Rozdział 20

405 11 0
                                    

Łzy nie mogły przestać ciec z moich policzków. Jednak pakowanie tych rzeczy było o wiele cięższe niż mi się wydawało. Odstawiłam pudełko i odwróciłam się w stronę okna, zakrywając usta dłonią, by nie wydać z siebie żadnego głośnego dźwięku. Nie chciałam tak głośno płakać. Wzięłam kilka głębszych oddechów i zakleiłam pudełko.

-Gdzie je wynieść?- wzdrygnęłam na jego głos.

-A nie miałeś spać?- zapytałam. 

Wzruszył ramionami.

-Do salonu, rano muszę je wywieźć.- powiedziałam, wiążąc włosy. 

Zakleiłam ostatni karton ubrań, a chłopak je wyniósł. Otworzyłam kilka kolejnych pudełek. Do jednego spakowałam wszystkie szklanki, które babcia jeszcze miała po swojej mamie sprzed pierwszej wojny światowej. Kolejne kartony zajęły figurki i różne szmatki. Do mniejszych pudeł schowałam jej biżuterie, rzeczy do włosów i inne pierdółki. 

-A co z obrazami?- zapytał.

Przejrzałam po ścianach pokoju.

-Raczej tu zostaną.- powiedziałam, zerkając na szafkę. 

Akurat na barku stało zdjęcie, na którym byłam ja, babcia i moi rodzice. Dziadek zmarł zanim się urodziłam. Wzięłam je do ręki. Poczułam oddech chłopaka na mojej szyi.

-Ale miałaś śmieszne włosy.- zaśmiał się, na co pokręciłam głową.

Odłożyłam je na swoje miejsce. 

-Te kartony pójdą na strych, ale to już rano, bo nie ma tam światła.

Wyszliśmy z pokoju, a ja zamknęłam za nami drzwi. Oboje stwierdziliśmy, że idziemy spać. Była druga w nocy, ale ja dalej nie czułam się zmęczona. Udałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w dresowe spodenki i luźną koszulkę. Zmyłam makijaż i związałam włosy. Położyłam się do łóżka.

Przewracałam się z boku na bok. Nie mogłam spać. Zawsze słyszałam, jak babcia krząta się po domu, a teraz cisza. Wielka, głucha cisza. Leżałam na plecach, patrząc w sufit. Po chwili jednak głośno westchnęłam i wstałam. 

Wyszłam z pokoju i po cichu udałam się do pokoju, w którym spał Rafe. Otworzyłam drzwi. Chłopak automatycznie się podniósł.

-Nie mogę spać.- szepnęłam, zamykając drzwi.

-To co? Mam ci zaśpiewać na dobranoc?- zironizował.

Wepchnęłam się pod kołdrę. Chłopak był strasznie gorący, co mi odpowiadało, bo zawsze jest mi zimno. Położyłam głowę na jego  klatce, a on objął mnie ramieniem. Po chwili poczułam, że powoli odlatuje.

-Chyba potrzebowałam trochę czułości.- wymamrotałam, lecz sama nie wiedziałam, co gadam.

Delikatnie muskał mnie po plecach, co dawało przyjemne ciarki, jednocześnie sprawiało, że zasypiałam. 

VACATION IN MALIBUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz