- Nadine - mówi bardzo opanowanym głosem, a we mnie aż buzuje złość razem z przerażeniem. Jak on tak może spokojnie stać przede mną po tym co zrobił?
Siada obok mnie, a ja szybko odsuwam się na koniec kanapy i wstaję, żeby być w większej odległości od niego.
Ze zdenerwowania zgniatam kubek w ręce i wyrzucam go na podłogę. Chyba ktoś mi dolał czegoś do tej wody bo zachowuję się jak nie ja. Pewnie bym dalej tam siedziała i dygotała, nie mogąc się ruszyć.
- Nie znam cię - warczę na niego i ruszam w poszukiwaniu Megan.
Nigdy nie odważyłabym się zrobić lub powiedzieć coś takiego. Może zmieniam się?
- A ty jeszcze za to się gniewasz? - rusza za mną, a ja opanowuję się, żeby nie rozpłakać się. Czyli to jednak nadal ta sama ja.
- Tak traktujesz zabicie moich rodziców? - nawet nie odwracam się w jego stronę. Nie mam ochoty na niego patrzeć.
- To był tylko wypadek - tłumaczy się.
- Byłeś pijany.
O to właśnie powód mojego uprzedzenia do alkoholu i imprez - Nathan.
Gdy mam już wykrzyczeć mu, że on powinien zginąć zamiast ich, zauważam Megan. Dzięki Bogu dziewczyna zmierza szybkim krokiem w moim kierunku, bo wie kim on jest.
- Wróciłeś, tchórzu? - warknęła moja przyjaciółka. Ona zawsze mi pomaga.
Uciekł, tak po prostu uciekł z miejsca wypadku. Szkoda, że to nie w jego bok uderzył samochód.
- Nie jestem tchórzem - stanowczo zaprzecza.
- Możemy już wrócić? - szepczę do ucha Megan. W kącikach moich oczu błyszczą już łzy. Jestem za słaba na to wszystko.***
Nie piszę z Harry'm już od kilku ładnych dni, a może to już minął miesiąc? On nie napisał, a ja jak zawsze nie chcę się narzucać. Może o mnie zapomniał? Jeżeli tak, nie winię go za to.
Trasa skończyła się kilka dni temu, więc chłopcy mają święty spokój na Boże Narodzenie. Będą mogli je spędzić z bliskimi.
Ja w tym czasie będę z rodziną Megan, bo matka nastolatki mi to zaproponowała. Nie chciała, żebym siedziała w święta sama w domu. Bardzo miłe z jej strony.
Nie cieszę się zbytnio na ten okres, bo kilka dni po nim jest rocznica śmierci rodziców. Wytrzymałam rok bez nich, ciekawe ile jeszcze zdołam przetrwać.
Tweetuję o tym jak cieszę się na nadchodzące święta, co oczywiście nie jest prawdę. Co dzień jestem w gorszym stanie. Wspomnienia sprzed dwunastu miesięcy napływają do mojej głowy i staram się z całych sił nie zapaść ponownie na depresję, z którą walczyłam kilkanaście tygodni.
Właśnie jadę na cmentarz, aby odwiedzić grób rodziców. Dziwnie to brzmi, co nie? Odwiedzić grób rodziców.
Parkuję na wolnym miejscu i ze zniczem w ręku zmierzam do danego miejsca.
Z oddali widzę jakąś postać stojącą przy tak dobrze znanym mi nagrobku.
Podchodzę bliżej i uświadamiam sobie, że to był błąd z mojej strony. To Nathan.
Jak on śmie tutaj przychodzić?!
Gdy mam już uciekać z tego miejsca, chłopak zauważa mnie.
- Nadine.
Wryta w ziemię, nie mogę zrobić żadnego ruchu.
Grób moich rodziców i on tutaj, to dla mnie za wiele. Łzy spływają po moich policzkach i nie chcą w ogóle przestać. Nathan niebezpiecznie się do mnie zbliża, co powoduje, że moje nogi odzyskują siłę do biegu. Z mojej ręki wypada znicz, po czym rozbija się o grunt, ale nie obchodzi mnie to. Pędzę do mojego samochodu i na szczęście udaje mi się to zrobić jak najszybciej. Po wejściu do środka, blokuję drzwi jednym przyciskiem, żeby nie mógł wejść. Odjeżdżam z tego miejsca z piskiem opon, ze łzami w oczach.***
Nie mam żadnego wsparcia. Megan nie odbiera, na twitterze nikt nie zna moje sytuacji, a do Harry'ego boję się napisać, myśląc, że może to później przeczyta. Wylewam swoje łzy, chodząc po ulicy, bo boję się, że Nathan od razu mógł pojechać do mojego mieszkania, bo zna mój adres. Ludzie w ogóle nie zwracają na mnie swojej uwagi, tak jakbym była przezroczysta, a przecież nie jestem.
O tej porze zawsze jest tłoczno, ale to co dzieje się po drugiej stronie ulicy, to przesada. Przed jakąś kawiarnią znajduje się tłum ludzi. Ale to nie jest zwykły tłum. To jakieś nastoletnie dziewczyny z bluzkami z 1D. Co oni tam robią? Czyżby któryś z chłopców tam się znajduje? Ale co by tutaj robił, przecież zbliżają się święta. Powinni je spędzać w domu.
Pierwsze co mi przychodzi na myśl, że to Harry, jest do niego bardzo podobne.
Nie chcę mi się przepychać, choć może jego widok poprawiłby mi humor.
Ciągnie mnie w tamtą stronę, ale nie mogę tam iść. Nagle coś przykuwa moją uwagę. Po mojej stronie ulicy z mniejszej kawiarenki ktoś wychodzi. Jest to mężczyzna i kobieta. Ale to nie są zwykli ludzie. To Anne i Harry.
Jeśli ci się podobało daj gwiazdkę⭐/napisz komentarz :)
