- Um... To nic takiego , mamo...
Pani Storm nie wyglądała na przekonaną.
- Na prawdę, proszę pani, to nic ważnego - uśmiechnęłam się głupio.
Mimo to, pani Storm wciąż nie wyglądała na przekonaną. Uniosła nawet brew.
- Mamo, błagam, nie drąż tematu - Dea spojrzała błagalnym wzrokiem.
To również nie pomogło, a pani Storm nie wyglądała na ani trochę przekonaną. Wręcz przeciwnie.
- Dobra, dzieciaki, bo z wami oświeć można. Teraz muszę wiedzieć, co i kto zmalował - wzięła się pod boki i zaczęła wiercić dziurę w każdym z nas po kolei.
Ja i Jackson spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.
- Mam rozumieć, że ktoś stłukł wazę od mojej siostry? - kobieta sama się nakręcała, jednak nasze miny faktycznie mogły wskazywać na jakieś przewinienie.
- Mamo, ty nawet nie lubisz cioci Kai! - dea juz chyba widziała zbliżającą się śmierć. Mimo, że nikt żadnej wazy nie zbił.
- Ale waza jest ładna. Poza tym, skąd wiecie, że jest akurat od Kai?
- Nikt inny nie kupiłby takiego kiczu, wybacz - Jackson zabrał głos, próbując odwieść rozmowę od tematu sekretnej sprawy.
- Nie zmieniaj mi tu tematu, ja jestem za stara, żeby nabierać cię na takie szczeniackie numery. Gadać mi i to już, albo zmieniam hasło do wifi i nie będzie więcej grania w ligę do późnej nocy! - wydawało mi się, że atak jest skierowany w stronę mojego już chłopaka, jednak kiedy zobaczyłam męczeńską minę Dearil, zorientowałam się, że było to do niej.
- Nie bądź kapuś - Mruknął Jack, na co jego matka od razu zareagowała.
- A ty mi się chcesz narazić?
- Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to to małe coś słyszało kawałek mojej rozmowy z [t.i].
- A ty się bałeś, że zaraz poleci na Twittera z tym, co? - popatrzyła triumfalnie na przerażone oblicze Jacksona - Myślałeś, że nie wiem? Ha! Ja widzę wszystko! Masz szczęście, że ta twoja luba jest z dobrego domu, bo gdyby było inaczej, to porozmawialibyśmy sobie w mniej przyjemnej atmosferze - uśmiechnęła się zwycięsko i założyła ręce na piersiach.
- Ale... My wtedy nawet nie byliśmy razem, mamo... Tylko pijani - spalił buraka, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Co na oznaczać "wtedy nie byliśmy"? Coś się zmieniło?
Wtopa. Kompletna kompromitacja.
Jack poszedł do łazienki, a jego młodsza siostra szybko uciekła do swojego pokoju, aby nie narażać się bardziej swojej matce. Zaczęłam podejrzewać, że jednak stłukła tamtą wazę od cioci Kai.
- Słuchaj no, młoda - kobieta zagadała do mnie - ja rozumiem, że miłość i te sprawy, ale czemuż akurat mój syn ze wszystkich dostępnych na świecie facetów?
Zarumieniłam się, ale z drugiej strony bardzo rozbawiło mnie podejście pani Storm do Jacksona.
- No nie wiem...
- Wiesz, dziecko, ostatnia go zostawiła, bo, jak to powiedziała, był zbyt agresywny i nie szło się z nim dogadać. Ja go kocham, bo to mój dzieciak, i to jeszcze pierworodny, ale znam go i nie mogę wybielać... - objęła mnie ramieniem. Zrobiło mi się miło, ale chwila. "Zbyt agresywny"? - doświadczenie nauczyło mnie, że nie powinnam się wtrącać, więc nie będę. Ale również żeby nie było, że nie ostrzegam cię, młoda McQueen. Jakby cię kiedyś zaczął wkurzać, to pamiętaj. Chłopów na tym świecie jest więcej niż nas, bab. Nie uwierzę, że nie znajdzie się jakiś wolny.
Zatkało mnie. Było mi niezmiernie miło, że kobieta była ze mną tak szczera, ale jakoś odpychał mnie fakt, że próbowała mnie odsunąć od swojego syna. W końcu zdawało mi się, że stanie murem za swoimi dziećmi.
Z innej strony, wypowiedź mogła być jedynie żartem na rozluźnienie atmosfery lub testem.
- Co moja mama zdążyła ci już naopowiadać na mój temat, kiedy mnie nie było, [t.i]? - podszedł do nas szybkim krokiem i z niespokojnym wyrazem twarzy.
- Skąd wiesz, że o tobie mówiła?
- Tak było z każdą poprzednią - machnął ręką - coś złego ci już nagadała?
- Tylko to, co mówiła o tobie Courtney - jego mama się oburzyła.
- A co niby o mnie mówiła?
- Że jesteś agresywny - wzruszyłam ramionami, bo średnio w to wierzyłam.
- I ty serio w to wierzysz? - złapał mnie za rękę - chodźmy, [t.i]. Nie chce się denerwować w taki dzień.
No i poczłapaliśmy do pokoju Jacksona. Usiedliśmy na jego łóżku i on zaczął coś robić, a ja myślałam, jak ugryźć temat.
W zasadzie nic nie wiem o jego byłych dziewczynach i szczerze, trochę to dla mnie dziwne, skoro przyjaźnimy się szmat czasu.
- Jack?
- Tak? - podniósł wzrok na mnie.
- Mogę zadać ci pytanie? - kiedy kiwnął głową z kontynuowałam - Ile ich było przede mną..?
- Czy to ważne? - wzruszył ramionami.
- Tak. Dla mnie bardzo. Chce wiedzieć, bo nie chcę być gorsza!
- Z tym jest jak z autami, nie zamieniam na gorszy model - chciał mnie objąć, ale zrobiło mi się jakoś dziwnie i zareagowałam nieco zbyt agresywnie.
- Porownujesz mnie do auta? - tym razem to ja się zbluwersowałam.
- Oczywiście, że nie. Chciałem ci po prostu zarysować sytuację. Nie chce, żebyś się z kimś porównywała, bo to niezdrowe. Poza tym z jakiegoś powodu się z nimi wszystkimi rozstałem, wiesz? - spojrzał mi prosto w oczy, widać po nim było, że był cały rozemocjonowany.
A ja poczulam się głupio.
- W sumie... Tylko będzie mi bardziej wstyd, bo ja w życiu nikogo nie miałam.
Czułam się jak idiotka.
- Czekaj, ale ty z tym nie żartowałaś tak nigdy, nigdy? - jego oczy prawie wyszły z orbit - ja byłem przekonany, że ty żartujesz, [t.i]... Jak to w ogóle jest możliwe?
- A bo ja wiem? Pewnie jest coś ze mną nie tak. Jakbym była wybrakowana.
- Wątpię. To raczej te chłopy, które cię w całym swoim życiu olały, są wybrakowane. W gust na przykład. Ale lepiej dla mnie, prawda?
CZYTASZ
Daj Mi Spokój. | Jackson Storm x reader
Fanfictionzaimki: she/her kolor włosów narzucony wybaczcie SPOKOJNIE TU SA ZHUMANIZOWANE AUTA Pisze to specjalnie dla jednej osoby hihi Okładka: https://pin.it/3d4yRoU Oczywiście lekko edytowana przeze mnie. Możliwe, że niedługo zmienię ją na całkowicie na...