4.

164 6 3
                                    

Po chwili wróciłam do sali z lekarzem. Przez chwilę sprawdzał odczyty, później myślał chwilę, po czym wreszcie raczył coś powiedzieć.

- Mogłaby pani opuścić salę? Muszę porozmawiać z pacjentem - moje serce stanęło, bałam się, że tacie wykryto jakąś chorobę.

- Niech pan mówi przy niej, to moja jedyna córka - moj tata, czyli wieczny optymista, nawet nie pomyślał, że coś jeszcze mogło mu się stać.

Westchnął.

- No dobrze.. Patrząc na pańskie wyniki - zrobił dramatyczna przerwę, miałam wrażenie, że wszyscy słyszą bicie mojego serca - niedługo dostanie pan wypis.

No kurde. Czy ten lekarz myślał, że to jest zabawne?

Mniejsza o to, czułam, jak ciężar ostatniej doby spada ze mnie w ułamku sekundy.

- Gdyby wszyscy mieli pańskie zdrowie, moja praca nie miałaby sensu, panie McQueen. Jestem naprawdę pod wrażeniem.

- Dziękuję, doktorze - wyszczerzył swoje wilcze kły, jak to miał w zwyczaju. Przypomniało mi się, jak mama mi opowiadała, jak, cytuję, "podrywał ją na te trójki". Podobno dentysta chciał mu je spiłować, ale się nie zgodził. Do twarzy mu w sumie.

- Niestety, mili państwo, muszę iść. Inni pacjenci się sami sobą nie zajmą - skierował się do wyjścia, cicho zamknął za sobą drzwi i już go nie było.

- pierwszy miły lekarz, jakiego spotkałam - uśmiechnęłam się do taty.

- Przepraszam cię - spoważniał nagle, co mnie zaskoczyło.

- Za co? - otworzyłam szerzej oczy.

- Chyba zepsułem ci urodziny, co? - uśmiechnął się przepraszająco, a w jego oczach, pozornie zwyczajnie pełnych energii, głęboko można było zobaczyć smutek i poczucie winy.

- Nie - zaprzeczyłam od razu - nie myśl tak, proszę. Nie lubię tych wszystkich wyścigów, diabelnej prędkości, w ogóle samochodów, ale to nie znaczy, że ty masz z tego rezygnować. Cieszę się, kiedy jesteś szczęśliwy.

- Ale dorosłym zostaje się raz w życiu.

- Dla mnie to dzień jak co dzień - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się pocieszająco.

Uśmiechnął się.

- Jestem z ciebie naprawdę dumny, [t.i].

- To ty mnie wychowałeś i z siebie powinieneś być dumny.

Usłyszeliśmy ciche pukanie i w drzwiach pokazała się mama.

- Zabije cię zanim zrobią to te twoje wyścigi - powiedziała zanim jeszcze dobrze przekroczyła próg - na zawał idzie z tobą zejść.

- Nie denerwuj się tak.

- Ja mam się nie denerwować?! -

- Złość piękności szkodzi, słońce - odpuściła dalszą kłótnię i usiadła zrezygnowana na łóżku taty.

- Nawet nie wiesz, jak się martwiłam - przeczesała palcami włosy taty. Chyba pora się ewakuować, na amory im się zebrało.

Wygrzebałam z torby mamy chrupki i jogurt do picia i wyszłam z sali. W końcu im też należy się trochę prywatności. Usiadłam na krzesełku i włączyłam telefon.

Boże.

Miałam 70 nieodczytanych z Messengera, 150 powiadomień z discorda i kilkanaście nieodebranych połączeń. Nie miałam ochoty odpisywać na to wszystko, nie teraz. Włączyłam jakiegoś clickera i grałam bez celu, jedząc chrupki.

W pewnym momencie dostałam powiadomienie SMS.

SMS.

Ktoś tego jeszcze używa?

Unknown

Słuchaj
Mam dla ciebie
Propozycję nie do odrzucenia
Tylko mnie nie ignoruj
Bo
Nie masz pojęcia
Jak trudno było zdobyć twój numer

Z kim mam przyjemność?

Jackson
Jackson Storm

Skąd masz mój numer?

Ta twoja
Cruz
Nie ma blokady w tel

GRZEBAŁEŚ W JEJ TELEFONIE?

Dobra żart
Bez przesady
Swift mi dał

...

Dobra to
Wracając
Propozycja jest
No
Tylko musimy się spotkać

Po co? Napisz i tyle

Ale
To ważne
Dzisiaj o 19 przy fontannie
Na dziedzińcu
Nie przyjmuje odmowy
Jak nie przyjdziesz sama to ja po ciebie przyjdę

...

Miło się z tobą robi interesy
Zapisz sb mój numer
Do później

Co za człowiek.

Nie chciałam tam iść, ale jakoś nie miałam nic innego do roboty . Tata i tak pewnie mnie wygoni ze szpitala, bo "jestem młoda i mam się bawić", czy cos takiego.

Poza tym co mogłoby mi się stać? Nic.

Tylko muszę się doprowadzić do stanu użytkowego, bo wyglądam jak stos siana.

Poinformowałam rodziców, że wychodzę.

Pogoda była świetna. Słońce świeciło, wręcz prażyło, jednak nie czułam tego gorąca, gdy powiewał delikatny wiatr.

Podreptałam na najbliższy przystanek.

Ta, nie mam samochodu, a na taksówkę mi żal.

Dwadzieścia minut do następnego autobusu, więc postanowiłam przejść się do następnego przystanku. Ruszyłam powoli, rozglądałam się po okolicy.

O losie, jakaś, na oko, piętnastolatka szła do mnie z telefonem w ręce. Cholera, zachciało mi się spaceru.

Szybko skręciłam w jakąś uliczkę, a następnie pobiegłam w pierwszy lepszy zakręt, zapamiętując szczegóły, aby się nie zgubić. Skręciłam jeszcze w lewo i w prawo z nadzieją, że ją zgubiłam.

Moja kondycja za to leżała z Leszkiem i nie wstawała.

Nienawidzę być popularną.

Nawet jeśli zawdzięczam to ojcu. Dał mi wiele rzeczy za które jestem mu wdzięczna, ale o rozpoznawalność się nie prosiłam i nigdy tego nie polubię. Chcę mieć życie prywatne.

Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz