18.

130 10 16
                                    

Stało się niemożliwe.

Storm ucichł.

Dosłownie, widziałam go tylko w trakcie wyścigu i stety niestety, kiepsko mu wczoraj poszło. Później rozpłynął się w powietrzu. Nie spojrzał na mnie ani razu od naszej poprzedniej rozmowy i nie wiem, czy to dobry, czy zły znak.

Swoją drogą wciąż byłam nieco zmieszana. Ja mam go nie zostawiać? Przecież mnie nawet nie ma w jego życiu. No może czasem się kłócimy, ale to on zaczął. I jeszcze nie lubi mnie, bo mam, uwaga, pełną rodzinę.

Z drugiej strony... Nie wiadomo, co może dziać się w jego głowie, gdy jest w złym stanie psychicznym...

Zmartwiłam się. Sama się spędziłam w ten stan i mogłam sama sobie tylko dziękować.

Poczłapałam do jego apartamentu, gdzie zaczepił mnie jakiś chłop w garniturze, zapewne ochroniarz.

Pov Jackson bo tak lepiej wyjdzie

- Niech mnie pan nie dotyka! Nie jestem jakimś włamywaczem do cholery! - usłyszałem za drzwiami. Nie chciało mi się wstawać, więc to zignorowałem. Ułożyłem się wygodniej chciałem już pójść spać, tylko zawsze musi być jakieś ale - Puszczaj no! Ała!

Gdy zorientowałem się, że jest to smarkata McQueen, coś kazało mi ruszyć cztery litery i zerwałem się nieco za szybko, jak na mnie. Podszedłem do drzwi wejściowych, a następnie otworzyłem je dość gwałtownie.

- Co się tu dzieje? Próbuję spać - burknąłem, ale chwilę później coś się we mnie zagotowało. Typ z ochrony, z nieznanych mi przyczyn trzymał tą prawie blondynę za wykręconą rękę - puść ją debilu, bo jej rękę ze stawu wykręcisz - już chciałem podejść do osiłka, ale posłusznie wykonał polecenie i puścił ją. Potarła nadgarstek i spojrzała wrogo na typa - idź stąd. Już cię nie ma, albo zgłoszę twojemu przełożonemu, że stosujesz przemoc wobec rodziny zawodnika - oczywiście i tak to zrobię - Wszystko w porządku? - Spytałem tylko z przyzwyczajenia, bo jej nadgarstek zaczynał z czerwonego koloru przechodzić w siny.

Pov ty

Zasugerował mi, żebym weszła, wiec tak zrobiłam. Nie wiem po co, ale odważyłam się wejść do środka, w końcu po to tu przyszłam.

- Wykręcił mi rękę.. no prawie wykręcił, ale boli - odpowiedziałam nieco speszona i zmieszana zaistniałą sytuacją. Jest podejrzanie miły.

- Trzymaj - rzucił mi okład, który jakimś cudem złapałam - co cię sprowadza do tej części budynku?

- chciałam... - zawahałam się, czy nie skłamać. Co jeśli mnie wyśmieje..? Lub, co gorsza, znowu stanie się okropnym Stormem? - zaczęłam się o ciebie martwić. Nawet jeśli cię nie lubię.

- Nie ma co, trzymam się.

Kłamca.

- Wyglądasz jak cień człowieka - spojrzałam wymownie. Czułam, że jak coś źle pójdzie, to się potężnie pokłócimy. Niby nic nowego, ale jednak nie miałam na to ochoty.

- Bo tak naprawdę nie żyję od czterdziestu lat. Nie powinnaś mnie nawet widzieć - czy on ostatnio oglądał lakarnuma?

- Ale śmieszne. Widzę, że masz niespełnione marzenie stanięcia na kabaretowej scenie dwójki - odpowiedziałam sucho - nie zmieniaj tematu.

- Nie twoja sprawa, jak się czuję.

- Zacznij lepiej maskować zmęczenie i zaczerwienione oczy, to pogadamy.

- Bo ty jesteś świetna w ukrywaniu emocji, widziałem na własne oczy - spojrzał na mnie gniewnie. Jednak my nie jesteśmy w stanie być w jednym pomieszczeniu i nie rozpętać wojny.

- Jeżeli sobie z tym nie radzisz, po prostu pójdź do psychologa, jaki masz problem? Nie zmuszę cię do wygadania mi.

- Czy ja ci wyglądam na wariata?

- Bardziej na debila. Do psychologa można iść tak poprostu, profilaktycznie, jak do lekarza rodzinnego z przeziębieniem, zanim bawisz się zapalenia płuc. Nie trzeba mieć schizofrenii, czy borderline, ani żadnego innego zaburzenia! - gdyby wzrok mógł zabijać, leżałby martwy.

- Mówię przecież, że nic mi nie jest!

- Gdybym tak mówiła, już dawno skończyłabym z ciężką depresją - wierciłam mu w mózgu dziurę - po pierwszym wypadku taty mama zapisała nas do psychologa i z własnego doświadczenia wiem, że to pomaga, a chyba nie jestem, jak to określiłeś, "wariatką"?

Jackson zamknął się. Chyba skończyły mu się argumenty. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu pan i władca świata przemówił.

- Nie chciałem cię urazić. Może i jesteś cholernie upierdliwa i głupawa, to nie jesteś wariatką.

- Mam to wziąć jako komplement?

- Może połowicznie.

Tym razem nastała bardzo niezręczna cisza. Usiadł na kanapie, wiec zrobiłam to samo.

- Przepraszam.

Chwila, czy ja się przesłyszałam?

- Co-

- Pzzepraszam - spuścił głowę. Wyglądał na naprawdę przybitego.

Nie wiedziałam, jak zareagować. Myślałam, że zacznie krzyczeć na mnie, albo się obrazi, ale nie, że mnie przeprosi.

- Ale właściwie za co? - spytałam skołowana.

- Jestem dla ciebie okropny. Bez powodu. Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale kiedy cię widzę, ten diabełek na ramieniu wstaje z grobu - cóż za wyznanie. Nie spodziewałam się.

Westchnęłam.

- No dobra, wybaczam. Ale postaraj się tego diabełka zamknąć w trumnie i nie wypuszczać.

Uśmiechnął się. Słabo, ale jednak.

- Dziękuję... Właściwie, wolno się zapytać, co to za nową fryzura stylizowana na twojego ojca?

- Ummmm... - spanikowałam - to ten... Odrosty?

Nie chciałam kłamać, szczególnie, że dopiero co się pogodziliśmy, wiec dotychczas moj najgorszy wróg poznał mój ogromny sekret.

- Czyli jesteś brunetką? - Ale dedukcja.

-...No... Ale nie mów nikomu, proszę... - chciałam zapaść się pod ziemię. Nikt poza moimi najbliższymi nie znał tego sekretu. To niby tylko włosy, ale bardzo wprawiały mnie w dyskomfort.

- Wstydzisz się? - zapytał chyba szczerze zdziwiony. Jednak tryb sherlocka pozostawił włączony. Może mu się jeszcze przyda, niech oszczędza.

- Wyglądam idiotycznie w ciemnych włosach. Tylko po rozjaśnieniu mój wygląd nabiera sensu. Inaczej sprawiam wrażenie zszytej z kilku osób.

- Nie przesadzaj - oparł się i ułożył wygodniej na kanapie - według mnie nie byłoby różnicy.

- Bo jesteś facetem. Cudem jest to, że w ogóle zauważyłeś to coś, co mam na głowie.

- W sensie siano? - chyba chciał oberwać. Przycedziłam mu poduszką - ej, ale to za co?!

Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz