Rozdział XVII

485 28 19
                                    

25 grudnia (sobota)

Wstawanie z tak bardzo wygodnego miejsca jak łóżko to jakaś katorga, ale poczucie zapachu kawy, który aż krzyczy by tam pójść i zajrzeć, oczywiście wygrywa.

Przetarłam moje oczy ręką, a potem otworzyłam. Z początku nie wiedziałam gdzie się znajduje do czasu, kiedy wspomnienia z wczorajszej nocy przyszły mi do głowy. Zaśmiałam się lekko z niedowierzania, bo to co się wczoraj stało było... bardzo niespodziewane. Bo kto by spodziewał się, że Clyde Christian LaRosa zabierze właśnie mnie w to miejsce.

Odkryłam z siebie warstwę koca i zaśmiałam pod nosem, gdy zobaczyłam, że jetem w samej bieliźnie. Nie mam pojęcia jak to się stało, że spałam prawe naga przy chłopaku. No i jak ja zasnęłam? Wzrokiem przeleciałem szybko po całym pokoju, aby znaleźć coś co mogłaby założyć na siebie. Pokój był mały, ale bardzo przytulny, po lewej strony w rogu stał brązowy fotel, na którym zauważyłam jakieś ubrania, wstałam i podeszłam do miejsca. Była tam moja sukienka, no a, że niezbyt widzi mi się teraz chodzić w tej dość niewygodnej sukience to zabrałam czarną bluzę chłopaka i założyłam ją na swoje prawie nagie ciało. Minus mojego stroju był taki, że bluza nie była za długa i ledwo zasłaniała mój tyłek.

Ale w sumie gdy sobie przypomnę, że chłopak mógł mnie z rana zobaczyć w samej bieliźnie to nie za bardzo przeszkadza mi ta za krótka bluza.

Wreszcie postanowiłam już wyjść z pokoju. I pierwsze co od razu rzuciło mi się w oczy to brunet, który bez koszulki robił coś blacie kuchennym i podśpiewywał pod nosem jakieś melodie piosenki z radia. Podeszłam do niego i pod wpływem impulsu przytuliłam się do niego od tyłu. Clyde od razu odwrócił się i położył moje ręce na swoje ramiona, a potem pocałował mnie krótko w usta.

- Weźmiesz te kubki tam na taras?- zapytał zachrypniętym porannym głosem, a ja od razu przytaknęłam.

Zabrałam dwa białe kupki z ciepłą kawą i ruszyłam w stronę tarasu za domem, który już wczoraj jakoś umknął przed oczami. Przez otwarte szklane drzwi wyszłam na świeże powietrze. Od razu zauważyłam, że po lewej stronie znajduje się mały biały stolik i dwa krzesełka tego samego koloru. Odłożyłam jeden z kubków na stolik, a drugi wzięłam do ręki i ruszyłam w stronę małych schodków, które prowadziły do miejsca, w którym życie wydawało się magiczne. Przez to, że było już jasno, a słońce było widoczne nie było takiego samego klimatu jak wczoraj w nocy. Lampki już nie paliły się, a las przestał wyglądać tak bardzo upiornie, mimo tego, że były tu tylko wysokie drzewa.

Już nie dziwię się czemu marzeniem mamy Clyda było właśnie mieszkanie w takim cudownym miejscu, sama się w nim zakochałam i na pewno będzie to jedno z wielu moich marzeń do spełnienia. Wszystko jest w tym miejscu idealne. Cisza dzięki, której mogę słuchać swoich myśli. Powietrze, które mnie nie truje tym miastowym klimatem. Ten spokój kiedy nikt nie krzyczy na ciebie za każdy popełniony przez ciebie błąd. Brak fałszu ze strony tych wszystkich ludzi.

Poczułam jak kogoś wzrok patrzy na moją osobę gdzieś za mną, odwróciłam się, a na jednym z białych krzeseł siedział i popijał swoją kawę brunet, patrząc wprost na mnie. Uśmiechnęłam się niepewnie i podeszłam do niego siadając wprost naprzeciwko niego, a jego wzrok dalej był skierowany na mnie, przez co czułam się dość skrępowana.

- Nic lepszego się nie wymyśliło - w moja stronę przysunął talerz z tostami i dżemem.

- Zawsze lepsze to niż nic - zaśmiałam się i razem z chłopakiem zaczęliśmy jeść swoje śniadanie - A tak w ogóle, to kto tu teraz mieszka? - spytałam, bo już wczoraj zauważyłam, że kwiaty nie są jakieś zeschnięte tylko regularnie podlewane. No chyba, że to jakieś sztuczne, ale w to akurat wątpię.

S.A.K - Dzień I NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz