33.

83 6 18
                                    

Dziś, a w sumie wczoraj, bo pisze to tak długo, że jest już po północy, miała urodziny osoba, dla której piszę tą książkę.

Michalino, masz ode mnie najlepsze życzenia i mam nadzieję, że zauważysz drobne wink wink w tym rozdziale (dotyczą naszych samolotowych przygód)💗💗💗

A was, drodzy widzowie, zachęcam do składania życzeń Michalinie! W końcu gdyby nie ona, nie byłoby tego dzieła.



Skończyłam crystalized Boże uwielbiam ninjago 😭😭😭
×××××××××××××××××××××××××××××××××××

- Cześć, Jeff - przywitałam się z ochroniarzem który skinął głową na przywitanie.

- Ty już znasz się nawet z obsługą lotniska? - Storm patrzył na mnie z niedowierzaniem.

- Jeff pracuje tu odkąd pamiętam, jakoś tak wyszło - wzruszyłam ramionami.

Odprawa to najgorsza część latania samolotem, a nawet jeszcze się nie jest w samolocie. Jack chciał zabrać ze sobą krówki i sprawdzali, czy nie przewozi w nich narkotyków.

Naprawdę.

Po paszportowej masakrze, bo Mater prawie zgubił swój paszport, kiedy dopuszczono nas w końcu do samolotu, odetchnęłam z ulgą.

Będę mogła spać, tak, ale był jeszcze fajniejszy aspekt wycieczki.

Zgadałam się przypadkiem z Deą, że też ogląda bajki dla dzieciaków.

Ktoś wie, co to znaczy?

Tak, maraton Ninjago (kochani możecie pisać kogo lubicie najbardziej 🥺 jeśli oglądaliście oczywiście).

Pobrałyśmy sobie Seabound i Crystalized i zadowolone ukladałyśmy się w samolocie.

- Marian, tu jest jakby luksusowo - Jack wypalił, kiedy zobaczył wnętrze maszyny, a my zaczęliśmy się śmiać.

- Jaki Marian? Nie znam żadnego Mariana! - Mater uniósł brew.

- Halo, a ja to co? - Maniek oburzył się, wsadzając moją walizkę. Jedną z nich...

- Ty jesteś Maniek, nie Marian - przyjaciel taty zmarszczył się.

- W dowodzie mam Marian - wywrócił oczami.

- Panowie, nie sprzeczajmy się - ojciec stanął między nimi, obejmując ich - oh, dzień dobry państwu!

Rodzice Jacksona przyjechali nieco później, jednak nie był to żaden problem, bo mimo to byli przed czasem. Lecieli z nami pierwszą klasą, bo Jack tak zadecydował i dyskusji nie było.

Nasi rodzice się poznali i to było bardzo niezręczne.

Mam wrażenie, że nas obgadywali.

Kiedy wszyscy mogli odpiąć pasy zaczęła się najlepsza, kilkugodzinna sesja oglądania świetnego serialu, spania i absolutnego braku stresu. Czułam się świetnie, no może poza tym, że byłam troszkę niewyspana.

No cóż, trudno się mówi. Rozsiadłam się wygodnie z Deą, włączyłyśmy netflixa i nie orzejmowałyśmy się niczym, poza życiem ninja w Seabound.

Młoda Storm powoli rozkręcała się z komentarzami. Nie mówię, że mi się to nie podobało, wręcz przeciwnie. Oglądanie było jeszcze lepszą zabawą dzięki jej śmiesznym wstawkom.

Jackson poszedł spać. Nie chrapał, więc nie miałam z tym problemu.

- A co tak oglądacie? - Mater podszedł do nas od tyłu - O Matko Bosko, ja to znam! Mogę oglądać z wami?!

- Uhm, mamy tylko dwie słuchawki... Wybacz... Ale na miejscu bardzo chętnie z tobą obejrzymy, jak już będziemy w moim lub [t.i] pokoju, nawet od początku, jeśli chcesz - uśmiechnęłam się przepraszająco do najlepszego przyjaciela taty... I mojego przyjaciela w sumie też, a on jedynie się rozpromienił i energicznie kiwnął głową.

- Bardzo chętnie, pamiętajcie, żeby mnie zawołać!

- Nie zapomnimy! - Dea też się uśmiechnęła, a kiedy Odszedł gdzieś indziej, puściła odcinek dalej.

Po paru godzinach oglądania trochę się zmęczyłam. Poszłam spać, a raczej próbowałam. Czułam, jak ktoś się na mnie gapi.

Przez pierwsze dziesięć minut próbowałam to ignorować, ale miarka się przebrała. Otworzyłam oczy i szczerze, to się nie spodziewałam, że zobaczę Jacksona obok mojej osoby.

- Co ty do cholery robisz? - powiedziałam zdenerwowana.

- Zastanawiam się, czy zrobic ci zdjęcie z czy ci go nie robić.

- Ale że jak śpię?! - oburzyłam się na jego nie pierwszy durny pomysł.

- Wyglądasz ślicznie, co ja poradzę?

On... Chyba nie kłamał. Raczej. W jego oczach nie było ani krzty fałszu, nie uśmiechał się przebiegle, nic. Przez myśl mu nie przeszło chyba, że mogę pomyśleć, że kłamie.

Nie okłamał mnie nawet kiedy się nie lubiliśmy.

Poczułam się dziwnie. Bardzo dziwnie. W środku czułam coś dziwnego, jakbym się zestresowała, ale zamiast zimno, zrobiło mi się na chwilę cieplej.

- Oszalałeś? - pokrecilam głową - ja? Uspokój się, idź spać, albo obejrzyj coś, nie wiem. Ja chcę się zdrzemnąć.

- Ale.. takie prywatne... Nigdzie go nie wrzucę, obiecuję, [t.i] - no dobra, miałam do niego słabość. Kiedy tak na mnie patrzył, zabiłbym dla niego, gdyby mnie prosił.

Ale on nie musi tego wiedzieć, bo jeszcze. Wykorzysta to do swoich niecnych czynów.

Wzruszyłam ramionami i zawinęłam się w kocyk.

Niestety nie mogłam zasnąć. Wciąż w głowie odbijało mi się "wyglądasz ślicznie".

Co się ze mną dzieje?!

Po kilkunastu minutach odwróciłam się na drugi bok i sapnęłam zrezygnowana. Chciałam spać, ale przez tego walca najzwyczajniej w świecie nie mogłam.

Leżałam i leżałam, aż w końcu znowu usłyszałam jego głos.

- Nie możesz spać? - zapytał, czytając coś w telefonie. Spojrzałam na niego zmęczonymi oczami, ale on nawet na mnie nie spojrzał.

- Skąd wiesz? - zapytałam ciekawa.

- Widać, że się męczysz - wygasił komórkę i w końcu na mnie spojrzał - chcesz wody albo coś do zjedzenia?

- Nie, dzięki. Chcę tylko spać.

- Może cię przytulić?

Co.

Co to za kretyński pomysł?

- Co ty gadasz? - zapytałam zszokowana - w życiu chyba nie wpadłeś na głupszy pomysł.

- Czemu niby głupi? - patrzył na mnie zbity z tropu - to pomaga.

Chwilę myślałam, ale w sumie to się zgodziłam. No bo skoro Jack mówił, że mi to pomoże, to warto spróbować. Nawet jeśli byłam nastawiona nieco sceptycznie.

- No... Dobra - po chwili ciszy powiedziałam nieśmiało, wciąż nie do końca przekonana do tego szalonego pomysłu.

Uśmiechnął się. Odłożył komórkę i odstawił butelkę na bok, gestem ręki przywołując mnie do siebie. Chyba jeszcze nie było takiej sytuacji, żebyśmy się tulili bez smutnego kontekstu.

Ale.. szczerze, to chyba miał rację. Kiedy poczułam zapach jego perfum jakoś tak.. zaczęłam czuć się lepiej, a kiedy mnie objął, zrobiło mi się jakoś ciepło na serduszku, poczułam się bezpiecznie i... Zasnęłam. Spałam chyba do końca lotu, z jedną przerwą, kiedy chciało mi się pić.

Tak, napiłam się z jego butelki.

Nie, to nie był żaden pośredni pocałunek, przestańcie powtarzać lakarnuma.

Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz