Rozdział 21

392 11 2
                                    


Gdy się obudziłam, chłopaka już nie było obok. Nie było jego rzeczy, a ubrania ojca były rzucone na fotel w rogu. Przeciągnęłam się mocno i wstałam, by dać je do prania. Wrzuciłam je do kosza i zeszłam na dół. Rozejrzałam się za nim, lecz ani śladu. 

Nalałam sok pomarańczowy do szklanki i oparłam się o blat. Spojrzałam na owoce, a na nich znajdowała się karteczka. Sięgnęłam po nią.

Musiałem jechać. Do zobaczenia kiedyś

Zgniotłam ją i westchnęłam. Chciałam mu podziękować, bo jednak był jedyną osobą, która była  w stanie mi pomóc tamtego wieczoru. Głupie ,,dziękuję" wydaje mi się niewystarczające. Bardzo zadziwiało mnie jego zachowanie. Był jakby... miły, nie darł się na mnie ani nie powodował, że była przerażona. Inna strona blondyna próbowała wyjść na światło dzienne. 

Wstawiłam szklankę do zlewu, a karteczkę wyrzuciłam. Zajęłam się pudłami, by wynieść je na strych. Najpierw otworzyłam strome schody na górę i weszłam. Odsłoniła dwa okna dachowe, aby cokolwiek widzieć. Powoli schodziłam i wchodziłam z kartonami na górę. 

*

Podczas rozpakowywania zakupów zadzwoniła do mnie Zoe. Włączyłam ją na głośnik i rozkładałam dalej.

-Tak jest nudno bez ciebie.- jęknęła.- Tutaj są sami nudni ludzie.

-Nie dramatyzuj. Jeszcze trzy tygodnie i wracasz.- zaśmiałam się.

-Olivia...- zaczęła.- Czyli wyprowadzasz się z naszego mieszkania?

-Niestety tak.- powiedziałam.- Ale będziemy się odwiedzać.

-Odwiedzać i pić?- zapytała.

-Odwiedzać i pić.- odpowiedziałam.

Obie się zaśmiałyśmy. Po kilkunastu minutach nasza rozmowa się zakończyła, a ja wzięłam się za generalne sprzątanie. Wiem, że babcia wszystko sprzątała na bieżąco, lecz musiałam jakoś oderwać głowę od smutku.

Przy okazji sprzątania znalazłam wiele starych zdjęć, komiksów ojca, kosmetyków  i kolejnych ubrań. Przeglądając zdjęcia znalazłam kilka, których jeszcze nigdy nie widziałam, z moimi rodzicami. Zawsze obiecywali mi, że kiedyś je obejrzymy, lecz teraz oglądałam jej sama.

Oczy lekko się zaszkliły widząc szczęśliwą mamę, bujającą się na huśtawce i tatę, próbującego jeszcze bardziej ją rozbujać. Wyobraziłam sobie w głowie jej piękny śmiech. Kolejne zdjęcie przedstawiało mnie nad morzem, cała uwalona w piasku, a obok głowę ojca, bo sam zakopał się po samą szyję. Mój różowy kapelusz, grubiutki brzuch i szeroki uśmiech na buzi mówiły same za siebie. To były bardzo szczęśliwe momenty mojego życia.

Kilka fotografii później znalazłam zdjęcia z pogrzebu rodziców. Nie wiem dlaczego, ale starzy ludzie lubią robić zdjęcia czyiś pogrzebów czy nagrobków. Wtedy wszystkie wspomnienia wróciły i moje policzki zalały łzy. Pamiętam to, jak dziś, a minęło sześć lat.  Pamiętam ten smutek, lament i płacz po nich. Najgorszy dzień mojego życia. 

VACATION IN MALIBUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz