Dni, a nawet tygodnie mijały w spokoju, kiedy nagle przypomniałam sobie, że za kilka dni otwarcie nowego sezonu, co oznaczało wyjazdy taty, naukę samemu i dużo zwiedzania... Pięciogwiazdkowych hoteli. I apartamentowców. Oraz innych tego typu rzeczy.
I rozstanie z Cruz i Avą.
* * *
- Oraz zwycięzca poprzedniego wielkiego finału, Lightning McQueen! Czy ma pan nam coś do powiedzenia? - komentator spytał uśmiechniętego tatę. Ceremonia otwarcia trwała od godziny, a jak narazie zostali przedstawieni sami zawodnicy. Później rozpoczniecie część muzyczna.
- Chciałbym życzyć wszystkim zawodnikom, aby spędzili tu wspaniały czas i świetnie się bawili, w końcu zebraliśmy się tu z powodu wspólnej pasji, czyz nie?
- Łatwo ci mówić - parsknął Storm, który, bardzo dziwnym zbiegiem okoliczności, znalazł się nagle obok mnie. Nie zdążyłam zaoponować, bo Axler zabrał głos.
- Chłopie, zająłeś drugie miejsce i wciąż jesteś niewdzięczny, bo z przyczyn wyssanych z palca tak bardzo go nie lubisz. McQueen to bardzo równy facet, po prostu jest ciężkim przeciwnikiem - zmarszczył brwi i spojrzał na Jacksona z nieukrywaną irytacją.
- Nie pytałem. Nie wiesz o co mi chodzi. W ogóle nic nie wiesz, więc się zamknij.
- Odzywaj się z należytym szacunkiem, co? - wtrąciłam się. Polubiłam Aikena i bardzo nieprzyjemnie słuchało mi się, jak ten nadęty typ się do niego odnosił.
Storm jedynie prychnął z dezaprobatą i odszedł.
Oglądałam wszystko "zza kulis", bo nie chciałam narażać się na rozpoznanie przez jakiegoś z fanów mojego taty. Lub reporterów.
Chciałam zabrać Cruz, ale jest rok szkolny i kto jak kto, ale ona musi się uczyć. Poprosiłam też Avę, aby dała jej korki z angielskiego i matmy, na co chętnie się zgodziła.
Za to Cruz marudziła kilka dni, że jest to jej niepotrzebne i dopiero kiedy dostała dwóję z matmy na kilka dni przed moim wyjazdem, przestała się ze mną o to spierać.
Tata zszedł ze sceny, na którą chwilę później wbiegły tancerki i jakieś gwiazdy popu lub innych gatunków muzycznych.
Nie wiem, nie było tych, których faktycznie lubię słuchać. Bo po co.
Ludzie świetnie się bawili, a ja zajadałam się winogronami. Z nudów oczywiście. I właśnie wtedy mnie olśniło.
Co gdybym tak.. wybyła z tego miejsca i poszła pospacerować w pobliskim parku? Wyglądał ślicznie, gdy przejeżdżaliśmy obok. Piękne kwiaty bardzo kusiły swoimi barwami.
Poczułam się przekonana własną ofertą. Powiedziałam mamie, że już idę, bo męczy mnie ten hałas (co było prawdą).
Sprawdziłam, czy mam identyfikator, kartę hotelową i klucze w torebce i wyszłam pospiesznie z tego okropnego miejsca. Znaczy z okropnego hałasu.
Kilka dni później, dzień przed drugim wyścigiem, przechadzałam się po tym samym parku na obrzeżach miasta. Chcialam wyjść wyjściem przy głównej ulicy, złapać jakiś autobus i dojechać do hotelu. Przy wyjściu stała ławka niefortunnie zajęta przez Storma. Siedział w słuchawkach i gapił się tępo w ekran telefonu, więc postanowiłam, że po cichu go wyminę.
I już prawie to zrobiłam, gdy usłyszałam coś, czego się nie spodziewałam.
- Ej, Storm, ty płaczesz? - spojrzał się na mnie i zobaczyłam najbardziej zmarnowanego człowieka świata, trzymającego zdemolowaną komórkę - coś się stało?
- Ciebie to nie powinno obchodzić - wykończył butelkę whisky i wrzucił ją do kosza obok - i tak nie zrozumiesz, bo tobie i tak nigdy nic nie brakowało. Cokolwiek chcesz dostajesz na skinienie palca - dość wyraźnie stwierdził i nie mówię tego mając wzgląd na ilość alkoholu, którą w siebie wlał.
- To, że moj ojciec jest bogaty nie znaczy, że mam wszystko na skinienie palca - obruszyłam się, ale za chwilę się zreflektowałam - znaczy.. nie zrozum mnie źle...
- Idź sobie.
- To, że się nie lubimy nie znaczy, że będę ignorować, gdy coś złego się dzieje. Wypiłeś całą butelkę whisky, siedzisz tu zapłakany i to sam. Może jak się wygadasz będzie ci lepiej? Obiecuję, że nikomu nie powiem, jeśli to jakoś pomoże..
Przez chwilę wahał się się, jednak zaraz dał się kontrolować swojej bezsilności i kapce alkoholu przenikającego do jego krwiobiegu.
- ...Od początku mam tylko matkę. Ojca nie zna nawet ona... Sama rozumiesz.. i od początku musieliśmy oszczędzać każdy grosz. Później pojawiła się moja siostra, która od razu stała się najważniejszą osobą w moim życiu. Pokazałbym ci ją, ale jak widzisz, rozpieprzyłem komórkę. Wyobraź sobie śliczną szatynkę trochę podobną do mnie, z błyszczącymi oczami i niemal permanentnym uśmiechem... - schował twarz w dłoniach - Jej ojciec był świetnym człowiekiem i bardzo nam pomógł - jego łamiący się głos bolał bardzo. Męczył się niemiłosiernie, żeby znów nie zacząć wylewać z siebie strumienia łez - w sumie to dzięki niemu zacząłem jeździć. Ale wtedy zachorował na raka. Gdybym wygrał w swoim pierwszym sezonie, czego nie zrobił nawet twój ojciec, zalapałbym super sponsora, rozumiesz? Miałbym pieniądze dla niego na leczenie, dla mojej mamy i dla siostry. Ale co? Już jest za późno. Żadne leki, operacja, nic nie pomoże - teraz i mi zaczęło się zbierać na płacz. Nikt nie powinien przeżyć czegoś takiego - do tego... - wziął głęboki wdech - moja siostra miała wypadek. Potrąciło ją auto. Musiałem tu przyjechać na otwarcie sezonu, aby móc się ścigać i zarobić dla niej pieniądze... I dziś rano mama zadzwoniła do mnie i... - nie wytrzymał. Ścisnął jedną z desek, z których była zbudowana ławka parkowa, a z jego oka spłynęła pierwsza łza - lekarze po długiej operacji.. oni nie... Nie uratowali jej...
- Jack, ja nie miałam pojęcia-
- Wszystko mogło być inaczej gdyby nie ty. Gdybm nie był tak rozdrażniony może bym się z nią nie pokłócił? Moze nie wybiegłaby z domu? Może tamten wariat by w nią nie wjechał z kretyńską prędkością i nie połamałby jej pięciu żeber, obu rąk, nie roztrzaskał nosa i nie spowodował odmy płucnej i krwotoków wewnętrznych w kilku miejscach w ciele?!
- słuchaj, ja-
- I znowu mówisz o sobie! Nie rozumiesz tego i nigdy nie zrozumiesz! Masz matkę i ojca, wujka który by dla ciebie zabił, i chcesz mi powiedzieć że rozumiesz?!
- Nie mów tak do mnie, kiedy doskonale wiesz, że mój tata dwa razy prawie zginął w wypadku samochodowym i to raz przez ciebie! - wytknęłam go palcem, co zdenerwowało go jeszcze bardziej.
- To. Nie. Ja! Kurde, serio dalej wkręcasz sobie te bzdety?! - wyprowadziłam go z równowagi do tego stopnia, że wstał.
- A ty dalej mnie nienawidzisz, bo mam pełną rodzinę?! To nie moja wina, że się w takiej urodziłam. Ale wiesz co? Żyj sobie dalej w tym swoim wyimaginowanym świecie, gdzie wszyscy i wszystko jest przeciwko tobie - wstałam za nim - i daj mi spokój. Chyba najlepiej będzie, jak zostawię cię samego - odwróciłam się i już chciałam przejść przez jezdnię, kiedy poczułam szarpnięcie za rękę w tył, upadłam, a sekundę później po ulicy przejechał samochód, który grubo przekroczył limit prędkości.
Jackson klęknął obok mnie i z początku położył tylko rękę na moim ramieniu, ale po chwili zamknął mnie w nadzwyczaj szczelnym uścisku.
- Musisz przestać prawie wpadać pod samochody, [t.i] - powiedział cicho, tuląc mnie mocniej.
- Skąd... Skąd wiedziałeś...? - wciąż lekko ogłuszona tym, co się właśnie wydarzyło tylko tyle wykrztusilam z mojego zaschniętego gardła.
- Sam nie wiem.. przeczucie - poczułam, jak zaciska zęby i chwilę wahał się, czy nie powiedzieć jeszcze czegoś.- moja siostra powiedziała dokładnie to samo sekundę przed tym, jak wbiegła pod koła tego samochodu. Na moich oczach - jego oddech zaczął się uspokajać, z resztą tak samo jak rytm serca - chociaż ty mnie nie zostawiaj, proszę.
CZYTASZ
Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x reader
Fanfictionzaimki: she/her kolor włosów narzucony wybaczcie SPOKOJNIE TU SA ZHUMANIZOWANE AUTA Pisze to specjalnie dla jednej osoby hihi Okładka: https://pin.it/3d4yRoU Oczywiście lekko edytowana przeze mnie. Możliwe, że niedługo zmienię ją na całkowicie na...