- MUHAHAHAHAHAH - Moja przyjaciółka rechotała niczym wiedźma, gdyż zwinęła jakiejś babce sprzed nosa ostatnią sztukę jej ulubionego błyszczyku. Szłyśmy właśnie z samochodu do mojego domu. Wciąż rechotała.
Dosłownie, bez przerwy musiała cieszyć się tym, jak popisała się sprintem i prawie przewróciła cały regał.
Weszłyśmy do mojego pokoju, w którym stało gigantyczne hotelowe łóżko. Wyciągnęłam laptopa, moja przyjaciółka zajęła się przekąskami i zaczęłyśmy naszą dluuuugą sesję oglądania seriali na Netflix. Mieszaną oczywiście z Cruz, która usilnie starała się zrobić ze mnie bóstwo.
Którym oczywiście jestem już bez makijażu/j
- Nie ruszaj się! Wsadzę ci pędzel do oka i co będzie? - skrzywiła się, ale ja nie mogłam nic poradzić na to, że wyciągnęłam się w serial, który zaczęłyśmy dla żartu.
- On ją zaraz zabije! Daj oglądać, akcja jest! - zniecierpliwiłam się i przesunęłam głowę, na co Cruz ponownie zasłoniła mi widok.
- Zaraz skończę, daj mi chwilę - odpuściłam, a kilkanaście sekund później usłyszałam wystrzał i wiedziałam, że przegapiłam najlepsze.
- Przez ciebie nie widziałam, jak ją zabija!
- Co z tego? Możesz obejrzeć jeszcze raz. Tak z innej beczki... Czy mam cię tak umalować na finał? Skradniesz uwagę każdego! - moja przyjaciółka rozmarzyła się, a ja przeraziłam.
- Po co? Żeby nadęty Storm zobaczył tę piękność? Nie zasłużył - powiedziałam snobistycznym tonem i prychnęłam, a po chwili, gdy Ramirez skończyła się śmiać, dodałam - tak na poważnie... Cały makijaż spłynąłby mi pod kaskiem. Możesz umalować mnie na bankiet, jeśli ci na tym zależy.
- Ale on też tam będzie...
- Jednak będzie mniej ludzi i większość z nich znam - powiedziałam przerażonym tonem, kuląc się w sobie - wiesz, jak stanie w centrum uwagi takiej ilości nieznajomych ludzi mnie stresuje.
- Do tego stopnia, że nie masz nawet Twittera. A wcale nie musisz tam pokazywać twarzy - zażartowała ze mnie, a ja udałam urażoną. Nie siedzę w social mediach, bo mi się nie chce. Gdybym chciała, byłabym popularna tylko ze względu na tatę - też cię uwielbiam, besti.
- Wiem... - cofnęłam odcinek o ponad połowę, bo chciałam zobaczyć, kto pozabijał kogo.
Pod koniec odcinka Cruz stwierdziła, że ma tego dość i puściła jakiś denny romans, na którym płakała. Ja też, ale ze śmiechu.
- Jakie to jest głupie - wycierałam łzy, próbując się nie udusić - przecież oni jakiś tydzień temu się nienawidzili.
- BO TO ENEMIES TO LOVERS - wzięła kolejną chusteczkę - TU CHODZI O TEN MOMENT W KTORYM POSTAĆ SIĘ PRZEŁAMUJE, MÓWI, CO CZUJE I UŚWIADAMIA SOBIE, JAK ZALEŻY JEJ NA DRUGIEJ - ryknęła znowu i wylała kolejną kałużę łez.
- Co za głupota - rechotałam dalej, czym wkurzyłam przyjaciółkę - dobra, podaj mi drugą paczkę Cookie Crisp, bo poprzednią wpierdzieliłaś całą sama.
- A ty podaj mi chusteczki - pociągnęła nosem i podała mi kolejną paczkę płatków śniadaniowych. Oczywiście w zamian za to podałam jej paczkę Queen XXL (trzecią już tego wieczoru).
- NO NIE MÓW MI, ŻE TERAZ SIĘ POCAŁUJĄ - chrupiąc zaczęłam się niebezpiecznie śmiać, a Cruz po raz kolejny zaczęła płakać.
- To takie romantyczne... - brzmiała, jakby miała się zaraz roztopić. Płakała i płakała, zużywając niebotyczne ilości chusteczek, które z białych robiły się czarno-niebieskie.
- Chciałabyś tak?
- Tak! [T.i], znajdź mi jakiegoś hot wroga, żebym mogła coś takiego przeżyć - wytarła oczy, a chusteczka, zmaltretowana, wyglądała jak węgiel.
- Jest problem - powiedziałam, próbując się uspokoić.
- Jaki niby?!
- Ten ktoś musiałby cię zechcieć. A jesteś kopniętą idiotką z niewyparzonym językiem i myślę, że, patrząc na twoje poprzednie doświadczenia, kłócisz się raz, a porządnie. I nie wracasz już nawet myślami do takiej osoby.
- On byłby wyjątkowy - rozmarzyła się smutno - wkurzałby mnie w ten sposób, że jednak bym go polubiła. Tak wiesz, że musiałabym się z nim dalej kłócić.
- Masz naprawdę dziwne upodobania - wywróciłam oczami, wpychając sobie do buzi kolejną paczkę Cookie Crisp i upilam łyk soku, który akurat sobie nalałam - Może spróbuj nie wpakować się w toksyczną relację, okej?
- Dlaczego od razu zakładasz, że taka relacja byłaby toksyczna?!
- Nie da się kogoś nienawidzić, po czym w tydzień pokochać - wzruszyłam ramionami i, specjalnie siorbiąc, wypiłam kolejny łyk soku.
- TO TAK NIE DZIAŁA - załamana już moją postawą Cruz wzniosła ręce pełne chusteczek i zapłakane oczy do nieba - TO JEST BARDZIEJ ZŁOŻONE, NIŻ MYŚLISZ.
- Mhm... - napchalam buzię jedzeniem i wyglądałam jak chomik, więc nie byłam w stanie odpowiedzieć w żaden inny sposób.
- Ale co ja mam się wysilać, skoro ty i tak czegoś takiego nie doświadczysz. "Ja SiĘ NiE zAkOChAm" - zaczęła mnie przedrzeźniać. Dodam od siebie, że nieudolnie.
- Ja tylko mówię, że się nie nastawiam, że kogoś w ogóle znajdę. To różnica.
- Tak mała, że żadna. Idę spać, bo mam na ciebie focha. Koszmarnych snów - owinęła się w kołdrę i położyła tyłem do mnie.
- Z tobą w łóżku i tak nie da się spać.
Po kilku sekundach ciszy parsknęłyśmy chyba najgłośniejszym i najbardziej duszącym się śmiechem na świecie. Tylko dlatego, że ja nie zorientowałam się, co właściwie powiedziałam.
- Ale.. w jakim sensie - ledwo wydusiła z siebie, kiedy w ogóle udało jej się odzyskać pion - Czy to jest propozycja, czy coming out najmłodszej McQueen?
- A może oba? - głupio odpowiedziałam, oczywiście również ledwo oddychając - nie no, chodziło mi o to, jak się wiercisz. Rozwalasz całe łóżko.
CZYTASZ
Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x reader
Fanficzaimki: she/her kolor włosów narzucony wybaczcie SPOKOJNIE TU SA ZHUMANIZOWANE AUTA Pisze to specjalnie dla jednej osoby hihi Okładka: https://pin.it/3d4yRoU Oczywiście lekko edytowana przeze mnie. Możliwe, że niedługo zmienię ją na całkowicie na...