- Jedno kółko - powiedziałam z wyjątkowo pewnym siebie wyrazem twarzy.
- Jedno? Naprawdę? - popatrzył na mnie z jadem i podejrzliwością, co tym razem łaskawie zignorowałam.
- Jedno.
- Gadaj, jaki jest haczyk - powiedział nie patrząc już na mnie. Skanował całą drogę, jaką miał za chwilę przebyć.
- Kręcisz w prawo, jedziesz w lewo - odparłam z uśmiechem, po czym dodałam - Guido, czyń honory.
- Że co?! Jaki debil by to powiedział?! Wiesz ty w ogóle jak się kieruje?! - chyba udało mi się go wkurzyć. Jeśli nie balansuje się na cienkiej krawędzi furii i zirytowana z frustracją, Storm potrafi być zabawny.
- Przypomnij mi, kim jest mój tata? - nastawiłam ucho, a on jedynie usiadł zgaszony w samochodzie.
Z resztą ja zrobiłam to samo, bo za chwilę mieliśmy startować.
Teoretycznie Jackson powinien mieć przewagę ze względu na jego sporą wiedzę fizyczną, jednak samochód trzeba czuć.
Do sportu trzeba podejść z sercem.
No dobra, po prostu trzeba odróżniać piach od asfaltu.
Generalnie, poza tym, że zwolnił przed pochylnią, popełnił jeden błąd. Skręcił w lewo, a nie w prawo i wjechał w kaktusy. gdy tylko przejechałam linię mety, poszłam na skraj wyjeżdżonej już drogi i kucnęłam.
- Wyjedziesz, czy mam iść po ciągnik?! - wydarłam się bez krzty ironii.
- Przestań się ze mnie nabijać, kretynko! - próbował wyjechać z dziury, jednak średnio mu to wychodziło.
- Nie nabijam się? Chcę ci pomóc - wyciągnęłam telefon i wybrałam odpowiedni numer.
- Siemanko, [t.i]! Jak tam zdrówko?
- Hej.. mam mały problem... A raczej mój - odchrząknęłam znacząco - znajomy ma problem.
- Jak mogę pomóc moja droga?
- potrzebujemy Złomka.
- Moj Złomek stary ale jary! Powiedzże, gdzie jesteście, moja droga, a za chwilę przyjedziemy z odsieczą!
- Znajomy wpadł w kaktusy - zachichotałam.
- I wszystko jasne! Zjawię się w mgnieniu oka!
Rozłączyłam się i krzyknęłam do Storma, który psioczył na mnie pod nosem.
- Za chwilę przyjedzie pomoc!
- Co wy możecie mieć w tej dziurze?! - znowu spróbował wyjechać - Pieprzone zadupie.
- To wcale nie zadupie - odpowiedziałam nieco urażona, kiedy usłyszałam, że Mater faktycznie zjawił się z prędkością światła.
- Któż to przesiaduje w kaktusach - zarzucił hak, który zahaczył się o samochód i zaczął wciągać Jacksona do góry, podśpiewując - dentysta.. sadysta... sialalala...
Gdy Storm został bohatersko wyciągnięty z rowu, Mater zechciał zobaczyć, kogo właściwie wybawił.
- Eww... Mogłem go nie wyciągać - powiedział, krzywiąc się i mrużąc oczy, tak jak miał w zwyczaju.
- Jakiś problem? - obruszony czarnowłosy spojrzał na przyjaciela taty - no słucham, graciarzu.
Mater wyraźnie poczuł się dotknięty, a Jackson patrzył na niego z nieuzasadnioną wyższością.
- Nie masz prawa wyzywać moich przyjaciół.
- A nie jest graciarzem? No właśnie.
- W twoich ustach wszystko brzmi jak obelga. Kiedy w końcu zrozumiesz, że plujesz jadem? - już chciał coś dodać, jednak nie dałam mu dojść do słowa - Zamknij się, gdy do ciebie mówię. Przegrałeś wyścig, wpadłeś w kaktusy i gdyby nie ten "graciarz" mógłbyś się pożegnać z samochodem, a teraz zamiast mu dziękować za uratowanie, wyzywasz go i patrzysz z wyższością jakbyś był w jakikolwiek sposób lepszy od niego. Uprzedzę cię. Nie, nie jesteś od niego lepszy.
Zatkało go chyba.
- HAHA! Zaorany! - Mater zaśmiał się, gdy zobaczył zdziwioną minę chłopaka. Mimo, że ma ponad trzydzieści lat jest bardzo emocjonalny. I za to między innymi go lubię.
Jackson spalił buraka, chcąc się odgryźć, jednak nie wiedząc jak. Wsiadł do auta, trzasnął drzwiami i odjechał.
- Musiałam mu to powiedzieć, mimo że wiem, że nic sobie z tego nie zrobi. Może kiedyś do niego dotrze, że jego zachowanie jest beznadziejne - powiedziałam z nadzieją.
Mater westchnął i wsiadł do swojego samochodu, którego w chłodnicy nazywamy Złomkiem i odjechał.
Powinnam wracać do hotelu. Wujek Hudson pewnie już na mnie czeka, tata z resztą też. Nie powinnam się spóźniać. Wsiadłam więc do auta i również zawinęłam się z pustyni.
Wujek wręcz skakał, gdy po raz kolejny poprawiłam czas. Naprawdę.
Tata oczywiście wszystko oglądał i prawie unosił się w powietrzu z dumy, a ja byłam zestresowana przez cały czas. Nie podobało mi się to, że poza wujkiem ktoś jeszcze mnie oglądał, ale z drugiej strony przecież na wyścigu, w dodatku finale sezonu, będzie mnóstwo ludzi i większość będzie patrzeć na czarny, zielony i czerwony samochód na czele. W końcu stanowimy trójkę faworytów.
Jakoś przetrwałam trening i od razu po nim otrzymałam wiadomość od Cruz.
🌻Cruz🌻
Hejhejhejhej 🥺
No hej, coś się stało?
IDZIEMY NA ZAKUPY⁉️ skończył mi się błyszczyk i połowa żółtych cieni 😭😭😭
L
Może dlatego, że wiecznie ich używasz?NO BO
ŻÓŁTY TO MÓJ KOLOR.Prawda. Nie mówię przecież, że nie
Ale to nie oznacza, że muszę z tobą przemierzać pół miasta i całą galerię...No błagam cię 😭
?
Chodź ze mną‼️może wybiorę cos nowego pod twoim wpływem
Może mnie to przekonuje... Ale nie wiem
pROSZĘ!
BLAGAm‼️A co będę z tego miała?
ZALEZY FZEGO OCZEKUJESZ😐
przyjdziesz do mnie, walniemy się na wyrko i będziemy oglądać coś na netflixie
TO CZYSTA PRZYJEMNOSC 🥺💗
A BEDE MOGLA CIE UMALOWAC⁉️⁉️⁉️...
PROSZEEEE😭
No dobrze.. 😰
😱
DZIĘKUJĘ BESTI‼️I tak właśnie wplątałam się w kolejną mordęgę.
Ale czego się nie robi dla przyjaciół?
CZYTASZ
Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x reader
Fanfictionzaimki: she/her kolor włosów narzucony wybaczcie SPOKOJNIE TU SA ZHUMANIZOWANE AUTA Pisze to specjalnie dla jednej osoby hihi Okładka: https://pin.it/3d4yRoU Oczywiście lekko edytowana przeze mnie. Możliwe, że niedługo zmienię ją na całkowicie na...