Rozdział 22

403 9 1
                                    

Po zakończeniu całego projektu Zoe wróciła do miasta, lecz nie sama. Pope postanowił przeprowadzić się do naszego miasta, co bardzo mnie zdziwiło. Kto by chciał być w takiej dziurze, a nie oglądać codziennie zachody i wschody słońca w pięknym Malibu. 

-Było strasznie nudno, ale jak już wyjechałaś nie było żadnych spotkań w sukniach.- zaśmiała się Zoe. 

-Czyli nic ciekawego mnie nie ominęło.- powiedziałam, popijając herbatę.

Pope rozsiadł się na kanapie razem z dziewczyną, a ja siedziałam w swoim fotelu. Opowiadali mi co się działo podczas mojej nieobecności. Chodzili na potrójne randki, zwiedzali kolejne miejscówki i jeździli po Malibu.

Ja siedziałam w domu, porządkowałam i sprzątałam. Odkąd Rafe wyjechał, nie odezwał się ani razu. Ja też nie pisałam, bo po co. 

-Jedziesz z nami do galerii? Potrzebuje kilku nowych rzeczy.- zaproponowała Zoe.

-Kilka kolejnych rzeczy do już rozpadającej się szafy od nadmiaru ubrań? Chętnie.- zironizowałam, wstając.

Dziewczyna się zaśmiała.

*

Kupiłam parę rzeczy. Chodziliśmy po galerii w poszukiwaniu odpowiednich butów dla przyjaciółki. Byliśmy już w czterech sklepach, ale w żadnym nie było "tych co chce". 

-Ile można chodzić za butami.- westchnął Pope.- Weź białe Air Force 1 i będzie super.

-Ale ja chce czarne buty.- powiedziała Zoe.

-To weź czarne Air Force 1.- powiedziałam, na co Pope zgodził się ze mną.

-Ale wy narzekacie.- zaśmiała się.- Idziemy zjeść, a ja jednak zamówię sobie buty.

Równo z chłopakiem westchnęliśmy  i poszliśmy za dziewczyną. Wylądowaliśmy w jakiejś restauracji. Ja zamówiłam makaron, a oni pizzę. Po kilku minutach przyszły nasze dania. 

Odkąd mieszkam sama, jakoś nie przeszkadza mi samotność. Lubię przebywać sama, czuje się swobodnie, nie muszę się martwić, że ktoś mnie słyszy. Dalej ciężko mi spać samej, lecz polepszyło mi się. Doszłam do siebie po pogrzebie. Wiadomo, że dalej tęsknie i są wieczory, w których zanoszę się płaczem, ale jest o wiele  lepiej. 

Mój telefon zaczął dzwonić, a na ekranie pojawił się nieznany numer. Zmarszczyłam brwi, lecz odebrałam. Nigdy takich nie odbieram, ale jednak.

-Dzień dobry. Mam przyjemność rozmawiać z panią... Olivią?- usłyszałam kobiecy głos po drugiej stronie.

-Tak.- powiedziałam, przełykając kolejny widelec makaronu.

Oboje popatrzyli na mnie, interesując się rozmową.

-Została pani zaproszona na specjalną kolację dla wybranych ambasadorów firmy państwa Cameron. Szczegóły wysłałam już na podany mail. Wystarczy go odczytać i się zjawić. Czy pani się zgadza?

Jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi.

-Nie skończyłam do końca projektu ze względu na problemy rodzinne i dalej się wliczam do ambasadorów?

-Oczywiście.- odpowiedziała.- Prośba o to padła od samej pani Cameron, więc musiała panią polubić. Więc zgada się pani? 

Przez chwilę mnie zatkało. Zoe wyciągnęła telefon i zaczęła sprawdzać swoje wiadomości na poczcie. Pokazała mi mail, który także dostała.

-Tak... tak, zgadzam się.- zająknęłam się.

-W takim razie do zobaczenia za trzy dni. Szczegóły w mailu.- powiedziała miło i się rozłączyła.

Odłożyłam telefon na stolik i popatrzyłam na przyjaciółkę ze zdziwieniem. Wplotłam palce w włosy, poprawiając się na krześle.

-O chuj chodzi?- zapytałam.

-Może to dzięki Rafe'owi?- zapytała Zoe. 

Westchnęłam głośno.

-Nawet jeśli, to nie chce, kurwa, budować swojej kariery dzięki niemu. Nie będę mu lizać butów, żeby zjeść kolacje z jego rodzicami.- powiedziałam, wkurzona.

-Ale spokojnie.- powiedział Pope.- Z tego co wiem, matka tego debila jest naprawdę miłą osobą, a ty przecież kilka razy z nią rozmawiałaś. Może to nie jest jego sprawka tylko serio cię polubiła. Nie bronie go za żadne skarby, ale wiesz.- wzruszył ramionami, biorąc kolejny kawałek pizzy do buzi.

Niby to miało sens, ale to, że Rafe ostatnio był miły już nie bardzo. Nie sądzę, żeby przejmował się mną. Przecież, jak sam stwierdził, uwielbia widzieć mnie przerażoną. Jest pierdolonym psychopatą i nic tego nie zmieni. 

VACATION IN MALIBUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz