🌻 Leona 🌻
Kiedy w poniedziałek rano wjeżdżałam windą na swoje piętro, jedyna rzecz o jakiej mogłam myśleć to miony weekend. Gdzieś w głębi serca miałam nadzieję, że nasze zbliżenie okaże się naprawdę wyjątkowe, ale chyba nie spodziewałam się aż takiej skali. Jak mogłam przewidzieć taką gamę emocji i uczuć? Nie miałam szans. Jeśli miałam być szczera sama ze sobą, to czułam się tym kompletnie rozstrojona. Równowaga zniknęła, a ja nieudolnie próbowałam przetworzyć cały ten wachlarz uczuć, którego unikałam.
Valentin był naprawdę wyjątkowy.
Był też mężczyzną z bagażem. Takim naprawdę sporym i zasługiwał na to, by traktować go zawsze z szacunkiem. Wyczuciem. Taktem. A to czasem wydawało mi się niemożliwe, bo przez własne traumy byłam na granicy paniki. Przerażał mnie seks połączony z emocjami, bo już kiedyś się na tym sparzyłam. Równie mocno bałam się uczuć. Nie kochałam go, jeszcze nie, ale byłam niebezpiecznie bliska tego, by krok po kroku zacząć zanurzać się w tym uczuciu, które dopiero kiełkowało.
Chciałam go wspierać.
Chciałam pomóc mu radzić sobie z tym demonem, który go nękał.
Czy to znaczyło, że ja się... zakochiwałam?
A może to wciąż było tylko zwykłe zauroczenie?
Piknięcie windy skutecznie sprowadziło mnie na ziemię. Wyszłam pewnym krokiem w stronę korytarza prowadzącego do biur, ale zanim moja dłoń dotknęła klamki, czyjeś silne ręce złapały mnie w niedźwiedzim uścisku. Jęknęłam, jednak nie mogłam pohamować uśmiechu, gdy tylko wyczułam męski zapach Tina. On też się śmiał, a jak w końcu przestał mnie ściskać, odsunęłam się na tyle, by spojrzeć mu w twarz.
— Przepraszam bardzo, ale czy pan chce mnie porwać? — spytałam zaczepnie.
— Ja? — Udawał zdziwionego. — Przecież ja jestem tylko pani asystentem i to w dodatku młodszym. Doprawdy, w pani głowie gnieżdżą się szalone pomysły, pani Malecka.
Uśmiechnęłam się tak szeroko, że aż zaczęły mnie boleć usta.
— Przepraszam, musiałam coś — ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej i nachyliłam mu się do ucha — źle zinterpretować.
Od mojego tonu przeszły go dreszcze, ale wciąż się szczerzył. W ogóle wyglądał na wyjątkowo zadowolonego. Próbowałam sięgnąć pamięcią do początków jego pracy, ale nie wydawało mi się, by kiedyś był w lepszym nastroju.
— Jedno jest pewne. — Wesołość wciąż dominowała w jego głosie. — Zdecydowanie wie pani, jak owinąć sobie mężczyznę wokół palca.
— Tak? — Wskazałam na siebie. — No skąd! Nie chcę nic mówić, ale może po prostu mnie pan z kimś pomylił.
Rozejrzał się czujnie dookoła, zerkając przez szkła swoich okularów, a później pociągnął mnie w ciemniejszy zakątek, gdzie nikt nie mógł nas widzieć. Wcisnął mnie w kąt i przyparł swoim ciałem tak, że nie miałam żadnej drogi ucieczki. Nie to, żebym w ogóle chciała jej szukać. Przez kilka chwil po prostu podziwiałam jego przystojne oblicze. Muskularne ciało ukryte pod dobrze skrojonym garniturem, ale przede wszystkim te głębokie niebieskie oczy, które przeszywały na wskroś swoją głębią.
— Jeśli zajdzie taka potrzeba, to mogę się przypomnieć.
— O, tak — wyszeptałam, wgapiając się w jego usta. — Proszę, przypomnij mi.
Zamruczał coś po rosyjsku, czego kompletnie nie zrozumiałam, a później nachylił się i złączył nasze wargi. Wcześniej myślałam sobie, że jeśli pójdziemy o krok dalej, to część tego fizycznego głodu zostanie zaspokojona. Ależ ja byłam głupia i naiwna w tych myślach. Rzeczywistość była dokładnie odwrotna, bo jakimś cudem pragnęłam go coraz bardziej, myślałam o nim jeszcze częściej i fantazjowałam o tych pełnych wargach. Gorączka pożądania kompletnie przejęła nade mną kontrolę.
CZYTASZ
Asystent I ZAKOŃCZONA
RomanceValentin był dla Leony niczym zakazany owoc. Skryty i melancholijny, jednak kiedy już się uśmiechał, bił od niego blask, który ją przyciągał. Był też diabelnie atrakcyjny, kilka lat młodszy i, na litość boską, właśnie został przyjęty na posadę jej a...