- Mów, co się stało - delikatnie położyłam dłoń na jego ramieniu. Za bardzo empatyzuję ze wszystkimi na około.
Spoiler alert: niepotrzebnie pytałam.
- Courtney mnie rzuciła - zrobiłam wielkie oczy - niby było wszystko okej, ale w pewnym momencie coś jej się odwidziało. I tak znowu zostałem sam. Zamknięte koło.
- Ile czasu.. byliście razem? - zapytałam ponownie niepotrzebnie. W gardle czułam pewną obcość, temat ten był mi daleki. Jedyna podobna rzecz, jaką przeżywałam, była w pierwszej klasie liceum, kiedy Cruz straciła swoją "jedyną i niepowtarzalną miłość całego życia".
Widać, jaka jedyna. Piszczy za tym Axlerem jak skończona kretynka.
- Prawie rok - nawet mnie zabolało, a to nie mnie rzuciła dziewczyna.
Ledwo powstrzymałam się od zapytania jakim cudem wytrzymała z nim tak długo.
- To całkiem długo.. - jedyne, co z siebie wyrzuciłam.
- Myślisz, że to moja wina? - przetarł skroń i spojrzał na mnie bardzo, bardzo bolesnym wzrokiem.
- Skąd mam wiedzieć..?
- Chyba za bardzo jej się narzucałem. Była jedyną osobą, której mówiłem, co tak naprawdę czuję i przez co przechodzę - i masz babo placek. Zaczęłaś temat to ktoś musi go skończyć. W sumie dobrze, że to z siebie wyrzuci - może miała dość mojego wiecznego narzekania?
- W takiej sytuacji to normalne, że chcesz się z kimś podzielić tym, co czujesz. Może po prostu nie była w stanie patrzeć jak się męczysz i sama nie dawała sobie z tym rady..?
- Więc czemu po prostu mi tego nie powiedziała? - schował twarz w dłoniach, a ja zaczęłam lekko gładzić go po ramieniu, z czasem po plecach. W życiu nie widziałam tak roztrzęsionej osoby.
- Nie znam odpowiedzi na twoje pytania, Jack, ale masz dwa wyjścia. Albo idziesz do niej i pokazujesz, że ci na niej zależy, albo godzisz się z rozstaniem i dajesz jej żyć własnym życiem i ty sam żyjesz swoim własnym - spojrzałam mu w oczy, gdy tylko raczył na mnie popatrzeć.
- Powiedziała, że mam się jej nie naprzykrzać. Nie należę do tych, którzy namolnie próbują wmówić dziewczynie, że musi być ze mną... Nawet jeśli rozstanie było tak ciężkie, że, powiedzmy sobie szczerze, już ledwo się trzymam...
- Skoro już podjąłeś tą męską decyzję, to trzeba cię postawić na nogi - i nie chodzi mi o herbatkę pradziadka - wiem, co poprawi ci samopoczucie, ale nie wiem, czy w ogóle chcesz spróbować.
- Zrobię wszystko, byle tylko nie czuć się tak paskudnie tam pod kopułą - uśmiechnął się smutno i lekko zaciekawiony zmierzył mnie wzrokiem.
Przytuliłam go. Sama się zdziwiłam, że o tym pomyślałam, a co dopiero, gdy to zrobiłam. Ale chyba tego potrzebował, bo bezzwłocznie, w milczeniu oddał uścisk.
Przytulanie prowokuje wytwarzanie dopaminy i o dziwo na mnie również to działa. W sumie to nawet miłe.
- Żyjesz jeszcze? - zapytałam po dłuższym czasie, kiedy nie przestawał krczowo trzymać mnie przy sobie.
- Można tak powiedzieć - westchnął - a co? Masz mnie już dość?
- Nie, po prostu pomyślałam, że tak głupio sterczeć na środku niczego - na chwilę się zawahałam - może... Chciałbyś wpaść do mnie?
Zamurowało go. Nie wiem, dlaczego.
- Nie mieszkam z wujkiem, nikt cię nie pobije. Spokojnie - taki ot, żarcik kosmonaucik.
- Nie o to chodzi.. - wywrócił oczami.
- Taty nie ma, mama w pracy. Nie przejmuj się tym.
- No to w porządku - zeszło z niego powietrze - chodź - wypuścił mnie z uścisku i wstał.
- Gdzie leziesz? Do mnie w drugą stronę!
- Myślisz, że zostawię auto? - otworzył drzwi - co się tak gapisz? Wsiadaj!
Podbiegłam do samochodu i wsiadłam, uważając, aby nie trzasnąć zbyt mocno drzwiami. Jestem trochę przewrażliwiona na tym punkcie.
Ruszył miękko, żeby nie zakopać się w piasku i kamyczkach, a kiedy dotarł do asfaltu, dodał mocno gazu, nie mając świadomości, jak się boję.
Bo bałam się. Kiedy to ja kieruję, jest inaczej. Teraz nie miałam kontroli nad samochodem. Zamknęłam oczy i zacisnęłam dłonie, modląc się, żeby nie umrzeć.
- Wszystko okej? - nagle usłyszałam. Musiał zauważyć, jak blada jestem. Kiwnęłam na tak, bo bałam się przyznać, ale nie miało to większego znaczenia - chyba nie boisz się jeździć, bo nie pojechałabyś za ojca - głośno myślał - Szybkości raczej też nie, przecież na tym polegają wyścigi...
- Tylko jak nie siedzę za kierownicą. Boję się, bo nie mam kontroli nad autem. Tata kiedyś miał wypadek i tak mi zostało - wyznałam, bo wiedziałam, że prędzej czy później się zorientuje.
Zahamował. Pomału strzałka wracała na lewą stronę wyświetlacza. Ledwie odczułam zmianę prędkości, jechaliśmy z siedemdziesiąt na godzinę, a nie prawie dwieście, czyli auto było bardzo lekkie i nawet fizyka działała.
- Lepiej?
- Zdecydowanie - otworzyłam oczy i przestałam wbijać paznokcie w skórę dłoni - dzięki... Właściwie to mam pytanie. Wiem, że tak z nikąd, ale nagle mi się nasunęło.
- Słucham uważnie.
- Skąd ty właściwie jesteś? Mieszkasz niedaleko, to oczywiste, ale wokół chłodnicy jest zasadniczo sama pustynia. W dodatku mamy jedną szkołę, a jesteś tylko rok starszy, więc musiałabym cię widzieć.
- Mieszkam w środku nicości. Dosłownie. Kilka domów, jeden monopolowy i spożywczy. A do szkoły chodziłem gdzie indziej, bo... Wstyd przyznać, tu się nie dostałem - wrzucił kierunkowskaz i wjechał na uliczkę prowadzącą w zasadzie bezpośrednio do mojego domu.
- Żaden wstyd. Jedni są mózgowcami, inni mają talenty artystyczne, a jeszcze inni w sporcie - wzruszyłam ramionami.
- A jeszcze inni łączą w sobie kilka dziedzin. Przyznaj się, jaka jest twoja najgorsza średnia?
- Nie wiem... Cztery pięćdziesiąt coś...? Chyba z fizyki...
- Widać po tobie - byliśmy już pod domem, więc rozejrzał się - właściwie to nie chcę wam na prywatne miejsca stanąć-
Spojrzałam na niego jak na debila i otworzyłam bramę pilotem przytwierdzonym do kluczy.
- Jesteś moim gościem, oczywistym jest, że wjeżdżasz i stajesz tutaj.
CZYTASZ
Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x reader
Fanfictionzaimki: she/her kolor włosów narzucony wybaczcie SPOKOJNIE TU SA ZHUMANIZOWANE AUTA Pisze to specjalnie dla jednej osoby hihi Okładka: https://pin.it/3d4yRoU Oczywiście lekko edytowana przeze mnie. Możliwe, że niedługo zmienię ją na całkowicie na...