60.

30 4 3
                                    

- NIE MÓW MI KURWA, ŻE SIĘ ZARĘCZYŁAŚ?!

Oboje wywróciliśmy oczami, kiedy usłyszeliśmy głos Cruz.

- Ja cię zablokowałam z jakiegoś powodu, wiesz? - powiedziałam zirytowana.

- Zmieniłam numer, jak mi nie wierzysz niech twój kochaś spyta Alana, teraz powiedz mi, że to na Twitterze to fake! - słyszałam desperację w jej głosie.

- Hmmmm... - zastanowiłam się przez chwilę, po czym weszłam w aplikację Twittera - a jak myślisz?

- Gdybym wiedziała, to bym nie dzwoniła! - słuchałam jej pierdolenia podczas wybierania, które ujęcie pierścionka tweetnąć - Nie mów mi, że dałaś się omotać temu... Temu...

- Zaglądałaś do mnie na Tweeterze ostatnio? - przerwałam jej zanim zdążyła zwyzywać Jacksona.

- Nie... CO?!

- Jajco, zostaw mnie teraz! - wykrzyknęłam do słuchawki i rozliczyłam się. Cruz TOTALNIE zniszczyła atmosferę. Nic z niej nie zostało. Jackson już dawno był pochłonięty lekturą, a ja zdenerwowana próbowałam wcisnąć na siebie bluzkę od piżamy, żeby za chwilę wybrać się do spania.

Ułożyłam się na łóżku tyłem do niego i westchnęłam ciężko. Osoba która jeszcze tak niedawno była moją najlepszą przyjaciółką znowu zepsuła coś w moim życiu, miałam tego dość. Jack chyba zauważył, że mój humor był beznadziejny i postanowił podjąć próbę rozmowy.

- Wszystko w porządku?

Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam zdenerwowana, bezradna i w ogóle wyprowadzona z równowagi.

- Nie. Jestem wkur...rzona - tak, chciałam zakląć, ale kiedy zobaczyłam, jak zmarszczył się kiedy zaczęłam słowo zrezygnowałam.

- A co cię aż tak zdenerwowało? - zapytał jakby nie wiedział. Serio?

- No nie wiem, może ktoś nam właśnie przerwał i podniósł mi ciśnienie wystarczająco, żeby mi się odechciało? - założyłam ręce na piersiach i zmarszczyłam nos. Byłam bardzo zdenerwowana i mówienie o tym nie pomagało, wręcz przeciwnie.

- Słońce, seks nie zając, nie ucieknie.

Nagle poczułam jak cała moja złość została zastąpiona rozbawieniem I niepohamowaną ochotą śmiania się. Tak więc zaczęłam się śmiać, w dodatku bardzo głośno, zarażając tym Jacksona.

- Ale ty jesteś głupi - zdołałam z siebie wydusić - no nie mogę...

Po kilku minutach śmiechu w końcu mi przeszło i się uciszyłam, a Jackson objął mnie i przyciągnął do siebie. Chyba mimo wszystko chciał się chociaż poprzytulać.

- Ale tak już zupełnie poważnie, nie spinaj się tak. Mamy czas - ucałował mnie w czoło i lekko przeczesał moje włosy palcami - no, a teraz, skoro już chcesz iść spać, ułóż się wygodnie - chyba chodziło mu o jego klatę [nie narzekalabym tbh] - I idź spać, musisz mieć siłę na jutro, w końcu dużo nas czeka.

- Nie będzie ci niewygodnie? - spytałam w zasadzie w momencie, kiedy wciągnął mnie na siebie.

- Ja się czuję świetnie, nie przejmuj się. Ważne, że tobie jest wygodnie... Bo jest, prawda?

- Mhm... - BOŻE DROGI... Gdybym wiedziała wcześniej, że jest takim dobrym materacem i poduszką w jednym, chwała męskim cyckom, to już wcześniej bym go okupowała. Cóż, sam jest sobie winny - Masz wygodne cycki, wiesz?

