiami. Podsłuchują mnie. Wiedziałem, że to zrobią. Tak to jest jak człowiek nie ma interesującego życia.
- Ach. Okej. Lubię Wonderwall, wiesz?
Nagle napada mnie pomysł, żeby zagrać i zaśpiewać jej Wonderwall.
- A chcesz usłyszeć ją? - odzywam się.
- Co? - mówi zaskoczona. - Nie musisz tego robić. Nie kłopocz się.
Wiem, że to byłoby spełnieniem jej marzeń, ale nie chce sprawiać kłopotu.
Gdyby była taką fanką jak inne, wręcz by mnie do tego nakłaniała, ale nie ona. Nadine jest nieśmiała, ale odkąd ją pierwszy raz widziałem, robi wszystko, aby ją przełamać. Jest też miła, czasami aż za bardzo, ale również i wytrzymała jak na tak drobną osóbkę, co dowodzi sytuacja po naszym spotkaniu - starała się nie przejmować niemiłym komentarzami na jej temat.
- To nie kłopot, tylko czysta przyjemność - szczerzę się do siebie jak głupi, choć i tak wiem, że mnie i tak nie widzi.
- Jak chcesz.
- Jaki kłopot, jaka czysta przyjemność? - szepcze zza drzwi zdezorientowany Niall. Mój dobry słuch w takich chwilach się przydaje.
- Zamknij się, bo nas zdemaskuje - teraz odzywa się Louis. Szybko podchodzę do drzwi i z rozmachem je otwieram. Przede mną stoi czwórka idiotów nachylonych w moją stronę. Wcześniej przystawiali zapewne uszy do dziurki od klucza, a Niall nawet trzyma przy uchu szklankę.
Z kim ja się przyjaźnię?
- To wszystko przez ciebie - Louis uderza Horan'a oskarżycielsko w ramię.
- W ramach przeprosin coś dla nas zrobicie.______
Jeśli spodobał ci się rozdział daj gwiazdkę/napisz komentarz :)
Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam! Za brak rozdziału przez ostatnie dwa tygodnie, to tylko i wyłącznie moja wina. Powód jest błahy - zbyt bardzo wkręcałam się w czytanie książek, swój wolny czas spędzałam czytając, zamiast pisać nowy rozdział.
Postaram się dodawać częściej, ale obawiam się, że czasami mogą pojawiać się takie przerwy.
Ale myślę, że nadrobię to pisząc ciekawsze rozdziały, bo w tym nic się nie dzieje.
Do następnego xx
