🌻 Leona 🌻
Stwierdzenie, że po tamtej deklaracji Valentina odczuwałam napięcie, było totalnym niedopowiedzeniem roku. Stałam się spięta, a jednocześnie tak podekscytowana, że nie mogłam się skupić dosłownie na niczym. Pikanterii dodawał temu wszystkiemu cały element zaskoczenia. Nie wiedziałam, na kiedy zaplanował naszą małą biurową zabawę.
Czy czekałam, aż to w końcu nastąpi?
Cóż, codziennie zaczęłam ubierać spódnice. To była chyba wystarczająca odpowiedź. Zanim nadszedł czwartek, byłam już chodzącym kłębkiem nerwów i powoli traciłam nadzieję. Może Tin tylko chciał rozpalić we mnie nadzieję jeszcze mocniej, by ostatecznie dać temu ujście w jakiś inny sposób? Sama już nie byłam pewna, ale nie miałam zamiaru pytać. Kiedy zerknęłam na cyfrowy zegar i dotarło do mnie, że zostało raptem kilkanaście minut do końca pracy, odetchnęłam z ulgą. Chciałam już wydostać się z tego gabinetu, gdzie męski zapach Valentina był tak wyraźny, że doprowadzał mnie do szału. Miałam zamiar wymoczyć się w wannie, a później obejrzeć jakiś film z pudełkiem lodów.
Trzaśnięcie drzwi oderwało mnie od rozmyślań o nowym smaku Ben&Jerry's z kawałkami orzechów pekan. Spodziewałam się zobaczyć swojego asystenta, ale najwyraźniej to nie on miał zamiar dotrzymać mi towarzystwa w to pełne napięcia jesienne popołudnie.
— Julka — oznajmiłam, siląc się na wesoły ton. — Co tam?
Ta tylko splotła ręce na wysokości piersi i rzuciła mi spojrzenie w stylu „znam cię za długo, żebym mogła się na to nabrać". Jej długie włosy zaplecione we francuski warkocz kołysały się przy każdym kiwnięciu głową. Na twarzy miała tą swoją wszechwiedzącą minę, a jej pełne usta pomalowane na wyrazistą czerwień drżały od wstrzymywanego uśmieszku. Cóż, wyglądała jak prawdziwa królowa w tym swoim eleganckim garniturze.
Prawdziwe przeciwieństwo kłębka nerwów, w który zamieniłam się ja.
— Co to za ton? — Jej brwi wystrzeliły do góry. — Wyglądasz na spiętą.
— Ja? Skąd.
Prychnęła.
— Od ilu lat się znamy, Leo?
— Od jakichś trzydziestu — wymamrotałam.
— No właśnie, a to daje o dwadzieścia dziewięć za dużo, żebym mogła kupić te żałosne ściemy, kochana. Pokłóciłaś się ze swoim asystentem? O to chodzi?
Szybko zaprzeczyłam i odłożyłam na bok mój kalendarz w czarnej skórzanej oprawce, na którym skupiałam się wcześniej. Nie miałam najmniejszej ochoty na wprowadzanie przyjaciółki w szczegóły mojego stanu, ale też musiałam dać jej cokolwiek. Inaczej nie odpuściłabym przez kolejny miesiąc, drążąc mi bez końca dziurę w brzuchu o moje życie uczuciowe, które dopiero powstawało z kolan po latach posuchy.
— Nie pokłóciliśmy się. Po prostu trochę się droczymy i myślałam, że to on tu przyszedł.
— Aha? — odpowiedziała mi pytająco. — To przynajmniej tłumaczy, czemu on kręci się po naszym open-space'ie jakby liczył, że znajdzie tam sens życia.
— Co tam właściwie robi? — zaciekawiłam się.
Julia w odpowiedzi tylko zaśmiała się, a później zarzuciła do tyłu swoim ciemnym warkoczem.
— Och, właśnie o to chodzi, że nic. Jak na moje, to myśli o tobie i udaje, że pracuje.
— Fantastycznie — skwitowałam. — Nie zapomnij o tym wspomnieć Wojtkowi.
CZYTASZ
Asystent I ZAKOŃCZONA
RomanceValentin był dla Leony niczym zakazany owoc. Skryty i melancholijny, jednak kiedy już się uśmiechał, bił od niego blask, który ją przyciągał. Był też diabelnie atrakcyjny, kilka lat młodszy i, na litość boską, właśnie został przyjęty na posadę jej a...