Rozdział 38

1.9K 182 6
                                    

🌻 Leona 🌻

Kilka tygodni później...

Powoli uczyliśmy się nowej rutyny, która skutecznie zastąpiła naszą starą. Ja oficjalnie poszłam na zwolnienie i chociaż często miewałam takie momenty, że dosłownie umierałam z nudów, nie chciałam po raz kolejny ryzykować dobrem naszego dziecka. Valentin też wychodził do pracy z nieco mniejszym zapałem niż zazwyczaj. Nagle stał się fanem pracy zdalnej i jeśli tylko mógł, wypełniał wszystkie obowiązki z mojej kanapy. Cóż, korzystałam z tego bardzo entuzjastycznie, bo kto odmówiłby siedzenia na kolanach takiemu przystojniakowi przez cały dzień? Na pewno nie ja.

Ale to nie była jedyna rzecz, która się zmieniła.

My też się zmieniliśmy.

I nasze życiowe priorytety.

Niedługo po tym incydencie w pracy Valentin zabrał się na poważnie za poszukiwanie mieszkania, w którym bez problemu zmieściłoby się dziecko. Nie dyskutowaliśmy za wiele o tym, czy byłoby to miejsce „jego", w którym po prostu bym przebywała, czy jednak „nasze". Po rozmowie w szpitalu temat został chwilowo zawieszony i żadne z nas go nie podnosiło. Podobnie sprawy miały się z naszym życiem intymnym, za którym tęskniłam coraz bardziej. Cóż, wciąż go kochałam i pragnęłam, a ciążowe hormony wcale nie sprzyjały życiu w celibacie. Miałam wrażenie, że wystarczało mi jego zadziorne spojrzenie żeby się napalić. Prawdziwa katorga.

— Złożyłem depozyt za mieszkanie — powiedział któregoś wiosennego dnia. — To, które podobało ci się na zdjęciach, to blisko stąd.

Co tu dużo mówić, dostał świra na punkcie stabilizacji i wicia gniazda.

Ten wariat kupił mieszkanie, a później zajął się całym aspektem prawnym, bo jak stwierdził, nie chciał ryzykować, że drugi raz dostanę kopniaka od życia. Uczynił mnie i dziecko swoimi całkowitymi spadkobiercami. To było szalone, jak na dwudziestosześciolatka, ale żadne moje argumenty nie mogły przemówić mu do rozsądku. Jednego dnia przyszedł z tym pomysłem, a drugiego go zrealizował. Nie było tam już dodatkowej przestrzeni na dyskusję.

Czasem depresja wciąż dawała o sobie znać.

Był nawet taki moment, że szczerze się o niego bałam. Przyszedł wtedy w środku nocy z torbą pod pachą i z rozpaczą w oczach. To były nasze początku w godzeniu się, więc zimna za oknem była naprawdę sroga, a on miał na sobie tylko dresy. Był zawstydzony własną słabością.

— Mam ochotę zdjąć zegarek — wyznał z trudem.

— Chodź.

Przytuliłam go naprawdę mocno.

Wciągnęłam do środka.

A później zrobiłam wszystko, co tylko przyszło mi do głowy, by poczuł się odrobinę lepiej. Szczerość między nami weszła na kompletnie nowy poziom, od kiedy mieliśmy zostać rodzicami. Czasem słowa prawdy kosztowały go naprawdę dużo, ale nie ukrywał już swoich problemów. Opowiedział mi wszystko, nawet to, że czasem w gorszych epizodach nie potrafi zmusić się do rzeczy tak prostych, jak prysznic, czy umycie zębów. Ciężko mi było w pełni zrozumieć umysł osoby chorej na depresję, bo nigdy tego nie doświadczyłam, ale robiłam co mogłam, by okazać wsparcie. Wciągnęłam go pod strumień gorącej wody, czule umyłam mu włosy, a później umyliśmy razem zęby jak stare małżeństwo. Chciał spać na kanapie, jak zazwyczaj w tamtym czasie, ale zaciągnęłam go do sypialni, gdzie zasnęliśmy ciasno przytuleni.

Kiedy obudziłam się następnego dnia rano, jego już nie było, bo musiał wyjść do pracy.

Były za to słoneczniki w wielkim wazonie.

Naprawdę się starał.

Naprawdę się zmieniał.

Nie miałam co do tego żadnych wątpliwości.

Bez przerwy czytał o niemowlakach, o diecie, dosłownie o wszystkim. Gotował zdrowe i zbilansowane posiłki, a potem wpychał je do mojej zamrażarki, gdybym akurat była głodna, a jego z jakiegoś powodu nie było w pobliżu. Zawsze był. Nie mógł się powstrzymać, a ja nie chciałam, by odchodził.

Minęły tygodnie, zanim na nowo poczułam się z nim swobodnie. Zanim nadszarpnięte zaufanie uleczyło się, by stać się silniejszym, niż wcześniej. I przyszedł dzień, kiedy zmieniłam zdanie odnośnie jego propozycji małżeństwa, tak po prostu. To był impuls.

Mój brzuch stawał się uroczo okrągły i nie mogłam już dłużej ukrywać ciąży. Akurat oboje śmialiśmy się z czegoś, gdy wmasowywał mi balsam w skórę, kiedy poczuliśmy coś. Ruch. Niby lekki, a jednak na tyle zauważalny, że oboje zastygliśmy niczym posągi.

— Czy to... — zaczął zdławionym głosem. — Czy to dziecko?

Kiwnęłam głową.

I znów to poczuliśmy.

Jego twarz? Nigdy nie widziałam u mężczyzny czegoś takiego. Fascynacja, wzruszenie, zdziwienie pewnie trochę też. W jednej chwili kompletnie żartowaliśmy z jakiejś nieznaczącej sprawy, a w drugiej on patrzył na mnie z kompletnie załzawionymi oczami.

A moje były dokładnie takie same.

— Czy twoje pytanie jest wciąż aktualne? — spytałam cicho.

— Jakie? — zmarszczył brwi. — Mówisz o...

— Wciąż chcesz, żebym była twoją żoną?

Zaśmiał się i wytarł wilgotne policzki.

— Chyba sobie żartujesz. Oczywiście, że chcę.

— Więc odpowiedź teraz brzmi „tak", Tin. Tak.

Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście, kiedy całowaliśmy się na mojej wysłużonej kanapie, otoczeni kartonami naszykowanymi na przeprowadzkę. Jakimś cudem znaleźli szczęście w sobie nawzajem, chociaż przecież byliśmy tak różni. Koniec końców, to nie miało żadnego znaczenia.

Miałam w swoim życiu wiele takich chwil, kiedy traciłam nadzieję.

Poddawałam się.

Nie walczyłam, po prostu płynęłam z prądem.

Ale to się zmieniło. Pierwszy raz od wielu lat płakałam z czystego wzruszenia, z tego nadmiaru dobrych emocji, które dosłownie rozsadzały mnie od środka. Nie byłam już młodą, naiwną dziewczyną, która napakowana ideałami chciała cokolwiek przysięgać. Wiedziałam, że życie to idealny balans dobrych i złych chwil, a nie było nikogo innego, z kim chciałabym się z nimi wszystkimi zmierzyć.

— Tylko z tobą — szepnęłam, tuląc go mocno. — Tylko z tobą...

***

Nie zapomnijcie wpaść na moje social-media:

Instagram: elianalascaris_autorka

Facebook: Eliana Lascaris - strona autorska

Twitter: elianalascaris

Jeśli używacie Twittera to będę bardzo wdzięczna, jeśli podzielicie się swoimi wrażeniami pod hashtagiem #asystentwatt <3

Asystent I ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz