46. ‼️OGLOSZENIA‼️

71 7 8
                                    

UWAGA UWAGA OGLOSZENIA PARAFIALNE‼️ PROSZE PRZECZYTAC TO WAZNE‼️

OTOZ OGLOSZENIE NR 1:
Książka ma już 2,5k wyświetleń. Jest to okropnie dużo. BARDZO DZIEKUJE NIE MYSLALAM, ZE TYLE DOBIJEMY‼️
Z tej okazji będzie special. Tamten już kończę, przysięgam, że niedługo będzie gotowy!

Macie parę opcji co do tego na 2,5k. Nie zacznę go dopóki nie wrzucę tego na 1k, więc będziecie mieć jak rozpatrzyć każda z opcji.

1️⃣ Kontynuacja pierwszego - dalszy ciąg przygód z gufi ah itto i spółka

2️⃣ Jakieś au, np zrobić z nich czarodziejów albo nwm coś co wam wpadnie do głów

3️⃣ Kolejny crossover ale tylko z czymś co ogarniam bo przepraszam ale zarobiona jestem i nie dam rady ogarnąć czegoś czego wcześniej nie widziałam (możecie dawać pomysły ale jak coś odpada to dam znać i z góry przepraszam)

OGLOSZENIE NR 2:

A U T O P R O M O C J A

Zaczęłam książkę z ninjago całkiem niedawno i wczoraj wieczorem wrzuciłam drugi rozdział!

OGLOSZENIE NR 3:

AKEMI I SPÓŁKA POWRACAJĄ PO DLUGIEJ PRZERWIE! KSIAZKA O YUUME ZOSTALA ROZPOCZĘTA!

I OGŁOSZENIE NR 4:
ROZDZIAL ZAWIERA WRAZLIWE TEMATY
(strata bliskich i powiązane)

×××××××××××××××××××××××××××××××××××

Od tygodnia siedziałam odizolowana w domu. Mało jadłam, prawie nie odpisywałam na wiadomości Jacksona i w ogóle miałam się beznadziejnie. Poprosiłam, żeby do mnie nie dzwonił, bo nie mam siły gadać.

Dlatego kiedy zadzwonił już drugi raz z rzędu, wiedziałam, że coś jest nie tak. Przestraszona odebrałam.

- Halo?

- [t.i]?

- Coś się stało, Jack? - nie zdążyłam jeszcze wybadać jego głosu, ale mój żeński zmysł podpowiadał mi, że jest źle.

-Chodzi o to, że tata - teraz już dobrze słyszałam, że głos odmawiał mu posłuszeństwa - On... Zabrali go do szpitala - serce stanęło mi na kilka sekund.

- Zaraz będę - rozłączyłam się i wyleciałam z łóżka jak poparzona. Zmieniłam spodnie od piżamy, na koszulkę nałożyłam jedynie bluzę, wpakowałam parę szmat, butelkę z wodą, telefon i portfel do torby. Wybiegłam z pokoju, zbiegłam ze schodów i poszukałam wzrokiem kluczyków od któregoś auta.

- Mamo! Będziesz gdzieś dzisiaj jechać?! - krzyknęłam, i tak zgarniając kluczyki od jej samochodu. Tata patrzył na mnie z wymalowanym na twarzy pytaniem, ale nie miałam na to czasu.

- Nie, skarbie, a coś się stało?

- Super, nie wiem, kiedy wrócę, napiszę później - założyłam buty i wybiegłam po samochód. Wrzuciłam torbę na tylne siedzenie, wcisnęłam się na miejsce kierowcy, wykręciłam i pojechałam.

Kilka razy przekroczyłam ostro prędkość, ale znam okolicę na tyle dobrze, żeby wiedzieć, gdzie mogą mnie złapać.

Zahamowałam z piskiem opon pod szpitalem i wbiegłam na pierwsze piętro. Kilkukrotnie potykając się o własne sznurówki. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Storma, żeby dowiedzieć się, jak dokładnie dotrzeć pod salę, w której jest jego tata.

Powiedział, że po mnie przyjdzie. Wdrapałam się na drugie piętro, tak jak powiedział i poczekałam chwilę, aż się zjawi. Wyszło na to, że po prostu sala była za rogiem.

Usiadł na krzesło, ja przywitałam się cicho z jego rodziną i zrobiłam to samo. Przez chwilę obawiałam się jego reakcji, ale w końcu się przełamałam. Objęłam go ręką, a on bez chwili zastanowienia się we mnie wtulił. Ani mu się śniło puścić. Zaczęłam instynktownie (chyba) gładzić go po włosach.

- Obiecał, że obejrzy igrzyska - pani Storm przytulała swoją córkę, która wyraźnie nie dawała sobie rady z emocjami - obiecał mi!

Depresyjna atmosfera stawała się coraz gorsza z każdą minutą. Nie chciałam pytać, co się dokładnie stało. Nie chciałam wiedzieć, bo przejmowałabym się kilka razy bardziej i dlatego, że zwyczajnie nie miałam zamiaru psuć wszystkim humorów jeszcze bardziej.

Po kilkunastu minutach mama Jacksona i Dearil poszły na chwilę prawdopodobnie do łazienki, Jack odkleił się ode mnie i spojrzał na mnie, wciąż załamany i smutny i w ogóle wyglądał jak wrak człowieka. Jednak na jego twarzy widniał delikatny rumieniec.

Przez chwilę byłam zdezorientowana.

- Czy ty... No wiesz... Nie masz stanika?

Spaliłam buraka. I to tak bardzo mocno. Zapomniałam o tym przez całą tą sytuację.

- BOŻE, PRZEPRASZAM CIĘ, ZAPOMNIAŁAM - ponieważ faktycznie zapomniałam się przebrać. Zabrałam ubrania, ale nie poszłam najpierw do łazienki - MIAŁAM PÓJŚĆ SIĘ OGARNĄĆ JUZ TUTAJ...

- Nic się nie stało... Chyba - zamknął oczy i wziął głęboki wdech - idź do łazienki, jeśli potrzebujesz.

Zwinęłam się zdecydowanie za szybko. Od razu przemyłam twarz zimną wodą i przebrałam się. Kiedy wróciłam, Jack czekał w ciszy. I tak siedzieliśmy. Tego dnia. I następnego. I przez kolejny tydzień. I później też.

Przynajmniej w tym czasie, kiedy nie mógł wejść do sali.

Dea pojawiała się coraz rzadziej, bo przez cały czas trenowała do igrzysk. Obiecała sobie, że wygra dla taty i ja doskonale to rozumiałam. W końcu zawody zbliżały się wielkimi krokami. Modliłam się, żeby jej ojciec zdążył je zobaczyć. Słyszałam wielokrotnie od Jacksona, że jest bardzo źle.

Stres i kiepski humor jego i jego rodziny bardzo odbiły się na mnie i moi rodzice zaczęli się na serio martwić. Ale ja nie miałam zamiaru zostawiać mojego przyjaciela w takiej sytuacji. Za bardzo mi na nim zależało.

Po dwóch i pół tygodnia przyszedł czas na igrzyska juniorów.

Jack został w USA z ojcem, aby obejrzeć z nim zawody w telewizji, a jego mama pojechała z młodą.

Plany chyba mnie nie uwzględniały. Ale doskonale to rozumiałam, w końcu daleko mi było do części rodziny (jeszcze, yn, jeszcze. Poczekaj chwilkę) i nie chciałam się wciskać.

Ale w dzień zawodów Jack zadzwonił do mnie. Powiedział, że jego tata nie ma nic przeciwko dodatkowej kompanii podczas oglądania zawodów i występów córki. Tym bardziej, kiedy usłyszał, że nie mam co robić w weekend. Tak więc oglądaliśmy we trójkę, jak ludzie pocą się na stadionie.

I uwaga, nasze modlitwy zostały wysłuchane.

Dea serio wygrała.

Długo rozmawialiśmy z nią przez telefon, ale radość, jaką widziałam na twarzach tego nienawidzącego się rodzeństwa, kiedy zobaczyli się pierwszy raz po dłuższym czasie, była nie do opisania. A ja stałam z boku, patrzyłam i myślałam, że też chciałabym mieć rodzeństwo.

Radość nie trwała długo. Po jakimś tygodniu, w środku nocy, obudził mnie dzwonek od telefonu. Wyciszyłam go, a jako alarmowe miałam ustawione trzy numery.

Opcja numer jeden: mama. Ale mama spała.

Opcja numer dwa: tata. Ale tata spał z mamą.

Opcja numer trzy (i najgorsza, bo bałam się, że coś się stało): Jack. I tak właśnie było.

Porwałam telefon i szybko odebrałam przychodzące połączenie.

Stało się najgorsze.

Pamiętam, że świat się wtedy zatrzymał. Oczywiście znowu pojechałam do niego bez chwili zwłoki, ale to, co zastałam to kompletny chaos.

Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz