Rozdział 22

1.9K 220 15
                                    

🌻 Leona 🌻

Pierwszy dzień po felernym weekendzie był trudny z wielu różnych powodów.

Po pierwsze, Valentin został oddelegowany do poprowadzenia eventu online, a ja musiałam sobie radzić bez jego, bądź co bądź, skutecznej pomocy.

Po drugie, wymieniliśmy ze sobą tylko kilka lakonicznych wiadomości przez cały weekend, co z pewnością nie pomogło w dojściu do porozumienia. Próbował mnie dopytać, jak się czułam, ale gdy poważne pytanie zawisło między nami w powietrzu, spanikowałam. Jeżeli mieliśmy naprawdę przez to przejść, to była tu konieczna rozmowa w cztery oczy. Półśrodki w postaci bezemocjonalnych wiadomości wstukanych na telefonie nie mogły załatać tej dziury. Tin jednak wyraźnie dążył do załatwienia sprawy w ten sposób. Cóż, chyba po raz pierwszy dobitnie uświadomiłam sobie, że nasza różnica wieku czasem jednak tworzyła jakieś różnice.

Nie idź tą drogą, upomniałam samą siebie w myślach. Nawet ja czasem wpadałam w pułapki stereotypów, a przecież życie dobitnie uświadomiło mi, że data urodzenia była tylko liczbą. Przecież August był moim równolatkiem. To wcale nie uratowało nas przed kryzysem ani przed każdą gorzką konsekwencją umierającego uczucia, które jako młodzi ludzie tak ochoczo scementowaliśmy związkiem małżeńskim. Może mogłam wtedy odmówić.

Może mogłam szybciej zorientować się, że byłam dla niewystarczająca.

Może, może może...

Kolejna pułapka, w którą od czasu do czasu wpadały moje myśli.

Z westchnieniem odpuściłam te emocje, których miejsce pozostawało już tylko we wspomnieniach i zabrałam się za posegregowanie dokumentów na biurku. Kończyłam za pięć minut i chciałam szybko się z tym uporać, bo miałam zamiar iść na jogę. Potrzebowałam równowagi ciała i ducha, jak pewnie powiedziałaby Julka. Może zaciągnięcie jej razem ze mną było dobrym pomysłem? Zdecydowanie nie pogardziłabym towarzystwem przyjaciółki, więc sięgnęłam po telefon. Właśnie podnosiłam go z biurka, gdy ciszę przecięły puknięcia, które poprzedziło natychmiastowe otwarcie drzwi.

Tylko jedna osoba zawsze wparowywała tam w ten sposób.

— Tin — powiedziałam zaskoczona, gdy stanął zdyszany w progu. — Co tu jeszcze robisz? Myślałam, że Wojtek miał cię wypuścić trochę szybciej po tym evencie.

— Och, wypuścił mnie. Przybiegłem prosto tutaj, bo chciałem cię dorwać zanim wyjdziesz.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale ostatecznie żadne słowa nie opuściły moich ust.

Poświęciłam za to chwilę na zlustrowanie jego wyglądu, a to pozwoliło mi odkryć, jak dotkliwa tęsknota dokuczała mi od naszego ostatniego spotkania. Podobało mi się wszystko, od czubków brązowych butów dopasowanych do paska, aż po kołnierze idealnie wyprasowanej śnieżnobiałej koszuli. Nie miał krawata, ale z kieszonki jego jasnoszarej marynarki od garnituru wystawała biała chusteczka. Ten facet był chodzącym seksem i przy tym wyglądał, jakby nie do końca zdawał sobie z tego sprawę.

Patrzył na mnie zza szkieł swoich okularów z przejęciem. Zaciskał nerwowo usta, a dłonie schował do kieszeni spodni. Nie było już śladu po wcześniejszym pośpiechu.

— Nie odpisałaś na moją ostatnią wiadomość — zauważył niepewnym głosem.

Od razu zapragnęłam to wszystko wyjaśnić. Tak już chyba działał na mnie widok jego zagubienia.

— To nie była rozmowa na telefon. — Odstawiłam trzymane rzeczy i oparłam się o biurko. — Chciałam porozmawiać na żywo o całej tej sytuacji.

Asystent I ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz