Rozdział 13

2.7K 239 43
                                    


🌪 Valentin 🌪

Zawsze uważałem się za cierpliwego mężczyznę.

No dobra, może moja hulaszcza przeszłość niekoniecznie na to wskazywała, ale potrafiłem poczekać na wszystko, co było tego warte. Tamtego dnia jednak zrozumiałem, że przeceniam swoje możliwości. Obserwowanie Leony przez cały dzień stało się najsłodszą torturą z możliwych, bo nagle mój umysł mógł tylko podsuwać mi wspomnienia jej ust i tych pocałunków, które budziły w moim brzuchu rój rozszalałych motyli.

Kiedyś unikałem tej pieszczoty. Nie doceniałem jej mocy, naiwnie przekonany, że to było tylko taplanie się w ślinie obcej osoby. Jaki ja byłem cholernie głupi...

A może po prostu nie wiedziałem, że gdzieś na świecie była kobieta, której czułe wargi mogły zmienić wszystko.

— Tym razem przyjdziesz, co? — zagadnęła mnie z uśmiechem, gdy staliśmy przy kopiarce.

Ona przy jednej, ja przy drugiej, oparci naprzeciwko siebie o dwa stoły. W mojej głowie nieuchronnie pojawiły się wspomnienia z bardzo podobnej sytuacji, gdy po raz pierwszy po ogarnięciu swojego żałosnego tyłka spróbowałem flirtu. Zaskoczyło mnie to, jak role odwróciły się w krótkim czasie. Tym razem ja nie byłem już górą. Nie rozdawałem już kart w tej rundzie.

Ale ona, z tą swoją modną fryzurą, zadziornym uśmiechem i błyskiem w oku?

Zdecydowanie była uczniem, który pokonał mistrza. Mogłem tylko pożerać wzrokiem jej szczupłe, sprężyste ciało za każdym razem, gdy przekręcała się w stronę warczącej machiny. Nie mogłem uspokoić myśli. Byłem już tak boleśnie pobudzony, że fantazje o zaciągnięciu jej do łóżka stały się dominującą częścią moich myśli.

— Oczywiście — odparłem, niby to wyluzowany. — Tylko proszę, nie pij za wielu koktajli, jak na chwilę spuszczę cię z oczu. Mam zamiar dzisiaj nieco rozkołysać twoim światem i nie chciałbym, żebyś dostała choroby lokomocyjnej.

Miałem wrażenie, że moje teksty były żałosne. Sam pewnie trzasnąłbym siebie w pysk, ale ona wyraźnie nie miała takiego zamiaru. Zaśmiała się tylko, a później podeszła nieco bliżej z dłońmi wciąż wetkniętymi w kieszenie eleganckich spodni. Cała moja odwaga wyparowała, gdy nasze ciała praktycznie się zetknęły. Mogłem tylko wgapiać się jak zahipnotyzowany w jej oczy, które płonęły jakimś nowym żarem.

— Taki jesteś pewny siebie?

Śmiech uwiązł mi w gardle, gdy wyciągnęła jedną dłoń i przygładziła mój krawat.

— Byłem.

— Trzymam cię za słowo, Tin. A teraz wracajmy do pracy, bo za moment kompletnie się rozproszę i harmonogram pójdzie do kosza.

— Nie mogę się doczekać — powiedziałem prędko, nim zdążyła odejść.

Odwróciła się do mnie, a jej wargi drgnęły.

Posłała mi całusa, a ja udałem, że go łapię.

— Ja też — powiedziała, nim zniknęła za rogiem.

Jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnąłem przyspieszyć czasu, jak w tamtej chwili.

*

Kiedy w końcu wszedłem wieczorem do lokalu tętniącego życiem, zrobiłem to ze szczerym uśmiechem na twarzy. Tym razem nie krążyłem przed drzwiami przez dobre dwie godziny, zablokowany w swoich myślach między tym, czego bym chciał, a tym co powinienem. Władzę nad moim umysłem przejęły żądze, do których nawet nie wiedziałem, że byłem zdolny. Oczywiście wszelkie kluby i puby zawsze były dla mnie trochę ryzykownym wyborem na spędzanie czasu. Przecież nikt nie mógł dać mi gwarancji, że pulsująca muzyka i mrugające światła neonów nie miałyby nagle zostać moim wyzwalaczem traum.

Asystent I ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz