9.

135 2 12
                                    

- Jedno kółko - powiedziałam z wyjątkowo pewnym siebie wyrazem twarzy.

- Jedno? Naprawdę? - popatrzył na mnie z jadem i podejrzliwością, co tym razem łaskawie zignorowałam.

- Jedno.

- Gadaj, jaki jest haczyk - powiedział nie patrząc już na mnie. Skanował całą drogę, jaką miał za chwilę przebyć.

- Kręcisz w prawo, jedziesz w lewo - odparłam z uśmiechem, po czym dodałam - Guido, czyń honory.

- Że co?! Jaki debil by to powiedział?! Wiesz ty w ogóle jak się kieruje?! - chyba udało mi się go wkurzyć. Jeśli nie balansuje się na cienkiej krawędzi furii i zirytowana z frustracją, Storm potrafi być zabawny.

- Przypomnij mi, kim jest mój tata? - nastawiłam ucho, a on jedynie usiadł zgaszony w samochodzie.

Z resztą ja zrobiłam to samo, bo za chwilę mieliśmy startować.

Teoretycznie Jackson powinien mieć przewagę ze względu na jego sporą wiedzę fizyczną, jednak samochód trzeba czuć.

Do sportu trzeba podejść z sercem.

No dobra, po prostu trzeba odróżniać piach od asfaltu.

Generalnie, poza tym, że zwolnił przed pochylnią, popełnił jeden błąd. Skręcił w lewo, a nie w prawo i wjechał w kaktusy. gdy tylko przejechałam linię mety, poszłam na skraj wyjeżdżonej już drogi i kucnęłam.

- Wyjedziesz, czy mam iść po ciągnik?! - wydarłam się bez krzty ironii.

- Przestań się ze mnie nabijać, kretynko! - próbował wyjechać z dziury, jednak średnio mu to wychodziło.

- Nie nabijam się? Chcę ci pomóc - wyciągnęłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.

- Siemanko, [t.i]! Jak tam zdrówko?

- Hej.. mam mały problem... A raczej mój - odchrząknęłam znacząco - znajomy ma problem.

- Jak mogę pomóc moja droga?

- potrzebujemy Złomka.

- Moj Złomek stary ale jary! Powiedzże, gdzie jesteście, moja droga, a za chwilę przyjedziemy z odsieczą!

- Znajomy wpadł w kaktusy - zachichotałam.

- I wszystko jasne! Zjawię się w mgnieniu oka!

Rozłączyłam się i krzyknęłam do Storma, który psioczył na mnie pod nosem.

- Za chwilę przyjedzie pomoc!

- Co wy możecie mieć w tej dziurze?! - znowu spróbował wyjechać - Pieprzone zadupie.

- To wcale nie zadupie - odpowiedziałam nieco urażona, kiedy usłyszałam, że Mater faktycznie zjawił się z prędkością światła.

- Któż to przesiaduje w kaktusach - zarzucił hak, który zahaczył się o samochód i zaczął wciągać Jacksona do góry, podśpiewując - dentysta.. sadysta... sialalala...

Gdy Storm został bohatersko wyciągnięty z rowu, Mater zechciał zobaczyć, kogo właściwie wybawił.

- Eww... Mogłem go nie wyciągać - powiedział, krzywiąc się i mrużąc oczy, tak jak miał w zwyczaju.

- Jakiś problem? - obruszony czarnowłosy spojrzał na przyjaciela taty - no słucham, graciarzu.

Mater wyraźnie poczuł się dotknięty, a Jackson patrzył na niego z nieuzasadnioną wyższością.

- Nie masz prawa wyzywać moich przyjaciół.

- A nie jest graciarzem? No właśnie.

- W twoich ustach wszystko brzmi jak obelga. Kiedy w końcu zrozumiesz, że plujesz jadem? - już chciał coś dodać, jednak nie dałam mu dojść do słowa - Zamknij się, gdy do ciebie mówię. Przegrałeś wyścig, wpadłeś w kaktusy i gdyby nie ten "graciarz" mógłbyś się pożegnać z samochodem, a teraz zamiast mu dziękować za uratowanie, wyzywasz go i patrzysz z wyższością jakbyś był w jakikolwiek sposób lepszy od niego. Uprzedzę cię. Nie, nie jesteś od niego lepszy.

Zatkało go chyba.

- HAHA! Zaorany! - Mater zaśmiał się, gdy zobaczył zdziwioną minę chłopaka. Mimo, że ma ponad trzydzieści lat jest bardzo emocjonalny. I za to między innymi go lubię.

Jackson spalił buraka, chcąc się odgryźć, jednak nie wiedząc jak. Wsiadł do auta, trzasnął drzwiami i odjechał.

- Musiałam mu to powiedzieć, mimo że wiem, że nic sobie z tego nie zrobi. Może kiedyś do niego dotrze, że jego zachowanie jest beznadziejne - powiedziałam z nadzieją.

Mater westchnął i wsiadł do swojego samochodu, którego w chłodnicy nazywamy Złomkiem i odjechał.

Powinnam wracać do hotelu. Wujek Hudson pewnie już na mnie czeka, tata z resztą też. Nie powinnam się spóźniać. Wsiadłam więc do auta i również zawinęłam się z pustyni.

Wujek wręcz skakał, gdy po raz kolejny poprawiłam czas. Naprawdę.

Tata oczywiście wszystko oglądał i prawie unosił się w powietrzu z dumy, a ja byłam zestresowana przez cały czas. Nie podobało mi się to, że poza wujkiem ktoś jeszcze mnie oglądał, ale z drugiej strony przecież na wyścigu, w dodatku finale sezonu, będzie mnóstwo ludzi i większość będzie patrzeć na czarny, zielony i czerwony samochód na czele. W końcu stanowimy trójkę faworytów.

Jakoś przetrwałam trening i od razu po nim otrzymałam wiadomość od Cruz.

🌻Cruz🌻

Hejhejhejhej 🥺

No hej, coś się stało?

IDZIEMY NA ZAKUPY⁉️ skończył mi się błyszczyk i połowa żółtych cieni 😭😭😭

L
Może dlatego, że wiecznie ich używasz?

NO BO
ŻÓŁTY TO MÓJ KOLOR.

Prawda. Nie mówię przecież, że nie
Ale to nie oznacza, że muszę z tobą przemierzać pół miasta i całą galerię...

No błagam cię 😭

?

Chodź ze mną‼️może wybiorę cos nowego pod twoim wpływem

Może mnie to przekonuje... Ale nie wiem

pROSZĘ!
BLAGAm‼️

A co będę z tego miała?

ZALEZY FZEGO OCZEKUJESZ😐

przyjdziesz do mnie, walniemy się na wyrko i będziemy oglądać coś na netflixie

TO CZYSTA PRZYJEMNOSC 🥺💗
A BEDE MOGLA CIE UMALOWAC⁉️⁉️⁉️

...

PROSZEEEE😭

No dobrze.. 😰

😱
DZIĘKUJĘ BESTI‼️

I tak właśnie wplątałam się w kolejną mordęgę.

Ale czego się nie robi dla przyjaciół?

Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz