@sabcjb: miło mi się z tobą pisało, ale muszę kończyć, mam bardzo ważne spotkanie o 12
@Harry_Styles: jak będzie po wszystkim, to napisz. pewnie znów będzie mi nudno
@sabcjb: to napisz nową piosenkę przez ten czas
@Harry_Styles: czy ty myślisz, że łatwo jest napisać jakiś tekst? to przychodzi samo z siebie, a do tej pory nie mam weny
@sabcjb: przepraszam, muszę już iść
Po wyciszeniu telefonu, blokuję go i chowam go do kieszeni spodni. Zabieram torebkę, po czym wybiegam z mieszkania. Zasuwam je i zbiegając po schodach, szukam kluczy od samochodu.
Jadę zniecierpliwiona pod dobrze mi znany adres. Nie wiem co tam mnie czeka. Pewnie wywalą mnie, bo znaleźli bardziej doświadczoną nianię dla Stacy. Ale z drugiej strony Vanessa i George nie są tacy, bardzo dobrze ich znam. W końcu parkuję na podjeździe i wręcz wybiegam z auta.
Pukam kilka razy w masywne drzwi i nerwowo bawię się rękawem mojej ogromnej bluzy.
W końcu otwiera mi mama Stacy z miłym uśmiechem.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, Nadine. Wejdź, proszę - odsuwa się na bok, a ja wchodzę do środka i zdejmuję swoje buty, po czym układam je w wyznaczonym dla nich miejscu. - Jak tam poranek?
- Dziękuję, bardzo dobrze.
Mam ochotę powiedzieć, że był nerwowy i pełen emocji.
Kobieta prowadzi mnie do kuchni, w której już na blacie ułożone są na przeciwko siebie dwa kubki z zapewne kawą. Dobrze mnie zna. Siadam na jednym ze stołków i za pozwoleniem Vanessy upijam łyk gorącego napoju. Obydwie lubimy takie same kawy.
- Więc ma mi pani coś do przekazania...
- Tyle razy ci powtarzałam, żebyś nie mówiła na mnie 'pani' - przypomina mi.
- Niech ci już będzie - mówię niezręcznie. Nie czuję się dobrze, odzywając się tak swoich pracodawców, ale nie chcę się jeszcze bardziej narażać, gdyż może ma zamiar pozbyć się mnie. - Masz mi coś do przekazania.
- Tak, to bardzo ważne. Pracujesz dla nas sporo czasu, znaliśmy twoich rodziców i ciebie od bardzo dawna. Bardzo cię lubimy. Jesteś dla nas prawie jak rodzina. Ale George i ja zakładamy nową firmę w Nowym Jorku i postanowiliśmy coś zmienić w naszym życiu. Przeprowadzamy się tam - kończy swoją wypowiedź, a ja oniemiała patrzę na Vanessę. Wyprowadzają się do Nowego Jorku, straciłam pracę. Po chwili dodaje: - Nie chcemy cię zmuszać do wyprowadzki z nami, tutaj masz znajomych. Wiem, że to będzie dla ciebie trudne, przyzwyczaiłaś się do nas i my do ciebie, a szczególnie Stacy. Ale nie martw się, zanim wyjedziemy minie jakiś miesiąc, może trochę więcej. A ze znalezieniem nowej pracy się też nie przejmuj. Znasz tą koleżankę Stacy, Kelly? Jej rodzice ostatnio zastanawiali się nad zatrudnieniem niani, poleciłam im ciebie, więc wszystko będzie już załatwione - sprawnie przechodzi z tematu na temat, a ja ledwo co przyswajam sobie nowe informacje.
Ich wyprowadzka, załatwienie nowej pracy... To za dużo dla mnie.
- Przepraszam, że mieszamy ci w życiu - na schodach stoi mała blondynka ze smutnym wyrazem twarzy.
Jej mama kiwa głową w naszym kierunku, aby podeszła. Stacy podbiega do Vanessy i siada na jej kolanach.
- Przez ten miesiąc będziesz oczywiście jeszcze opiekowała się małą.
- Ej nie jestem taka mała - marudzi dziewczynka, a ja mam ochotę się roześmiać, w tej jakże nieodpowiedniej chwili. A może one robią to specjalnie, żebym się uśmiechnęła?
Niechętnie unoszę kąciki warg i chyba są zadowolone moim posunięciem.
- Jesteś dla mnie jak starsza siostra - Stacy odsuwa się od matki i przytula do mnie.
- A ty dla mnie jak młodsza siostra - całuję ją w czubek głowy i pocieram jej plecy w geście otuchy.
To oni powinni mnie pocieszać. Na tę myśl mentalnie uderzam się w policzek.
Dziewczynka wraca do matki, a ja mam ochotę rozpłakać się.
Odkładam niedopitą kawę i podnoszę się z miejsca.
- Muszę już wracać - chowam swoje dłonie do tylnych kieszonek spodni, gdyż nie wiem co mam z nimi zrobić.
- Oczywiście - Vanessa kiwa głową ze zrozumieniem. - Stacy, pożegnaj się z Nadine.
Mała znowu mnie przytula.
- Do jutra - szepcze blondynka i wraca na górę zapewne do swojego pokoju.
W przedpokoju zakładam buty i zbliżam się w stronę drzwi.
- Przepraszam, że jeszcze bardziej komplikujemy tobie życie. I tak nie masz łatwo.
Nie potrzebuję litości.
- Nic się nie stało. Każdy potrzebuje zmiany miejsca - wzdycham powstrzymując łzy, które chcą wydostać się spod powiek.
Ja też tego potrzebuję, ale wiem, że nie mogę tego zrobić.
- Do zobaczenia - żegna się, a ja przed wyjściem posyłam jej uśmiech.
Biegiem docieram do samochodu i szybko odjeżdżam z miejsca, które jeszcze nie dawno było jak mój drugi dom.***
- Nadine, czemu wcześniej nie odbierałaś - ze łzami w oczach, odbieram połączenie od Megan i wchodzę do mojego mieszkania.
- Miałam wyciszony telefon - próbuję opanować swój drżący głos, ale nie udaję mi się to.
- Czy ty płaczesz? Co się stało?
- Przyjedziesz do mnie? - mówię błagalnym głosem.
- Właśnie miałam to zrobić, tylko chciałam przedtem zadzwonić. Będę za 15 minut.
Czas powiedzieć jej o tym, co przed nią utaiłam. Nawet o mojej rozmowie z Harry'm na twitterze. Nie mówiłam jej o tym, więc przyszedł odpowiedni czas.
Przypominam sobie wiadomość od Harry'ego o tym, żeby napisać jak już wrócę.@sabcjb: wróciłam, ale nie jestem za bardzo w dobrym stanie, po za tym moja przyjaciółka niedługo przychodzi i czeka nas poważna rozmowa
______
Jeśli spodobał ci się rozdział daj gwiazdkę/napisz komentarz :)
