Rozdział 19

408 10 2
                                    

Wbiegłam do szpitala, a zaraz za mną był Rafe. Zapytałam recepcjonistki o swoją babcie, a ta pokierowała mnie na drugie piętro do sali numer dwieście pięć. Pobiegłam schodami, bo winda była zajęta. Wskakiwałam po kilka schodków w górę. 

Zostałam upomniana, że nie wolno biegać, więc najszybszym krokiem, jakim udało mi się iść, szłam  w poszukiwaniu sali. Po chwili weszłam do białego pomieszczenia. Lekarz stał nad łóżkiem i  coś zapisywał. Wydawało się, że moja babcia cichutko spała. Popatrzyłam na mężczyznę. Zwinął usta w krótką linijkę. 

-Bardzo mi przykro. Babcia zmarła o pierwszej pięć.- powiedział, łapiąc mnie za ramie. 

Poczułam ogromny ból w sercu. Tak okropnie bolało. 

Mężczyzna wyszedł z sali, zostawiając mnie z nią samą. Nie mogłam powstrzymać łez. Parzyłam na nią chwilę, a później mocno przytuliłam. 

*

Kilka dni później musiał odbyć się najgorszy dzień mojego życia. Chciałam poinformować jedynie najbliższych, lecz wieści bardzo szybko się rozeszły. Babcia była zawsze uprzejma i bardzo kochająca, więc wszyscy w mieście ją znali. 

Po spotkaniu w kościele i na cmentarzu wszyscy przenieśli się na stypę do domu babci. W między czasie miałam spotkanie z mężczyzną od spadków. Babcia przepisała mi swój majątek i dom. Nie miała nikogo innego, lecz dla mnie to o wiele za dużo. Jej jedyne dziecko, moja mama, zginęła, więc nie miała komu tego oddać. Wybrała mnie.

Gdy wszyscy się zebrali, niektórzy stawali na środku, aby powiedzieć kilka słów o babci. Byłam tak wypruta z emocji, że brakowało mi już łez do płakania. W końcu zebrałam się, aby cokolwiek powiedzieć.

Stanęłam na środku, poprawiając fioletową sukienkę, którą mi uszyła. 

-Bardzo dziękuję wszystkim za przyjście.- powiedziałam, a każdy zwrócił na mnie uwagę.- Babcia byłaby zachwycona, że tu jesteście. Pewnie zaraz każdemu by zrobiła herbaty i kazała zjeść ciasteczka.- zaśmiałam się.- Była naprawdę wspaniałą osobą. Po śmierci rodziców przygarnęła mnie do siebie i wychowała, jak własne dziecko.- próbowałam powstrzymać łzy.- Bardzo mi jej brakuje... 

Ludzie byli ubrani na czarno, słuchali mnie i oglądali obrazy na ścianach, które moja babcia malowała. W rogu zobaczyłam całą paczkę znajomych z Malibu. Drzwi od domu były otwarte, by każdy mógł wejść, lecz akurat w nich stał Rafe. Ubrany cały na czarno, patrzył na mnie. 

-Pewnie gdyby nie ona  już dawno bym skończyła w jakiś krzakach. Była jedyną rodziną, którą miałam i teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej. Kochałam ją i będę kochać. Dziękuję.- powiedziałam.

Szłam w stronę znajomych. Po drodze kilka osób mnie zatrzymało, aby złożyć kondolencje. Po chwili udało mi się do nich dotrzeć. Wszyscy na raz mnie przytulili, a moje serce powoli się ocieplało. 

-Dziękuję, że jesteście tutaj ze mną.- uśmiechnęłam się, lekko.

Skinęli głowami. 

-A tak wracając do tematu...- popatrzyłam na Kiarę i JJ-a.- nie jestem zła. Mam nadzieję, że będziecie cudowną parą. 

Zaśmiali się jeszcze raz mnie przytulając.

*

Pożegnałam znajomych i wróciłam do domu. Oni musieli wrócić do siebie, Zoe do projektu. Ja musiałam jednak zrezygnować z dalszej obecności. Teraz musiałam zająć się domem, znów się tu wprowadzić. 

Składałam wszystkie talerzyki i filiżanki po kawie do zmywarki, lecz ogromną ciszę w domu przerwało pukanie do drzwi. Odłożyłam ostatni talerzyk do zmywarki i zamknęłam ją. Szłam w stronę drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się Rafe. Myślałam, że już dawno go nie ma.

-Cześć.- powiedział.

Wpuściłam go do środka. Stanął w przedpokoju, wkładając ręce do kieszeni spodni.

-Rafe...- spojrzałam na niego.- bardzo ci dziękuję, że mi pomogłeś. Bez ciebie pewnie bym tutaj tak szybko nie dotarła. 

Skinął głową, lekko się uśmiechając. Nie widziałam jego takiej delikatniejszej strony, ale nie była najgorsza.

-Wracasz dziś do Malibu?- zapytałam, na co pokręcił przecząco głową.- Masz gdzie zostać? 

-Nie, ale poradzę sobie.- powiedział.

-Możesz przenocować tutaj.- zaproponowałam.- Na górze są dwie wolne sypialnie, a ja pewnie nie będę spać, więc mogę cię popilnować.- zironizowałam na co prychnął śmiechem.

-Serio?- zapytał.

-Serio, serio.- potwierdziłam.- Powinnam jeszcze mieć jakieś męskie koszulki na przebranie.- powiedziałam, idąc schodami na górę.

-Po swoim byłym?- zapytał.

-Po tacie.- odwróciłam się.

Skinął głową, idąc za mną. Skręciliśmy w prawo do pierwszej sypialni. 

-Babcia każde pościele prała co tydzień mimo, że nikogo nie było. Starała się zachować taki porządek, więc na pewno są czyste.- powiedziałam, zaglądając do brązowej szafy.

Wyciągnęłam z niej biały podkoszulek i czarne spodenki. Podałam chłopakowi. 

-Powinny pasować. Jak będziesz czegoś potrzebować to jestem na dole albo w dolnej sypialni. Będę powoli pakować babci ubrania.

Skinął głową. Wyszłam, zamykając drzwi. Zeszłam na dół dokończyć sprzątanie. Włączyłam zmywarkę. Wzięłam ściereczkę i przetarłam duży stół i krzesła. Później udałam się do pokoju babci. Wszystko było idealnie czyste i poukładane. Miała do tego talent. 

Wcześniej przygotowałam sobie pudła. O to poprosiła babcia, aby po jej śmierci spakować jej ubrania, rzeczy i akcesoria i zostawić na strychu lub oddać do domu starców. Stwierdziłam, że ubrania mogę oddać tam, gdzie prosiła, a resztę zostawić na strychu. 


VACATION IN MALIBUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz