Rozdział XXIV

407 29 15
                                    

15 stycznia (sobota)

Właśnie w tę sobotę wszystko się zmieni. Przynajmniej każdy ma taką nadzieję. Ta sobota jest decydująca dla Connora, jeśli wygra walkę może odejść z ringu, ale jeśli przegra musi zostać na kolejne trzy miesiące. Dziwna zasada.

Cały tydzień aż do dziś minął mi bardzo dobrze i spędziłam go też tak. W szkole nie widziałam Clyda, poza nią też, bo chłopak wyjechał, a raczej został jeszcze w Londynie i nie wiadomo kiedy wróci. Ale gdy już postanowi to zrobić, to nie mam pojęcia co wtedy będzie.

Z jednej strony nie mam ochoty go widzieć, ale z drugiej jednak chciałabym poczuć jego obecność i bezpieczeństwo.

Nie zapominajmy też tego, że będę go trzymać lekko na dystans przez sytuacje z balkonu, kiedy to prawie straciłam życie.

Ale już koniec o tym debilu. Wyrzucam go dziś z myśli, a skupiam się tylko na tym żeby Graham wygrał.

- Dobra, Connor pojedzie ze mną, a potem go odwiozę - ogłosiła Elley gdy staliśmy wszyscy na jej parkingu przed blokiem.

- Więc ja pojadę z Kayą i Matteo - dodałam szybko i miałam zamiar ruszyć do samochodu chłopaka.

Tak w skrócie. Wszyscy na życzenie Elley zebraliśmy się u niej, aby wspólnie pojechać i przed walką dodać trochę dobrej energii dla Connora.

Tak te zdanie o dobrej energii jest głupie, ale recytuje tylko słowa, które sama Elley Morgan powiedziała.

- No spoko - zgodziła się szybko Kaya i wsiadła do samochodu chłopaka.

A ja również miałam taki zamiar, zanim poczułam bardzo znajome perfumy za sobą. I zanim zobaczyłam ten cwany uśmiech Matteo i Connora.

- No nie żartuj sobie, że pojedziesz z tym debilem - usłyszałam za sobą, po czym poczułam oplatające mnie dłonie w pasie.

Na ten dotyk moje ciało spięło się, a chłopak idealnie o tym wiedział. W głowie mógł myśleć, że boje się go i jego dotyku, ale przecież to nie o to mi chodziło.

Matteo po usłyszeniu zdania wypowiedzianego przez Clyda zrobił minę złego dziecka, któremu ktoś zabrał lizaka. I przy tym wyglądał jak takie dziecko.

- Jedynym debilem jakiego tu widzę to jesteś ty mu drogi przyjacielu - zaczyna się.

- Matteo chodź już tu!! - nie kto inny jak Kaya Mitchell właśnie spowodowała, że brunet bardzo szybko odpuścił sobie kłótnie z przyjacielem.

Zaśmiała się w duchu z tego. Matteo powoli zamieniał się w pantofla, bo na każde zawołanie Kayi był zaraz przy niej. Może trochę to słodkie, że stara się być przy niej cały czas, ale cholera powoli naprawdę zamienia się w tego pantofla. A mi się chce śmiać gdy dostaje kolejne powody do myślenia w ten sposób.

Pożegnałam się z Eli i Kayą machaniem ręki. Dziewczyny dość szybko odjechały z chłopakami tym samym zostawiając mnie tu samą z chłopakiem, którego miałam dziś wyrzucić z myśli.

Zdjęłam dłonie chłopaka z mojego ciała i popatrzyłam mu prosto w te piwne oczy, które dziwnie świeciły. Oderwałam wzrok od nich chcąc jak najszybciej dostać się na miejsce, dlatego wzrokiem też zaczęłam szukać czarnego Porsche, którego tu nie było. Za to mój wzrok odnalazł taki sam samochód jaki widziałam w Londynie.

Czary Mustang stał niedaleko nas i nie mam pojęcia jak mogłam wcześniej go zauważyć. Oczywiście od razu przyszło mi na myśl, że to chłopaka samochód, ale zdziwiło mnie dlaczego z Porsche przeszedł na Mustanga. O wiele lepiej jeździło mi się jego Porsche, więc teraz będzie ciężko przyzwyczaić mi się do Mustanga.

S.A.K - Dzień I NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz