Rozdział 32

488 37 2
                                    


X X X X Dzień wesela Destiny P.O.V. X X X X
Mój brzuch nie pasował mi do sukni. Za kilka tygodni mam datę porodu. Dziś muszę się skupić na mnie i na weselu. Liam wygląda bosko. Nie można tego powiedzieć o mnie. Czuje się jak wrak człowieka. Na szczęście Louise dopilnowała wszystkiego na ostatni guzik. Zrobiła mnie na bóstwo, nie mówiąc o Perrie. „She looks so perfect" - podpowiedział mi Zayn. Ja już jestem gotowa na ceremonie. Mam zwykłą zwiewną sukienkę. Buty chciałam na szpilce ale no... maluchy mi nie pozwalają. Więc ubrałam sobie zwykłe białe baletki . Ślub musieliśmy przełożyć przez mój stan. Był cztery tygodnie później. Aktualnie gdy goście zaczęli się schodzić na plaże, ja siedziałam w domu i gadałam z maluchami.
- No widzicie... Za niedługo przyjdziecie na świat, a za to wasza mama pójdzie do nieba... Chyba... - zaśmiałam się i otarłam jedną łzę spływającą po policzku.
- Nawet tak nie mów! - krzyknął Liam i podszedł do mnie. Klęknął i zaczął gładzić mój brzuch. - Będziesz żyła do końca świata! Będziemy się razem starzeć i mieć wspaniałe dzieci, wnuki i prawnuki! Wszystko będzie dobrze.
- Liam, wiesz dobrze, że tak nie będzie.. - splątałam nasze palce na brzuszku. - Ale może chociaż zobaczę je po urodzeniu.
- Jak przyjedziemy do domu, zamiast Mieć romantyczną noc poślubną, to ja zmuszony będę nakopać Ci do dupy. - zaśmiał się i pocałował wierzch mojej dłoni.
- Nie chcę wam przeszkadzać... Ale musimy jechać. - oznajmia nam Perrs. - Pojedziecie osobnymi samochodami, ponieważ Liam musi być wcześniej na plaży.
Tak, mamy wesele na plaży. Liam i ja uzgodniliśmy na tą decyzję razem. Że niby dobrze mi to zrobi. Bujdy na resorach. Mój narzeczony wstał, musnął ostatni raz moje usta i wyszedł. Perrie podeszła do mnie i pomogła mi wstać. Czuje się jak tir. Ale bardzo szczęśliwy tir. Zaprowadziła mnie do samochodu i wsadziła do niego. Ona wsiadła z drugiej strony. Czas zacząć wesele.

Gdy dojechałyśmy na miejsce wszystko było gotowe, a goście na swoich miejscach. Oniemiałam na ten widok. Wysiadłam i poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam ojca. Był bardzo elegancko ubrany. Uśmiechnęliśmy się do siebie i ojciec wziął mnie pod rękę. Zaprowadził pod księdza i Liam'a i pocałował w policzek. Mój przyszły mąż złapał mnie za rękę i patrzyliśmy szczęśliwi na księdza. Przysięgliśmy sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że nie opuścimy się aż do śmierci. Byłam w tedy taka szczęśliwa...
- A teraz pan młody może pocałować panią młodą.
- A teraz pocałuję moją żonę, Bonnie Payne. - ten pocałunek zapamiętam do końca swoich dni. - Kocham Was.
- A my Cię bardziej. - uśmiechnęliśmy się do siebie.Po ceremonii goście zasiedli do stołu. Zjedliśmy obiad i czas było na rzucenie bukietu i myszką. Usiadłam na krześle, a Liam zakrył mi oczy. Zaczęła grać muzyka, a dziewczyny zaczęły krążyć wokół nas. Uniosłam bukiet do góry i... rzuciłam. Muzyka ucichła, a Liam zdjął ręce z moich oczu i mogłam zobaczyć kto złapał. Na nasze szczęście lub nie, bukiet ma Perrie. Nasze role teraz się zmieniły. Mój mąż siedział na krześle z zamkniętymi oczami, a ja stałam za nim i trzymałam ręce na jego oczach by nie podglądał. Muzyka znów zaczęła grać,a mężczyźni zaczęli kręcić się w około. Gdy chłopak rzucił ucichła. Obróciłam się i zobaczyłam śmiejącego się Niall'a z muszką. Ten dzień nie mógł być bardziej piękniejszy...
A jeszcze się nie skończył. - powiedziałam w myślach.

••••••
Chyba mi coś nie wyszlo...
Zaczynam pisać dwa nowe ff i nie wyrabiaaaaaam ;(
Miłego wieczoru!
Lots of love, ❤

Just be my the last one. Liam PayneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz