Kolejny zwyczajny dzień. Wstałam o szóstej, w końcu ponoć należę do "rannych ptaszków". Za oknem było już jasno, więc wyszłam na balkon.
Od razu poczułam, jak moją twarz otula ciepło promieni wschodzącego słońca. Oparłam się o barierkę, wpatrując w widoki.
Kocham Chłodnicę Górską.
Po chwili usłyszałam znajomy dźwięk, dochodzący z mojego brzucha.
Pora zjeść śniadanie.
Założyłam moje różowe kapcie i biały, ciepły szlafrok, po czym zeszłam na dół, do kuchni. Zajrzałam do lodówki z nadzieją, że znajdę tam masło orzechowe, ale nie było go tam.
Zamknęłam i otworzyłam lodówkę drugi raz myśląc, że tym razem jakimś magicznym sposobem się tam zespawni. Jednak nie było go tam.
Nie chciało mi się robić jajecznicy, więc postawiłam na grzanki z serem.
Modliłam się, że tym razem ich nie spalę.
O dziwo nie spaliłam.
W międzyczasie zaparzyłam sobie herbatę i naszykowałam książkę, którą będę czytać przez następne kilka godzin, zanim wstaną rodzice. Zabrałam ze sobą prowiant i lekturę, podreptałam po cichu na górę, do mojego pokoju i usadowiłam się wygodnie w leżaku na balkonie.
Nie wiem, ile czasu minęło, ale usłyszałam pukanie, zaraz po tym wyszła do mnie mama.
- Dzień dobry, słońce - uśmiechnęła się do mnie i, mimo mojego wieku, tradycyjnie ucałowała moje czoło. Można się spodziewać, że je wytarłam, ale nigdy tego nie robiłam i raczej się to nie zmieni.
- Hej, mamo.. - oddałam uśmiech, na widok mojej mamy raczej ciężko się nie uśmiechnąć.
- Długo już nie śpisz? - spojrzałam na zegarek. Matko moja, już po jedenastej!
- Nie zauważyłam, która godzina i sterczę tu jak walec! - zerwałam się jak poparzona i wbiegłam do pokoju, szybko wzięłam pierwsze lepsze ubrania z szafy i pobiegłam do łazienki, aby się ubrać.
Po prostu miałam iść o jedenastej na lody z Cruz. Jest ode mnie starsza, ale dogadujemy się świetnie.
Zbiegłam piorunem na dół, gdzie brunetka już na mnie czekała.
- ...Więc jedzie pan do Kalifornii, panie McQueen, prawda? - tylko słyszałam jej głos, ale w głowie widziałam tą nadzieję w jej wielkich, brązowych oczach. Jest fanką wszelkich wyścigów i motoryzacji, czego nie można powiedzieć o mnie.
"Tato, błagam powiedz, że nie, błagam nie.."
- Jasne, dlaczego miałbym nie jechać? - na samą myśl uśmiechał się do siebie.
- Hej... - powiedziałam cicho, bo chciałam jedynie dać znać o swojej egzystencji, a nie przerywać rozmowę.
- [t.i]! - ojciec rozczochrał mi włosy, które i tak były już w nieładzie - Ranny ptaszek zaspał?
- Ranny ptaszek czytał książkę - spojrzałam na przyjaciółkę - wybacz, Cruz..
- Nic się nie stało, przynajmniej mogłam zamienić słowo z moim idolem! - iskierki radości błysnęły w jej oczach.
Ta.. Cruz też chce kiedyś profesjonalnie rajdować i na wzór, jak zapewne wielu innych, upatrzyła sobie mojego ojca.
Pożegnałam się z rodzicami i ruszyłam w stronę najbliższej lodziarni.
- Masz jakąś rzadką minę, [t.i], co się stało?
- Wyścig w Kalifornii jest w moje urodziny. Zawsze jakiś wypada akurat w ten dzień. Rok w rok - ostatnie zdanie powiedziałam z lekką złością i wyrzutem - i co roku, poza kasą i tortem od mamy, dostaję wejście do boxu.
- Może porozmawiaj z mamą, ona napewno coś wymyśli..
- Nie chcę, żeby ojciec rezygnował z wyścigu ze względu na mnie. Poza tym, to by nie przeszło.
- Nie musi rezygnować - stanęłyśmy przed przejściem dla pieszych i rozejrzałyśmy się - wyścig nie trwa cały dzień - poklepała mnie po plecach, uśmiechając szeroko.
- Mam złe przeczucie. Aż ciarki mnie przechodzą na myśl o tym wyścigu - ruszyłyśmy przez pasy na drugą stronę jezdni.
Poszłyśmy do naszej ulubionej lodziarni. Cruz klasycznie wybrała lody o smaku mango i czekolady, a ja tym razem wybrałam cytrynowe i jogurtowe.
Słońce grzało niemiłosiernie, więc musiałyśmy pospieszyć się z konsumpcją.
Trochę żal, bo lody były naprawdę dobre.
- Dalej nie masz ulubionych lodów? - zagadała do mnie moja przyjaciółka. Była umazana lodami od brody po czubek nosa, ale to nie było dziwne w jej wykonaniu.
- Tylko ty jesz codziennie te same, Cruz.
- Jestem pewna, że nie tylko ja. Poza tym, dziwisz mi się?
- Tak - odparłam - nie rozumiem, jak można lubić mango. I to w połączeniu z przepyszną czekoladą. Fuj, marnotrawstwo.
- Powiedziała osoba, która je pizzę z ananasem. Jak można łączyć pyszną pitcunię z jakimś podrzędnym ananasem? 0 taste.
- Ej, ale nie obrażaj mi mojej ulubionej pizzy, kpopiaro - spojrzałam na nią wymownie.
- To ty w kółko słuchasz jakiejś podejrzanej muzyki! - ugryzła rożek, który zachrupal przyjemnie dla ucha.
- Przynajmniej nie słucham BTS.
- KIEDY JA NIBY SŁUCHAŁAM BTS?!? - udawała, że zakrztusiła się lodem.
- Może zajrzyj na Spotify? Odświeży ci się pamięć - uśmiechnęłam się wrednie.
Wyciągnęła z kieszeni telefon, włączyła go i zdziwiona spostrzegła, że na wyciszonym telefonie leci jej jakaś k-popowa playlista.
Popatrzyła na mnie wkurzona.
- TO TY, SZUJO MALA!
- Co mówiłaś? Tu z góry nie słychać. Powtórz głośniej - wciąż robiłam jej na złość. Tylko w jej towarzystwie się tak zachowywałam, bo nie miałam innych przyjaciół, czy bliskich znajomych.
- Mam na ciebie focha do końca dnia. Nie, tygodnia.
- Już widzę, jak zawzięta Cruz Ramirez nie odzywa się do mnie, [t.i] McQueen - zachichotałam - daję ci dziesięć minut, góra piętnaście.
Burknęła coś niezrozumiałego i dalej siedziałyśmy w ciszy.
Równo gdy wybiło dziesięć minut odkąd powiedziała, że się na mnie obraża, odezwała się.
- Chodźmy do biblioteki - popatrzyła na mnie prosząco - potrzebuje wypożyczyć lekturę...
- Mówiłam - pokazałam jej zegarek, na co prychnęla.
- Biblioteka.
- no dobrze, chodźmy - ruszyłyśmy w stronę tego cudownego miejsca, z którego przeczytałam prawie wszystkie możliwe książki, poza romansami. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło.
Wypożyczyła książkę i ruszyłyśmy do parku. Tam spędziłyśmy resztę dnia.
×××××××××××××××××××××××××××××××××××
Jak coś nie mam nic do bts tak jak bohaterki, cała konwersacja jest na żarty.
Miłego dnia/wieczoru/nocy 💗
CZYTASZ
Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x reader
Fiksi Penggemarzaimki: she/her kolor włosów narzucony wybaczcie SPOKOJNIE TU SA ZHUMANIZOWANE AUTA Pisze to specjalnie dla jednej osoby hihi Okładka: https://pin.it/3d4yRoU Oczywiście lekko edytowana przeze mnie. Możliwe, że niedługo zmienię ją na całkowicie na...