Rozdział trzeci

765 41 52
                                    

Cały weekend minął mi w dobrej atmosferze. Od piątku, aż do niedzieli rano byłam u Kayi, z którą spędziłam miło czas oglądając filmy, śmiejąc się czy nawet obgadując ludzi nam dobrze znanych.

A kiedy wróciłam do domu nie zastałam ani Niny ani Melanie, więc zamknęłam się w pokoju i odrobiłam lekcje jak i się trochę poczułam. A to wszystko zajęło mi dość sporo czasu, dlatego nawet nie schodziłam do nich na kolację. Rano też się minęłam z nimi. Po pierwsze nie chciałam patrzeć na Ninę, a po drugie ojca jak nie było, tak dalej nie wrócił.

Nie wiem co się z nim dzieje, bo nawet nie odpisuje mi na wiadomości co jest bardzo dziwne, ale wiem, że żyje, bo oczywiście już rozmawiał z Niną, która darła się na cały dom gadając z nim jak to ona się stęskniła za nim.

A mój samochód dalej siedział w warsztacie, dlatego do szkoły pojechałam z Kayą i jej mamą, która jak to zawsze mnie wypytała o dosłownie wszytko co związane z Niną.

Ciocia Laura jej po prostu nienawidzi i gardzi, ale to jest tu raczej logiczne, skoro mąż jej przyjaciółki zdradzał ją z tą dmuchaną pustą lalą, jak to mówi ciocia.

Dlatego też wiem, że jeżeli Nina zrobi coś mi to mogę pójść do cioci Laury. Kiedyś już była sytuacja gdzie zamieszkałam w domu Kayi, bo Nina niby niechcący, bo w nerwach dała mi z liścia. Kiedy ciocia Laura się o tym dowiedziała to spakowała moje walizki i zabrała mnie do siebie.

To nie była za przyjemna sytuacja..

A aktualnie czekałam na Kaye koło szafek. Dziewczyna poszła do biblioteki oddać jakąś lekturę. Po chwili wróciła, ale jej mina była tak jakby przerażona?

- Co jest? - spytałam patrząc na dziewczynę uważnie.

- Chodź - pociągnęła mnie za rękę i zaczęła kierować się do wyjścia ze szkoły - Byłam w bibliotece i spojrzałam przez okno. I wszystko git ludzie przychodzą, przyjeżdżają do szkoły i takie tam, ale musisz coś zobaczyć - wszyłyśmy wreszcie z budynku.

Na pierwszy rzut oka nic szczególnego nie zauważyłam. Nie rozumiałam co chodzi dla Kayi obserwowałam uważnie parking, ale wzrokiem nic podejrzanego nie zauważyłam. Już byłam pewna, że Kaya przyciągnęła mnie tu, bo zobaczyła jakiegoś kota.

Ale gdy spojrzałam w lewą stronę, w stronę gdzie Christian i chłopcy parkują swoje fury, zrozumiałam natychmiastowo. Zrozumiałam to i za bardzo. Connor to on przyciągał moją uwagę najbardziej. Jego twarz była cała w siniakach i widać, że nie za dobrze trzymał się na nogach. Coś było nie tak. I wtedy też przypomniałam sobie słowa wypowiedziane w piątek, w tamtym obrzydliwym miejscu gdzie poznałam sympatyczną czarnowłosą dziewczynę.

- Connor chodź na miejsce - powiedział jakiś mężczyzna, a potem wyszedł.

Moje głupie myśli zaczęły się łączyć. Tak wiem, że nie jeden Connor mieszka w Irvine, mogło być tysiące osób o takim imieniu, lecz moja podświadomość mówiła, że coś tu nie jest grane. I jeżeli okaże się, że moje przypuszczenia okażą się prawdą.. Boje się myśleć czego jeszcze nie wiem o tym mieście, w którym mieszkam przecież od dziecka.

- Czaisz ciekawe z kimś się pobił - westchnęła - Przecież Connor to był zawsze spokojny chłopak, on nawet muchy by nie zabił - zaczęła mamrotać - Halo żyjesz - moje myślenie wreszcie przerwała Kaya.

- Tak tak.. yyy zamyśliłam się sorka. Chodźmy już lekcje - zaproponowałam, a dziewczyna przytaknęła moim słowom. Znowu ruszyła do wejścia szkoły.

Poszłam za nią, ale poczułam kogoś wzrok na sobie, odwróciłam się i zaczęłam rozglądać za tym palącym wzrokiem. I wreszcie zobaczyłam piwne tęczówki, które patrzą na mnie z czymś czego jeszcze nie spotkałam. Spojrzałam na właściciela tych oczu i pokręciłam głową na boki. Po tym gdzieście szybko się odwróciłam i dogoniłam Kayę, która już była w szkole i czekała na mnie.

S.A.K - Dzień I NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz