Rozdział VII

630 31 55
                                    

31 października, pod domem

Wychodząc z taksówki poprzednie zapłaciłam i pożegnałam się z taksówkarzem, który przywiózł mnie prosto pod dom.

Szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia co we mnie wstąpiło pod tym cholernym barem. Lecz jakbym miała teraz powiedzieć to z jednej strony tego nie żałuję, podobało mi się i mogę szczerze powiedzieć, że powtórzyłabym to jeszcze raz albo dwa. Bo jego usta wydawały się takie uzależniające.

Ale w mojej głowie krążyła jeszcze jedna myśl, czy teraz będziemy udawać, że taka sytuacja nie miała miejsca, a może jednak coś się zmieni między nami.

Najgorsze było to, że ja nie znałam dokładnie Christiana, jedynymi informacjami... Właśnie ja nic o nim nie wiem. Nie znam jego nazwiska, ani nie wiem jakim człowiekiem jest.

I dopiero teraz do mojej głowy wleciała wiadomość, że pocałowałam nieznajomego mi człowieka.

Przeszłam przez bramę i od razu zauważyłam jedno nieznajome mi auto, białe Audi stało na naszym podjeździe. Nie czekając na nic weszłam po schodach i kiedy już wyjmowałem klucze, aby otworzyć drzwi wejściowe one niespodziewanie same się otworzyły, a w nich stanął mój ojciec.

- A gdzie to panna była? - spytał wkurzonym rodzicielskim głosem - Miałaś być w domu, dopiero co wysłałaś z przeziębienia - otworzył szerzej drzwi i gestem ręki zaprosił do domu.

- No wiem, ale to była sprawa życia lub śmierci - wytłumaczyłam się i do tego dodałam mój wyraz twarzy, który sam za siebie mówił, że to było na prawdę poważna sprawa.

Tak całowanie nieznajomego chłopaka to naprawdę poważna sprawa Bonnie - pomyślałam

- Dobrze niech ci będzie - ojciec machnął ręką i pokręcił głową na boki - Ale teraz choć musisz poznać kogoś - dodał po chwili i zaczął kierować się w stronę salonu, a ja zaraz za nim.

- Ale kogo? - rodziciel nie odpowiedział mi, bo weszliśmy do salonu. A ja w tym momencie zamarłam wiedząc kto siedzi na kanapie obok Melanie.

Patrzyłam wprost na chłopaka, który zadawał się mnie nie widzieć bo rozmawiał z małą blondynką. Ale po chwili dwójka na głos mojego ojca odwróciła się w moją stronę.

- Bonnie poznaj Calvina, siostrzeńca Aliny - chłopak wstał z kanapy i podszedł do nas.

- Witaj jestem Calvin - wyciągnął rękę w moją stronę.

- Hej, Bonnie - odpowiedziałam i oddałam uścisk dłoni zdezorientowana co się tu własnie wydarzyło.

I chłopak miał rację pod barem, że jeszcze się zobaczymy.

- Calvin zostanie u nas na kilka miesięcy - wtrącił się ojciec - Dlatego chcę abyś wiedział młody chłopcze - zwrócił się do bruneta - Że łapy przy sobie co do mojej córki - pogroził mu mój ojciec.

A ja w tej chwili stałam z pełnym zażenowanie ma twarzy patrząc na mojego ojca, jak mierzy młodego chłopaka ostrzegający wzrokiem jak i bardzo poważnym.

- To na mnie czas - dodałam cicho i pobiegłam w stronę schodów.

***

01 listopada ( poniedziałek )

Mój weekend minął zadziwiająco szybko. W sobotę wybrałam się z Kayą na zakupy po galerii, a przez to, że dziewczyna nie umie zdecydować się co chce, a czego nie, spędziliśmy tam parę godzin. Wróciłam wieczorem nawet nie idąc na kolację. Niedzielę poświęciłam na powtórzenie materiału na następne lekcje i zapoznaniem się trochę z nowym domownikiem.

S.A.K - Dzień I NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz