Rozdział XX

390 19 7
                                    

3 stycznia (poniedziałek)

Nadszedł dzień, który jest znienawidzonym dniem przez prawie każdego ucznia szkoły. Poniedziałek to ten dzień kiedy musimy wstać rano i ruszyć swoją dupę do szkoły, aby mieć obecność.

Jako jedna z niewielu ludzi na tym świecie, uwielbiałam poniedziałki. No znaczy prawie. Nienawidzę wstawać, bo jestem śpiochem i gdybym mogła to bym spałą ile tylko chce. Ale pomijając ten szczegół mojego długiego spania, to naprawdę lubiłam i lubię chodzić w poniedziałki do szkoły. Lubiłam to kiedy zaczynał się tydzień, bo wtedy najmniej widziałam Alinę, poza tym siedzenie w szkole powoduje u mnie, że czuje się bezpieczna w jakimś sensie.

Kiedyś nawet marzyłam, aby zostać nauczycielką matematyki i zburzyć teorie, że każda baba od matmy to wiedźma. Teraz już wiem, że do nauczycielki byłoby mi daleko, bo za szybko się denerwuje i bałabym się o swoich uczniów i o ich zdrowie, psychiczne oraz fizyczne.

Dwa miesiące i dwadzieścia dwa dni.
Jedenaście tygodni i sześć dni
Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt trzy godziny.
Sto dziewiętnaście pięćset osiemdziesiąt minut.

To dokładne czasy kiedy przez próg szkoły wszedł Clyde Christian LaRosa.

Teraz znowu przechodzi przez próg tej szkoły uśmiechając się na żart Matteo, który wkracza razem z nim.

Ubrany w czarne dresy z trzema paskami, i zwykłym czarnym t-shirtem, który odkrywa jego tatuaże na rękach i dłoniach. Włosy jak zawsze im to wskazane były rozczochrane na każdą stronę, ale kto by się tym przejmował. Co dziwne jego warga była rozcięta tak jak i zapewne łuk brwiowy, na którym widniał mały plaster. Popatrzyłam na drugiego delikwenta, który ubrany był w czarne jeansy i białą bluzę z kapturem, a po dobrym przypatrzeniu się zauważyłam na bluzie napis, a raczej imię przyjaciółki "KAYA". Był on mały i czarny, a w dodatku znajdował się w miejscu gdzie serce chłopaka, co było uroczą rzeczą.

Odwróciłam się w stronę przyjaciółki, ale jej już tam nie zastałam. A przecież jeszcze chwile temu szukała podręcznika do fizyki, a teraz jej szafka jest zamknięta jakby nigdy nic. Po chwili chyba cała nasza szkoła usłyszała pisk Kayi. Odwróciłam się i od razu zauważyłem pożerającą się parę, nie powiem, ale było to trochę obrzydliwe.

Popatrzyłam w stronę gdzie jeszcze chwile temu stał śmieć Clyde, ale go tam nie było, więc albo uciekł od nich jak najdalej albo...

- Hej myszko - usłyszałam zachrypnięty głos przy uchu.

Co on sobie w ogóle wyobraża, że zapomniałam o tym jak na początku całował Zoe, a potem mnie? Może i jesteśmy w udawanym związku, ale jednak oczekuje trochę szacunku do swojej osoby. I tak już połowa ludzi w tej szkole wie, że mój ex zdradzał mnie z pożal się boże z tą szmatą. Kolejnych plotek o zdradach bym nie uciągnęła.

Ominęłam sprawnie i szybko bruneta, ale ten złapał za skrawek mojej szarej bluzy i lekko popchnął mnie na nasze kolorowe szafki.

Przyznam szczerze bałam się spojrzeć w jego piwne tęczówki, więc nie ryzykowałam i odwróciłam wzrok na parę przyjaciół, którzy dalej wymieniają się bakteriami.

Ohyda.

-Dalej jesteś zła o te zdjęcie? - zaczął rozbawiony.

Nie odpowiedziałam mu, bo co niby miałam powiedzieć? Że poczułam się zdradzona i zazdrosna o te szikse? To źle by wypadło, obiecałam sobie, że nigdy nie poczuje nic do Clyda, a teraz nawet nie wiem sama czy jakaś część mnie już dawno oddała się mu.

- Odpowiadaj jak się o coś pytam Harris - oho ktoś się już wkurzył.

- Co mam ci powiedzieć? - spojrzałam na jego łagodną twarz. Szczerze? On ma chyba jakąś dwubiegunowość - To, że nie chce słyszeć plotek, że kolejny chłopak mnie zdradził? - dodałam tak cicho by tylko chłopak zrozumiał. Po jego minie widzę, że ostro się dziwił tą informacją -To mam ci powiedzieć? Czy może to, że jakaś cześć mnie poczuła się zdradzona? - zaśmiał się cicho gdy zauważyłam, że chłopak raczej nie ma zamiaru już mi odpowiedzieć.

S.A.K - Dzień I NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz