Rozdział 18

2.2K 215 32
                                    


🌻 Leona 🌻

Zazwyczaj spędzałam piątkowe popołudnia na czymś, co w teorii miało oderwać moje myśli od natarczywego powracania do pracy. Czasem zdystansowanie się do życia zawodowego stanowiło dla mnie ogromną trudność. Nie było w tym nic dziwnego, bo od śmierci męża zrobiłam z tego swego rodzaju odskocznię. Z uporem maniaka zajmowałam swój umysł sprawami, które bez problem mogły poczekać do poniedziałku. Minęły długie miesiące, nim przyznałam się przed samą sobą, że to było destrukcyjne. Każdy człowiek potrzebował bezpiecznego balansu między karierą, a czasem wolnym. W innym wypadku takie postępowanie mogło prowadzić co najwyżej do katastrofy.

Nie wiem czemu wróciłam wspomnieniami akurat do tego, jadąc tuż za samochodem Valentina po drodze szybkiego ruchu. Przekroczyliśmy już połowę tej ponad czterogodzinnej trasy, a mój poziom stresu podnosił się z każdym kolejnym kilometrem. Metaliczny głos nawigacji co jakiś czas informował mnie po angielsku o tym, za ile mil powinnam skręcić w prawo. Cóż, to była kolejna rzecz, której nigdy nie zrobiłam od ponad dwóch lat, czyli od dnia, kiedy odebrałam mojego wymarzonego białego Range Rover'a z salonu. August sto razy powtarzał mi, że powinnam zmienić w końcu język na polski. Cóż, może to była jakaś ostatnia forma przeciwstawienia się jego woli. Szlag by go trafił, gdyby dziś tu był.

Ta myśl niespodziewanie wywołała na moich ustach cień uśmiechu.

Kiedy mój telefon zadzwonił, spodziewałam się zobaczyć na nim imię Valentina. Chwilami naprawdę brakowało mi jego obecności tuż obok, a ta forma podróży wydawała się dziwnie samotna. Każde z nas miało długie godziny na zanurzenie się w swoich własnych obawach i oczekiwaniach.

Ale to nie był on.

Od razu rozpoznałam kierunkowy z Holandii.

— Hej, Aldona — zaczęłam pewnie, włączając zestaw głośnomówiący. — To twój numer z pracy? Bo chyba wcześniej z niego nie dzwoniłaś.

— Tak, zużywam teraz moje darmowe minuty. — Zaśmiała się. — Jak tam, dojechałaś już do swoich niedoszłych teściów? Nie przeszkadzam?

Pokrótce streściłam jej samotną jazdę oraz ostatnie dni. Może i była ode mnie parę lat młodsza, ale od kiedy pamiętałam, to ona doradzała mi w sprawach sercowych, nie odwrotnie. Tak jak moi rodzice nigdy nie była fanką Augusta, ale w przeciwieństwie do nich, zachowywała swoje przemyślenia dla siebie. Jego traktowała z szacunkiem, nawet jeśli musiała przy okazji zagryzać wargi do krwi, by nie syknąć czegoś złośliwego.

— Chyba nie masz wyrzutów sumienia, co? — spytała zmartwiona.

Nie od razu zrozumiałam, co tak naprawdę miała na myśli.

— No wiesz — dodała po namyśle — przez to, że żyjesz dalej. Masz do tego prawo, Leo. I nieważne, co sobie myślisz, ale nie jesteś nic winna swojemu byłemu.

— Może te podejrzenia były niesłuszne.

Odpowiedziała mi prychnięciem.

— Wierzysz w to? — spytała bez przekonania. — Ja nie. Najgorsze w nim było to, że sam już nawet nie chciał sprawić, żebyś była szczęśliwa, ale nie miał zamiaru pozwolić na to komuś innemu. Wycofałam się ze sprawy, bo tego właśnie chciałaś. Nie wynajęłam w końcu detektywa i zaakceptowałam twoją decyzję. — Znów westchnęła. — Przepraszam, że tak do tego wracam, ale ciągle kołatało mi się po głowie od naszej ostatniej rozmowy. Powiedz mi lepiej, jak nastrój przed wizytą u przyszłych teściów? Pewnie umierasz ze strachu, co?

Próbowałam zaprzeczać, ale siostra od razu zbyła mnie swoim wszechwiedzącym tonem. Pod koniec nawet się zaśmiała, jakby moja agonia trochę ją bawiła. Żałowałam, że ja wciąż nie widziałam w tym wszystkim kompletnie nic zabawnego. Nie mogłam się powstrzymać i zerknęłam na samochód Valentina, ale nie dostrzegłam kompletnie niczego przez ciemne szyby.

Asystent I ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz