Rozdział VI

633 31 60
                                    

30 października (piątek)

Pech chciał żebym zachorowała i nie mogła wyjść z łóżka przez cały tydzień. Z jednej strony bardzo się cieszę, cały czas wspominam to co stało się w piątek. Nie mogę tego wyrzucić z pamięci, nawet jak bym chciała. Może jestem głupia, ale nie mam zamiaru mówić o tym wydarzeni nikomu dorosłemu. Mogła bym wciągnąć w to sporo osób, a nie chce mieć nikogo na sumieniu, czy za wroga, więc zostawię już ten temat w spokoju.

Mój ojciec przez ten czas kiedy leżałam z gorączką w łóżku stał się znowu moim normalnym miłym tatą. A dzień śmierci mamy, spędziliśmy na oglądaniu starych albumów i wspomnieniach. Nawet kilka razy odwiedziła mnie Kaya, ale dostawa ode mnie zakaz przychodzenia, bo nie chciałam by ona też zaczęła chorować.

Przez ten tydzień dużo rozmawiałam i pisałam z Elley. Kilka razy Matteo zadzwonił, żeby spytać czy dobrze się czuje. A nawet i Connor napisał do mnie czy czegoś nie potrzebuje. Było to bardzo miłe z ich strony, ale wiadomości od tego bruneta nadal nie dostałam i chyba już nawet nie będę czekać, bo to bez sensu.

Kończyłam właśnie ostatnie zadanie z biologii i miałam wolne na dziś. Wszystkie lekcje robiłam systematycznie, by jak wrócę to nie mieć żadnych braków. Notatki z lekcji brałam od Kayi, więc z tym problemu nie było.

Po mojej chorobie już śladu nie ma. Dziś obudziłam się czując, że jestem zdrowa i nawet chciałam iść do szkoły, lecz tata jak to on powiedział, że nie ma żadnej mowy, bo powinnam jeszcze odpocząć. Więc by się z nim nie kłócić odpuściłam i zostałam. Odpaliłam telewizor, który stał na przeciwko mojego łóżka na białej komodzie. Skakałam po kanałach szukając czegoś co na dawało by się do obejrzenia, lecz nic co mogło by mnie zaciekawić nie znalazłam.

Moje, jakże kreatywne zajęcie przerwało pukanie do drzwi mojego pokoju.

- Proszę - powiedziałam głośno by osoba po drugiej stronie mnie usłyszała.

Do pokoju weszła Melanie. Blondynka była czymś bardzo przybita jak i smutna. Oczy miała czerwone i spuchnięte jakby od płaczu, jej twarz była blada, a niebieskie oczy były pozbawione życia. Tylko dlaczego?

- Coś się stało? - Spytałam miło i usiadłam na łóżku.

- Ja wiem, że nie mamy dobrych relacji, ale chciałam z kimś pogadać - popatrzyłam na nią lekko zdziwiona - Chciałam żeby mama mi jakoś doradziła, ale ta tylko machnęła ręką i kazała sobie nie przeszkadzać - z oczu Mel zaczęły płynąć łzy.

- Dziecino, to nie tak, że cię nie lubię - odpowiedziałam - Bo tak nie jest.

Bo mogła bym mówić, że nawet jej nienawidzę, ale jednak czuje jakąś siostrzana więź między mną a nią. Ale do tego się nigdy nikomu nie przyznam.

- Po prostu nie lubię twojej mamy i tyle - pokazałam aby dziewczyna usiadła obok mnie, a ona to zrobiła - Jak na razie nie mam powodu by cię nie lubić - wzruszyłam ramionami i lekko się zaśmiałam.

Jakby nie patrząc to jej matka rozwaliła nasza rodzinę, a nie ona. Mel urodziła się jako niewinne dziecko i tyle.

- Zrobić ci dwa dobierane? - spytałam po dłuższej chwili milczenia między nami.

- Jeśli chcesz to dobrze, zgadzam się - odpowiedziała dziewczyna ścierając łzy z różowych policzków, i chyba nawet przez moment zobaczyłam u niej lekki uśmiech.

Wzięłam szczotkę oraz gumki do włosów i zaczęłam czesać dziewczynę. To była tradycja moja i mamy. Zawsze, kiedy płakałam mama brała mnie do swojej sypialni i robiła dwa dobierane warkoczę. Nigdy nie zapomnę tych wspomnień, kiedy byłam małym dzieckiem i płakałam, bo tata nie chciał dać mi kolejnych ciastek po obiedzie, a mama żeby tylko odwrócić moje myślenie od płaczu rozmawiała ze mną i czesała.

S.A.K - Dzień I NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz