Cały dzień spędziłam w pokoju. Zoe spotkała się z Pope'm, a ja przemyślałam sobie wszystko. Rafe miał racje i tego się trzymam, ale wciąż postaram się nie pokazywać tego po mnie. Dalej będziemy grupą przyjaciół.
Poprawiłam makijaż. Ubrałam beżową koszulę i garniturowe spodnie, rozchodzące się na nogawkach. Do tego białe buty, a włosy upięłam w kok. Wpięłam kilka wsuwek. Dziewczyna wleciała, jak poparzona do pokoju.
-Mamy dziesięć minut.- powiedziałam, pakując telefon do torebki.
Psiknęłam się perfumami, a dziewczyna przewracała się, zakładając spodnie. W końcu wstała, podskakując. Zoe ubrała się cała na czarno, włosy zostawiła pokręcone i nałożyła lekki makijaż. Poprawiła usta i po chwili mogłyśmy już wyjść. Zamówiłyśmy ubera. Po chwili się pojawił i zawiózł na wskazany adres.
Poprawiłam koszule i ruszyłam w stronę drzwi, a zaraz za mną Zoe.
-Coś się stało?- zapytała.
-A coś się miało stać?- zapytałam.
-Jakoś inaczej się zachowujesz.- powiedziała, a ja zadzwoniłam.
-Oprócz tego, że JJ całował się z Kiarą to jest wszystko super.- uśmiechnęłam się ironicznie.
Zanim przyjaciółka zdążyła zareagować drzwi się otworzyły, a do środka zaprosił nas miły lokaj. Poprowadził nas do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie wszyscy już siedzieli. Była to wielka jadalnia utrzymana w jasnych kolorach. Na środku stał ogromny, długi stół, a na nim pełno jedzenia.
Usiadłam na wolnym siedzeniu, a zaraz obok mnie Zoe. Dalej była zszokowana i patrzyła na mnie z szeroko rozchylonymi ustami.
-Olivia, ja...- przerwałam jej.
-Nic mi nie jest, spokojnie.- powiedziałam.- Przyjęłam to do siebie i tyle. Nie kocha mnie, nie dziwie się. Znamy się miesiąc, a on z Kiarą całe życie. Wiadomo kogo wybierze.- powiedziałam, ściszając głos.
W środku chciałam krzyczeć i głośno płakać. Okropnie to bolało, bo nastawiłam się na coś więcej niż przyjaźń.
-Porozmawiamy później?- zapytała, na co skinęłam głową.
Po chwili weszła kobieta, a obok niej jej mąż i syn. Dalej z córką mają okropną relacje, więc Sarah nie pojawia się na takich występach. Wszyscy byli ubrani elegancko, lecz nie przesadnie, jak prosiła kobieta.
Usiadła, a po chwili zaczęła opowiadać, dlaczego akurat nas wybrała, co będziemy robić, dlaczego tu jesteśmy i po co. Mówiła także o zarobkach, co mnie zdziwiło. Myślałam, że robimy to w ramach szkoły.
*
Mieliśmy chwilową przerwę na drinki. Zoe rozmawiała z kilkoma innymi uczniami, a ja podeszłam do stołu z kolorowymi napojami. Wzięłam kieliszek z alkoholem. To już kolejny. Oparłam się o stół, a obok mnie pojawił się chłopak. Przewróciłam oczami, popijając trunek.
-I co tam?- zapytał z wrednym uśmiechem.
Westchnęłam.
-Rafe, powiedz mi, co chcesz usłyszeć?- zapytałam, stając z nim twarzą w twarz?- Że miałeś racje? O super dziękuję, że dałeś mi do zrozumienia akurat o tym, że jestem jednym wielkim nieszczęściem i raczej nigdy nie znajdę miłości w innych!- powiedziałam, poirytowana.- Nie miałam tak łatwo w życiu, jak ty. Ty masz ogromny dom, pieniądze, rodziców, nie musisz pracować do końca życia, ale w przeciwności do ciebie nie wszyscy mają tak zajebiście. Myślisz, że nie wiem, że nie znajdę więcej miłości? Jestem tego świadoma od śmierci moich rodziców w wieku dwunastu lat, więc nie musisz mi tego przypominać.- czułam napływające łzy.- Napluj mi jeszcze w twarz i powiedz jaka to naiwna jestem, że dałam się wplątać w relacje z JJ-em albo z tobą. Niczym mnie już nie zaskoczysz, Rafe.
Odłożyłam kieliszek i usiadłam na swoje miejsce. Wszyscy zostali zwołani do stołu. Moje dłonie wciąż trzęsły się z nerwów. Po chwili obok pojawiła się przyjaciółka.
-Wszystko dobrze?- zapytała.
-Chce już do domu, naprawdę.- burknęłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/303496029-288-k983542.jpg)
CZYTASZ
VACATION IN MALIBU
FanficOlivia i Zoe przyjaźnią się od zawsze. Ich celem było wybrać się na wymarzone i idealne wakacje we dwójkę. Dziewczyny uwielbiają spędzać czas razem. Ich marzenie się spełniło dopiero kilkanaście lat później i w wieku 20 lat, w końcu wybrały się na...