- Pffffff... [T.i]... Błagam cię, trochę powagi - wsunął palce między moje włosy i zaczął rysować na moim karku małe kółeczka i nie ukrywam, pewnie rozbawiło go, jak moje ciało momentalnie rozluźniło się przez jego dotyk. Nie moja wina - dobranoc, kochanie - ucałował mnie jeszcze raz, po czym zamknęłam oczy i otworzyłam je dopiero rano.

Wciąż leżałam w objęciach mojego teraz już narzeczonego. Uśmiechałam się głupawo patrząc na jego spokojną twarz, jak widać, Jack potrafi czasem być słodziakiem. No dobra, często nim jest, ale mniejsza. Nie chciałam go obudzić, więc byłam uwięziona w uścisku, ale czy narzekałam? Ani trochę. Śniadania mieliśmy zaplanowane na godzinę jedenastą, co oznaczało, że z niczym nie musieliśmy się spieszyć.

Kilkanaście minut później zaczął się budzić i pierwsze, co zrobił, to o dziwo nie sprawdzenie godziny, spojrzenie za okno w celu sprawdzenia pogody, bądź nie daj Boże, sprawdzenie powiadomień na telefonie, tylko sprawdzenie, czy śpię i złożenie na moim czole czułego pocałunku na tak zwane "dzień dobry".

To jest on. Facet, z którym spędzę resztę życia. Nie wierzę, że gdziekolwiek znajdę lepszego, niż mój Jackson. Argue with a wall.

Dzień w spa.

Coś, czego potrzebowałam, ale uświadomiłam sobie o tym dopiero, kiedy poczułam ból w plecach. Spowodowany masażem.

- Przecież to jest beton - spaliłam buraka, kiedy jedna z masażystek skomentowała stan moich mięśni na plecach, a Jackson zaczął się śmiać i koniecznie chciał sprawdzić. Jego diagnoza była taka sama - no to musi pan ją nieźle strofować, żeby taka zdenerwowana chodziła przez cały czas, niełatwo osiągnąć taki poziom spięcia mięśni.

Wtedy przestał się śmiać, za to ja wyszczerzyłam się jak głupia.

- To nie ja ją strofuję, ona sama się strofuje. Sama się nakręca i o proszę, takie są rezultaty. A ja jej ciągle powtarzam, że ona jest dla mnie idealna taka jaka jest, nie wiem, czy ja coś robię źle, czy co...

- Niech pan się już nie tłumaczy, moja koleżanka tylko żartowała - druga z masażystek zmusiła go siłą, aby położył się plackiem - i przestań pan się na nią tak gapić jak cielę w malowane wrota, co on, ósmy cod świata? Poza tym, chyba nie zniknie?

Bawiłam się znakomicie oglądając ten wspaniały spektakl.

- Dla mnie, proszę panią, to ona jest jedynym cudem na świecie. Nie moja wina, że moje oczy same do niej wędrują - powiedział obrażony ze stanowczym wyrazem twarzy i położył się grzecznie jak powinien, aby masażystka mogła zacząć i jego masaż.

- Zakochany kundel.. - mruknęła w odpowiedzi pod nosem i ułożyła dłonie na jego skórze. Ja miałam całkiem dobry widok, ale Jack raczej musiałby się nieźle wykręcić, aby sobie popatrzeć na mnie - proszę nie wziąć tego, co powiem, za próbę czegoś nieodpowiedniego, ponieważ to nie jest moim celem, ale praca na kimś takim jak pan w porównaniu z przeciętnym stu osiemdziesięcio kilogramowym klientem to czyste odświeżenie, mało już zadbanych ludzi odwiedza takie miejsca - gdybym nie widziała beznamiętnej, bez uczuciowej ekspresji tej kobiety zapewne zrobiłabym się zazdrosna.

- Pewnie dlatego, że jak mają na to pieniądze to też mają pieniądze na obżeranie się bez przerwy - odpowiedział kobiecie równie beznamiętnie, po czym podziękował oczywiście za komplement.

*   *   *

Jeszcze w życiu tak desperacko nie szukałam klamki do pokoju. Nigdy.

Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz