Rozdział XXVI

426 21 17
                                    

2/2

18 stycznia (wtorek)

Melodia piosenki Seleny Gomez - Back to you rozbrzmiała po całym samochodzie. Byliśmy w drodze do tak zwanej "bazy" gdzie trzymają matkę chłopak, który wstrzyknął mi lek usypiający. Chciałam przynajmniej przez chwilę zapomnieć o tym, więc gdy chłopak nie widział podgłośniłam muzykę w radiu i zaczęłam śpiewać trafiając na słowa, które były w jakimś topniu realne

-You could break my heart in two. But when it heals, it beats for you. I know it's forward but it's true - śpiewając na pozór zwykłe słowa piosenki czułam jakby miały jeszcze jedno skierowanie.

Chłopak nijak skomentował moje zachowanie, jedynie uśmiechnął się pod nosem i dalej siedział skupiony na drodze.

Ale tej jego uśmiech pod nosem to już coś, wcześniej gdy pokłóciliśmy się u niego w mieszkaniu o to że jadę, myślałam że będzie chodził cały dzień wkurwiony. Clyde nie począł się do tego by zabrac mnie ze sobą, a jego wymówką było to że jestem jeszcze słaba. SŁABA czaicie? Ja słaba przecież on mnie obraził ty tylko. Ja mam pełno energii zawsze. Prawie zawsze.

- I wanna hold you when I'm not supposed to. - kolejne słowa wydostały się z moich ust - When I'm lying close to someone else. - chłopak spojrzał chwilowo na mnie po czym znowu wrócił do drogi - You're stuck in my head and I can't get you out of it. - nie wiedząc dlaczego kolejne słowa zaśpiewałam patrząc na profil chłopaka.

- If I could do it all again. - Tym razem słowa wyleciały z ust Clyda. Jego głos gdy śpiewał był taki idealny dla moich uszu - I know I'd go back to you - chłopak spojrzał na mnie i razem ze mną zaśpiewa te zdanie.


To wszystko zaczynało lecieć za daleko. Niby była to zwykła piosenka, a jednak więź jaką poczułam gdy śpiewaliśmy te słowa była prawdziwa. Wydawało mi się, że każde słowo opisuje w jakimś stopniu nas i naszą popapraną relacje.

Chwilą impulsu było to kiedy ściszyłam muzykę i odwróciłam wzrok za szybę. Nie wiem coś się stało, że to zrobiłam. Bruneta zapewne zdziwiło to, ale nie chciałam znać jego zdania na ten temat.

Po kilku naprawdę długich i ciągnących się w nieskończoność minutach dojechaliśmy do jednego z najbardziej spokojnych okolic Irvine. Na tej ulicy mieszkali raczej już starsi ludzie, bo było tu cicho od miasta i tego całego zaduchu. Jadąc przez te osiedle widziała wiele pięknych domków jednorodzinnych. Każdy miał inny kolor, niektóre były niebieskie, a inne nawet i żółte, zielone. Prawie jak cała tęcza. Jednak my zatrzymaliśmy się przy domku o kolorze beżowym. Był trochę większy od reszty domków, ale nie wnikam.

Chłopak zgasił samochód i wszedł od razu z niego. Ja jednak zostałam. Nie byłam pewna czy jestem gotowa zobaczyć matkę mojego porywacza, chyba bałam się tego. Bałam się tego kim może być ta kobieta. Może to zwykłą obywatelka, która nie wiedziała o tym co jej syn robi za nocy.

- Zbyt intensywnie myślisz mysza - odwróciłam głowę w stronę głosu chłopaka.

Otworzył mi drzwi i teraz tylko czekał aż wyjdę. Musiałam przecież to zrobić. Sama zaczęłam robić wielką awanturę o to, że jadę z nim, więc teraz powinnam wyjść z tego pieprzonego samochodu i dać radę wszystkiemu.

Jak pomyślałam to i zrobiłam. Wyszłam z czarnego mustanga i stanęłam obok chłopaka. Clyde zamknął samochód, złapał za moją rękę i pociągnął w stronę beżowego domu. Weszliśmy przez otwarta białą furtkę. Nie musieliśmy też za długo czekać, aby ktoś nam otworzył drzwi, bo kiedy doszliśmy do drzwi w nich stanęła uśmiechnięta Cassie. Tu również wyglądała ślicznie choć miała na sobie białe jeansy i do tego zielonego crop topa. Jej blond włosy były związane w rozpadającym się koku, a makijaż był bardzo delikatny. Co teraz dopiero zauważyłam to to, że dziewczyna opaliła się, co naprawdę pasowało do jej naturalnych blond włosów.

S.A.K - Dzień I NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz