Rozdział 11

2.4K 240 89
                                    

A co mi tam, łapcie bonus z okazji dnia kobiet! Zostawcie za to trochę ekstra miłości, gwiazdek i komentarzy! Jeśli jeszcze nie dzieliliście się swoją opinią i po prostu regularnie czytacie - nadszedł ten moment! Przyjemnej lektury <3 

🌻 Leona 🌻

Kiedy nadszedł czwartek, tylko jeden dzień dzielił nas od zaplanowanego wyjścia. Wszyscy mówili już tylko o tym i nawet mi powoli zaczynał się udzielać ten entuzjazm. Nowością z kolei było zachowanie Valentina, bo tego dnia pojawił się w pracy w szampańskim nastroju. Nie widziałam go takiego od kiedy tylko sięgałam pamięcią, dlatego nie byłam pewna, jak w takim wypadku miałam się zachowywać. Nie mogłam za to ignorować tego, jak przy byle okazji co rusz mnie dotykał, uśmiechał się i zagadywał o byle pierdoły. Najśmielszy stawał się, gdy byliśmy sami, ale przy innych nie ignorował mnie w ten sposób, co w ciągu minionych tygodni.

— Och, przepraszam — mruknął mi za którymś razem prosto do ucha.

Akurat stałam przy kopiarce, podczas gdy on próbował dostać się do niszczarki na dokumenty. Oczywiście mógł po prostu przemknąć, wciągnąć brzuch, czy zrobić cokolwiek innego. Zamiast tego położył mi dłonie na biodrach tak, że ten stanowczy uścisk palców czułam nawet przez gruby materiał eleganckich spodni. Miałam wrażenie, że celowo się o mnie otarł.

— Strasznie mało tu miejsca — dodał, muskając ustami moje ucho.

Tak mnie rozproszył, że omyłkowo zadrukowałam dokumenty dwa razy z jednej strony i oczywiście musiałam robić wszystko od nowa.

— Tak, naprawdę mało — wymamrotałam. — Cholera.

— Wrzucić je od razu do niszczarki?

Zerknął z rozbawieniem na umowy, które nie nadawały się do niczego.

— Poproszę.

— Już się robi. Widzisz, całe szczęście, że tu byłem.

— Tak jakby to nie stało się przez ciebie — dodałam półgębkiem. — Czy ty masz jeszcze jakieś problemy, o których mi nie powiedziałeś?

I tu go miałam.

Co tu się dziwić, tym nagłym wybuchem zaskoczyłam nawet samą siebie. On również wyglądał na zbitego z tropu i stał tak z dokumentami w jednej dłoni, marszcząc brwi. Naprawdę nie rozumiał, o co właściwie mi chodziło. Nawet nie musiał tego mówić, typowy facet.

— Słucham?

— Jesteś dwubiegunowy?

— Nie — otworzył szeroko oczy — a co? Skąd w ogóle takie pytanie?

Miałam ochotę warczeć, ale jakoś się powstrzymałam. Zamiast tego rzuciłam mu gwałtownie dokumenty do zniszczenia i oparłam się o blat, splatając ręce na piersi.

— Najpierw ignorujesz mnie przez dobre dwa, może nawet trzy tygodnie i zachowujesz się, jakbyśmy byli sobie obcy, a dziś co? Ocierasz się o mnie, szepczesz mi do ucha! Tak nie... nie można tak!

— Nie lubisz tego? — Jego głos obniżył się o dobrą oktawę. — Całowanie, ocieranie?

— C-co? — spytałam zbita z tropu.

Posłałam mu najbardziej skonsternowane spojrzenie, do jakiego tylko byłam zdolna.

— Wolisz inne...

— Tin! — ucięłam. — Lubię, a zresztą chodzi mi o coś innego. Co to miało być?

— Flirt.

Asystent I ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz