Let the past just disappear

222 9 0
                                    


Dalszą część dnia spędziłam zamknięta w pokoju. Co jakiś czas schodziłam na dół ale raptem wymieniałam kilka słów z Rickiem lub Carlem i wracałam do siebie.

Wieczorem postanowiłam wziąć prysznic aby oczyścić umysł. Weszłam po letnią wodę i delikatnie zaczęłam namydlać całe ciało. Mętlik, który panował przy tym w mojej głowie był nie do opisania. W ciągu kilku godzin moje życie zmieniło się o 180 stopni.

Gdy wyszłam z łazienki, w swoim pokoju zastałam kilka T-shirtow, dwie pary jeansów, jedną parę dresów i bieliznę.Ubrałam na siebie za dużą koszulkę, która swoją drogą wydawała mi się znajoma a pod to szare dresy.

Opuściłam swój pokój i zeszłam do salonu, skąd dochodziły głośne dźwięki rozmów.

Gdy zobaczyłam z kim rozmawia Rick moje serce momentalnie zmiękło.
Shane też mnie najwyraźniej zauważył, bo przestał rozmowę i czule wpatrywał się we mnie. Podbiegłam do niego a po chwili znalazłam się w jego mocnym uścisku, który zawsze dawał mi wrażenie bezpieczeństwa i spokoju.

- Tęskniłam - odparłam cicho.

- Ja też... - wyszeptał do mojego ucha.

Gdy się od siebie oderwaliśmy spojrzałam na postać za nim.

Uśmiechnęłam się szeroko na widok Michonne i również ją mocno przytuliłam. W tych chwilach szczęścia kompletnie zapomniałam o wszystkim. Wiedziałam, że teraz zostali mi tylko oni. Gdy nacieszyliśmy się już wystarczająco swoim widokiem postanowiliśmy wyjśc na zewnątrz by rozpalić ognisko.

Siedzieliśmy wokół niego i rozmawialiśmy o wszystkim. Rick opowiadał mi o tym jak znaleźli się w tym miejscu i co się działo w czasie mojej nieobecności. Czas nam mijał tak dobrze, że nikt nawet nie zwrócił uwagi gdy na zegarku wybiła 23.

- My się już chyba będziemy zbierać - odparł Rick tuląc czule dziewczynkę na rękach. Po chwili Carl i Michonne również ruszyli za nim zostawiając mnie i Shane'a samych.

Oboje mieliśmy dużo do obgadania, tylko problem był taki, że nikt z nas nie wiedział gdzie dokładnie zacząć.

- Przepraszam, gdybym tylko wiedziała, że to wy jesteście tą nową grupą... nikt by nie zginął - odparłam przygnębionym głosem. Wyobrażając sobie widok tego jak wszystko tamtej nocy musiało wyglądać.

- Nie obwiniaj się, przecież to nie twoja wina - rzucił na pocieszenie i przetarł dłonią mój policzek, po którym spływała pojedyńcza łza.

- Widzę, że polubiłaś moją koszulkę - odparł uradowany na co ja zaśmiałam się pod nosem.

- Jak chcesz to mogę ci ją oddać - speszyłam się lekko.

- Nie, zatrzymaj sobie - uśmiechnął się szeroko. Następnie rozmawialiśmy jeszcze dobre kilkanaście minut na przeróżne tematy. Gdy było już trochę po dwudziestej czwartej postanowiliśmy ugasić ognisko i ruszyliśmy do swoich domów. Shane mieszkał tuż obok domu Ricka, więc nie mieliśmy do siebie daleko. Na pożegnanie rzuciliśmy do siebie nawzajem ciche "dobranoc" i oboje weszliśmy do siebie.

Z racji tego, że zbawcy pozabierali wszystko, pozostało mi spać na podłodze. Postarałam się ułożyć w miarę wygodnie i zamknęłam zmęczone powieki. Przez cisze panującą wokół wszystkie emocje z dzisiaj wróciły. Teraz już nawet nie próbowałam powstrzymać się od płaczu.

POV: Negan

Napełniłem kolejną szklankę tego wieczora bursztynowym trunkiem. Wzrok miałem wbity w ścianę, nagle do moich uszu doszło donośne pukanie a po chwili braku mojej odpowiedzi, drzwi się otworzyły.

- Negan kurwa, gdzie jest Alice? Szukam jej po... - Simon nie dokończył. Na mój widok przełknął na tyle głośno ślinę, że nawet ja to dałem radę usłyszeć.

- Co się stało ? - zapytał zaniepokojony. Swój wzrok odkleiłem od ściany i skupiłem na nim.

- Zjebałem - odparłem wpół załamanym głosem i przetarłem dłońmi zaczerwienione powieki.

- Co zrobiłeś? - zmarszczył nerwowo brwi.

- Zabiłem jej przyjaciela - ciarki przeszły po mnie całym, gdy przypomniałem sobie tamtą noc.

- Kurwa, przecież ona mnie nienawidzi - wyszeptałem do siebie samego a moje oczy się zaszkliły.

- Gdzie teraz jest ? - zapytał po chwili ciszy.

- W Alexandrii - odpowiedziałem na co on posłał mi gniewne spojrzenie. Wiedziałem, że dobrze się dogadywał z Alice, w sumie tak jak wszyscy. Zawsze wydawało mi się, że dzięki niej to miejsce stawało się bardziej "ludzkie".

- To jedź po nią - odparł pewniej.

- Nie rozumiesz... - westchnąłem cicho- Podjęła decyzję. Odeszła a ja pozwoliłem jej na to, bo chcę jej szczęścia - swój wzrok utkwiłem znów na szklance z trunkiem.

- Tak ? I dlatego ona siedzi tam teraz z Rickiem a nie z tobą !? - pokręcił głową z niedowierzania po czym wyszedł głośno trzaskając drzwiami, zostawiając mnie samego.

Po czułem jak moje oczy zaczęły robić siebie szklane. Wściekłość i przy okazji bezradność, której nigdy nie doświadczyłem bo zawsze miałem jakieś rozwiązanie wypalały mnie od środka. Chwyciłem za szklankę i wściekle rzuciłem nią o ścianę, zrobiłem tak samo z innymi rzeczami znajdującymi się na stole.

Mimo, że miałem władzę i wszystko inne nie mogłem zmusić Alice do niczego. Chciałem tylko aby była szczęśliwa, nawet beze mnie. I chyba właśnie na tym polega miłość, gdy czyjeś szczęście jest ważniejsze niż twoje własne.


*********

Przepraszam, że tak rzadko coś wrzucam. Jak będzie już po egzaminach to postaram się pisać więcej!
❤️‍🔥

Another Love / Negan Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz