40.

59 7 0
                                    

Mijały dni, wyścigi przebiegały bez problemów technicznych. Mój ojciec i Jackson szli łeb w łeb, z nieznaczną przewagą taty.

Byłam z nich obu dumna, to chyba oczywiste.

Ogólnie, to poza wyścigami w zasadzie wiecznie się nudziłam. Tata i Storm byli zajęci zawodami, mama zasłużenie chodziła sobie do jakichś salonów kosmetycznych i tym podobnych, nawet chciała, żebym poszła z nią, ale jakoś mnie to nie kręciło.

Chodziłam więc sobie po okolicach. Podziwiałam piękną przyrodę i degustowałam nawet czasami jakies lokalne przysmaki. Żałuję, że kiedy wrócę do USA nic nie będzie smakowało tak jak kiedyś.

To jedyny minus podróży. Jedzenie już nigdy nie smakuje tak samo.

Tylko... Coś coraz bardziej nie dawało mi spokoju. Czułam się coraz bardziej nieswojo patrząc w lustro, nagle każde ubranie źle na mnie leżało, nie mogłam spać, ani się skupić.

Po rozmowie z mamą doszłam do pewnego wniosku.

W dzień ostatniego wyścigu nie było mnie w trakcie startu. Przepraszałam Jacksona chyba z milion razy. Powiedziałam, że się spóźnię, bo miałam bardzo ważną sprawę do załatwienia. I była to ważna sprawa... Poniekąd.

Poza tym nie chciałam, żeby wścibskie kamery zepsuły efekt niespodzianki.

Siedziałam w boxie, tak, żeby widzieć wszystko, ale żebym ja nie została zauważona. Oczywiście zależało mi, aby śledzić przebieg wyścigu, bo od niego zależało, czy wygra tata, czy Jack.

Ale takiego zakończenia wyścigu nie spodziewał się chyba nikt.

Przy ostatniej zmianie gum tata zauważył mnie i mi pomachał, nawet pokazał kciuka w górę, kiedy zobaczył zmianę, jaka zaszła na mojej osobie. Z resztą ciężko było nie zauważyć, co uczyniłam (i wydałam krocie, bo w Japonii fryzjer to droga rzecz, dlatego Japonki zazwyczaj mają niezbyt długie włosy, przynajmniej tak słyszałam). Ostatnie okrążenie trwało milion lat. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Ojciec i Storm jechali niemal równo, żaden z nich nie zdołał wysunąć się na znaczące prowadzenie. Ostatnia prosta i...

Czas się zatrzymał.

W życiu nie byłam tak uśmiechnięta.

Kto by się spodziewał, że mój tata zakończy sezon remisem? I to z Jacksonem?

Śmiałam się i cieszyłam razem z ekipą, Mater porwał nie i okręcił wokół własnej osi z pięć razy i zakręciło mi się w głowie, ogólnie wszyscy byli szczęśliwi. Bardzo szczęśliwi. Nie mogłam się doczekać dekoracji, bo wiedziałam, że wtedy mogę pokazać moją miesternie zaplanowaną niespodziankę.

Sprawdziłam, czy mój makijaż, który zabił moje nerwy kilka godzin wcześniej, był wciąż nieskazitelny. Oczywiście, że tak. W końcu się na niego wykosztowałam. Ogólnie wyglądałam całkiem nieźle, już szczególnie jak na mnie.

Swift zajął zasłużone trzecie miejsce, nasz gospodarz, czyli Shu tym razem skończył na drugim, a na pierwszym miejscu, co zdarzało się ekstremalnie rzadko, można było zobaczyć dwie osoby, dwóch z trzech najważniejszych chłopów w moim życiu, czyli ojca i Storma.

Tata cieszył się jak zawsze, ale Jackson? Takiego szczęścia na jego twarzy nie widziałam dawno.

Już czas. Wyszłam z cienia i chyba dosłownie wbiegłam na Jacksona, który prawie się przewrócił, ale udało mu się utrzymać balans i ścisnął mnie niemal tak mocno, jak ja jego.

Byłam jego najsilniejszą najlepszą przyjaciółką.

Może i jedyną, ale zawsze, prawda?

Najbardziej śmieszyło mnie to, jak większość zareagowała. Nie poznali mnie w nowej fryzurze, w końcu wróciłam do swojego naturalnego, niemal ciemnego jak smoła brązu.

Twarz Jacka też była nieco zszokowana, w koncu nic mu nie powiedziałam, że będę się farbować.

W końcu mnie odstawił. Żebym ja tylko wiedziała, że za chwilę oberwę szampanem.

*   *   *

- Ale cię umoczyli - mama pomagała mi zetrzeć szampana z ubrań. Najlepsze w tym wszystkim było to, że to nie Jackson zaczął, tylko tata. Został już za to zrugany przez swoją małżonkę, ale nie sądzę, żeby żałował - ta twoja koszulka to mogłaby na szmaty iść, bo świetnie chłonie.

- Ale dopiero co ją kupiłam, mamo..

- Nie mówię, że od razu ci ją zabiorę. Po prostu prawda jest taka, że nasiąkła jaki gąbka - chwilę się zastanowiła - wiesz co? Chyba powinnaś ją ściągnąć i wykręcić.

- Ale-

- [t.i], inaczej nie wpuszczę cię do samochodu. To nie są nasze auta i nie chcę nieprzyjemności z powodu przesiąknięcia tapicerki szampanem - jakby już samo piorunowanie mnie wzrokiem nie starczało, musiała jeszcze zrobić wywód filozoficzny.

- Ja po prostu nie chcę przy ludziach...

- To idź do toalety.

I tak zrobiłam. Bez słowa weszłam do kabiny, która o dziwo była w dobrym stanie i wykręciłam bluzkę. Jestem przekonana, że kilka kieliszków by było. Narzuciłam ją spowrotem na siebie, tym razem o tonę lżejsza i poszłam do mamy. Sprawdziła mnie z każdej strony i poszłyśmy do samochodu.

- To teraz jedziemy się ogarnąć i wracamy na imprezę, a za dwa dni do domu? - zapytałam z nadzieją w głosie. Tęskniłam za moimi wariatami. Bardzo.

- Dokładnie tak - Tata uśmiechnął się do mnie, co zobaczyłam w lusterku - tęsknisz już za młodą Ramirez, prawda?

- I za Avą i Aikenem - dodałam. Nie mogę pomijać nikogo.

- A nie będziesz tęsknić za swoim czasem sam na sam ze Stormem? - strzelił lennyface, co nieco mnie wkurzyło.

- Co to za pytanie? W chłodnicy mogę się z nim widywać tak samo, jak tu. I nie patrz się tak na mnie, bo jesteśmy przyjaciółmi. Mam ci przeliterować? P-r-z-y-j-a-c-i-ó-ł-m-i! - założyłam ręce na piersiach i spojrzałam w okno. Byłam zła.

- Dobrze, dobrze, wybacz, że uraziłem twoją dumę - tata zachichotał, a mama chyba ledwo powstrzymywała się od śmiechu.

- Ja sądzę, że powinnaś chociaż za zacząć się kimś już interesować - wypaliła po chwili - wiem, że jesteś już dorosła, ale mam wrażenie, że musimy odbyć poważną rozmowę na ten temat.

Spojrzałam się na tatę, przerażona. Ale on jedynie kiwnął głową, zgadzając się z mamą.

Proszę nie...

Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz