49.

62 5 0
                                    

Zauważyliście, że Jack coraz częściej używa tw imienia? Jak uwusnie 🥺

Dzieje się btw

×××××××××××××××××××××××××××××××××××

- Zjedz coś w końcu, Jack - blokowałam jego wyjście z kuchni, trzymając w jednej ręce świeżo kupione bułki, a w drugiej sok porzeczkowy.

- Nie jestem głodny - odpowiedział z grymasem na twarzy, uważnie skanując moją postawę i najprawdopodobniej wymyślając, jak by tu mnie wyminąć.

- Nie jesteś głodny od wczoraj. Musisz coś w końcu zjeść bo mi jeszcze bardziej zmarniejesz - nieopatrznie wzięłam się pod boki, a Jackson wykorzystał sytuację i wyminął mnie w progu - ej! Nie ignoruj mnie!

- Nie ignoruję cię. Po prostu nie jestem głodny - sunął do swojego pokoju jak cień.

Pobiegłam za nim. Martwiłam się o niego coraz bardziej. Jadł coraz mniej i ogólnie objawiał coraz mniejszą ilość czynności życiowych. Ponadto nie chciał już robić absolutnie nic poza spaniem i ewentualnym przytulaniem mnie, kiedy czuł się bardzo paskudnie.

- Jackson Storm! - stanęłam nad łóżkiem, na którym leżał. Spojrzał na mnie z większą ilością emocji, bo nazwałam go z imienia i nazwiska.

- Tak, [t.i]?

- Nie możesz się tak marnować - spojrzałam na niego zła i zmartwiona.

- Proszę cię... Nie mam ochoty na nic... - zawinął się w koc, zasłaniając twarz.

- Nie możesz załamywać się przez całe życie - przeczesałam swoje włosy, po czym lekko za nie pociągnęłam, pokazując swoją frustrację - minęły trzy miesiące, a z tobą jest coraz gorzej zamiast być coraz lepiej.

- I co?

- Jack, ja się martwię! Przychodzę do ciebie codziennie zamiast uczyć się do matury, a ty nie słuchasz niczego co do ciebie mówię, nie chcesz zobaczyć się z terapeutą, nie chcesz wyjść z domu i w ogóle mam wrażenie, że zapomniałeś już jak wygląda prawdziwe życie - wyrzuciłam z siebie zdenerwowana, jak zareaguje.

- Wychodzę na siłownię - usiadł, zrzucając z siebie koc - poza tym nikt ci nie kazał do mnie przychodzić. Droga wolna, możesz iść uczyć się do matury.

- Dopóki nie poczujesz się lepiej, mam gdzieś tą maturę, ale przypominam, że ty też musisz ją napisać.

Udawałam, że puściłam to mimo uszu. Ale tak nie było. Chciało mi się płakać, bo nawet nie zależało mu na moim towarzystwie.

- Nic nie muszę, jestem dorosły. A ty już idź, bo matura ci ucieknie - był rozdrażniony moją uwagą. Było mi przykro do tego stopnia, że w moich oczach pojawiły się łzy.

- Ja tylko chciałam, żebyś czuł się lepiej. Próbuję wyciągnąć cię z tego dołu, rozimiesz?

- Dlaczego aż tak się poświęcasz co?! Nie zasłużyłaś na coś takiego! - zdenerwował się. Pierwszy raz od dawna pokazał jakąś inną emocję.

- Bo mi na tobie zależy, tak na przykład?! - tak jak on podniósł głos, tak i ja. I tak zaczęliśmy się nakręcać.

- Próbuję cię odsunąć od siebie od dłuższego czasu, bo cię kurwa kocham i nie chcę, żebyś mnie takiego widziała i się martwiła! A ty jesteś uparta jak osioł-

- Chcę ci pomóc, bo też cię kocham! - nie dałam mu skończyć, ale po chwili zorientowałam się, co się właśnie stało - czekaj, co?

- Co? - patrzył się na mnie szeroko otwartymi oczami - Co ty właśnie powiedziałaś..?

- A co ty powiedziałeś? - z każdą sekundą robiłam się coraz bardziej czerwona.

Byłam spalona. Juz wiedział. Przez moją głowę przebiegło milion myśli w ciągu kilkunastu sekund, kiedy i ja i on zbieraliśmy się na powtórzenie tego, co powiedzieliśmy.

- Kocham cię - powiedzieliśmy na raz. Ilość adrenaliny w mojej krwi musiała być alarmująca, aż zakręciło mi się w głowie. Całe szczęście utrzymałam się na nogach.

- Cholera, nie tak wyobrażałem sobie ten moment - zakrył twarz dłońmi i westchnął ciężko - właściwie w ogóle go sobie nie wyobrażałem...

- Ja cię przepraszam - wybiegłam do łazienki. Chciałam się śmiać, płakać, krzyczeć i w ogóle wszystko na raz. Stres mi dalej nie odpuścił i w ogóle w tamtym momencie czułam wszystko i nic na raz. Kiedy wróciłam, Jackson chyba czuł się tysiąc razy lepiej, jakby przeszedł miesiące terapii w kilka minut.

- [T.i] - wstał na mój widok i podszedł do mnie - mówiłaś poważnie..? - jego oczy chyba nigdy nie były tak pełne nadziei. A widziałam go w wielu sytuacjach.

- No... Tak - ledwo skończyłam mówić to słowo i zdążył mnie pocałować. Przestraszona byłam przez chwilę sparaliżowana, ale po kilku sekundach oddałam pocałunek.

Wciąż nie wierzyłam, że jednak nie jestem w wieszczym friendzone. Że Jack mnie chciał i że mnie pocałował, tym razem kiedy oboje byliśmy całkowicie trzeźwi.

Ilość hormonów, które mi skoczyły w tym momencie musiała być kosmiczna.

- Przepraszam cię, nie powinienem na ciebie krzyczeć - kiedy się od siebie oderwaliśmy, spojrzał mi w oczy i szczerze skruszony przeprosił mnie, a ja pokręciłam głową.

- To ja przepraszam. Wiedziałam, że ci ciężko i i tak naciskałam - przytuliłam go mocno - już nie będę, obiecuję.

- Nie będziesz, bo nie będzie powodu - pogłaskał mnie po głowie - w ogóle to my teraz jesteśmy razem?

- Pytasz się mnie, czy chcę być twoją dziewczyną, czy chcesz żebym zdecydowała za ciebie, czy chcesz ze mną być? - uniosłam brew, patrząc na niego pytająco. Szczerze to trochę mnie to pytanie denerwowało, bo w sumie chyba nie jest tak trudno powiedzieć zamiast tego "będziesz moją dziewczyną?" czy coś.

- [t.i], dobrze wiesz o co mi chodzi... - wywrócił oczami, lekko się uśmiechając.

- Tak, będę twoją dziewczyną.

Wtedy usłyszeliśmy cichy pisk zza drzwi, a kiedy Jackson je otworzył, zobaczyliśmy nieudolnie uciekającą Dearil.

- Nie podsłuchiwałam! Obiecuję! Po prostu szłam do pokoju z toalety, przysięgam, Jackson, ja nie zrobiłam tego celowo! - zasłaniała się rękami, jakby miała zostać za chwilę brutalnie zaatakowana.

- Ty ją bijesz, że tak się zasłania? - zapytałam nieco rozbawiona, podchodząc do rodzeństwa.

- Nie, ale mogę zacząć.

- Proszę nie - Dea wręcz trzęsła się ze strachu - jestem silna, ale ważysz dwa razy więcej niż ja!

- Przecież nie zrobię ci krzywdy, uspokój się - Jack pokręcił głową - ale ja już jestem przewrażliwiony, ostatnio wrzuciłaś zdjęcie na Twittera.

- Pierwszy i ostatni raz, bracie, obiecuję, że tym razem to było zrządzenie losu!!!

- Może po prostu zapomnijmy o tej sytuacji? - zaproponowałam, kiedy akurat przechodziła ich mama, która zeskanowała naszą trójkę podejrzliwym spojrzeniem.

- Jakiej sytuacji?

Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz