Near the End

367 17 1
                                    

Lekki szum wiatru zaa oknem obudził mnie ze snu. Czułam na biodrze rękę Shane, nie ruszałam się aby go nie zbudzić. Po chwili poczułam jak jego szorstki policzek dotyka mojej twarzy.
- Dzień dobry- powiedział uśmiechając się przy tym.

- Hej, jak się spało ?

- Hmm, pomijając fakt, że chrapiesz to całkiem dobrze.

- Nie chrapie ! - szturchnęłam go lekko.

- Jadę dziś po zapasy i po jedzenie dla Judith. Jedziesz ze mną ? - zmienił po chwili temat.

- Jasne - odprałam zadowolona.

Gdy się przebrałam w miarę czyste ubrania i ogarnęłam sobie fryzurę ruszyłam w stronę auta, gdzie czekał już na mnie Shane.

- To gdzie jedziemy ?

- Na południe od więzienia jest sklep spożywczy, miejmy nadzieję że coś jeszcze zostało.

Przez całą droge panowała niezręczna cisza. Co chwilę czułam wzrok Shane na sobie. Co jakiś czas wyglądałam za okno i skupiałam się na widokach.

Po około 20 minutach drogi dojechaliśmy na miejsce.

- Wygląda na to że nikogo tutaj nie było- Wskazałam ręką na zabudowne deskami drzwi.

Wzięliśmy z auta broń i podeszlismy do okien, aby się upewnić czy na pewno nie ma żadnych szwendaczy w środku.

- Dobra chyba faktycznie nikogo tam nie ma.
Shane podszedł do drzwi i jednym kopnieciem wyważył je.

- Hmm,całkiem nieźle - uśmiechnęłam się w jego stronę, lecz on nie odwzajemnił uśmiechu.

Weszliśmy do środka, półki były przepełnione jedzeniem.
- Bierzemy tylko najpotrzebniejsze rzeczy- oznajmił mężczyzna.

Kiwnelam głową, po czym zaczęłam pakować jedzenie w puszkach i mleko w proszku dla Judith. Po około 10 minutach wyszliśmy z sklepu i ruszyliśmy w stronę auta.
Nagle Shane złapał mnie za ramię i pociągnął do ziemi.

- Co robisz? - zapytałam wystraszona.

- Ktoś stoi obok sklepu.

Powoli wyjżałam przed siebie. Obok sklepu stała ciemnoskóra kobieta. Zauwazyłam, że ma całą koszulkę we krwi. Nie zastanawiając się nawet, wstałam i krzyknęłam w stronę nieznajomej.

- Ej!
- Kurwa, Alice co ty robisz ?
- Ona potrzebuje naszej pomocy.

Zaczęłam powoli iść w stronę kobiety, której wystraszony wzrok był skierowny na mnie.

- Spokojnie nie chcemy ci zrobić krzywdy.

-Jesteście od gubernatora ?

- Co? Nie, mieszkamy w bezpiecznym miejscu. Jakieś 20 kilometrow na północ z tąd. Kobieta cały czas uciskała ranę.

- Musimy to obejrzeć- Wskazałam ręką na zakrwawione miejsce na jej koszulce.

-Nie potrzebuje waszej pomocy - odpowiedziała zmęczonym głosem. Po chwili kobieta upadła na ziemię.

- Shane! Musimy ją zawieźć do więzienia!

Kilka miesięcy później

Chociaż minęło kilkanaście tygodni od ataku Gubernatora, dalej nie straciliśmy czujności.
Michonne bo tak nazywała się ciemnoskóra. Powoli się zadomowiała.

Dochodziła 12. Wszyscy spotkaliśmy się na stołówce aby omówić plany na dzisiejszy dzień.
- Hershel i Michonne pójdziecie do lasu poszukać zwierzyny. - oznajmił Rick.

- Ja z Shanem musimy stworzyć zagrode dla zwierząt. A ty Alice pomóż Carol w gotowaniu.

Następnie rozdzielił zadania dla pozostałych.

Udałam się z Carol do kuchni polowej, która stała na samym środku dziedzińca.

- Masz plan co dzisiaj ugotować? - zapytałam.

- Myślałam nad dziczyzną, którą upolował wczoraj Daryl.

-Hmm, brzmi smakowicie.- posłałam kobiecie czuły uśmiech po czym zabrałyśmy się za gotowanie. Gdy skończyłyśmy dochodziła 2 po południu. Wszyscy przyszli na stołówkę. Zaczęłam rozglądać się po grupie, ale brakowało dwóch osób.

- Gdzie Hershel i Michonne ?
- Nie mam pojęcia, powinni już dawno wrócić. - oznajmił Shane.

Nagle usłyszeliśmy huk. Z przerażeniem wybieglismy przed dziedziniec.

Za bramą od więzienia stały wozy wojskowe a przed nimi stała całkiem spora grupa ludzi.

- Co jest kurwa ? - wyszeptałam.
Za płotem znajoma sylwetka mężczyzny stała na czołgu. Za nim znajdowała się uzbrojona grupa ludzi.

- Rick ! Musimy pogadać! - krzyknął mężczyzna.

- Ja już tu nie decyduje! To rada podejmuje decyzję.

- Hershel jest w radzie? - zapytał gubernator, po czym jakaś kobieta wyszła z auta wraz z wujkiem.

Nagle poczułam jak serce biję mi coraz szybciej. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.

- A czy Michonne też jest w radzie? - dodał gubernator.

Herschel i Michonne klęczeli przed mężczyzną.

- Teraz Rick musisz podjąć decyzję!
Niebieskooki rozejrzał się po grupie, po czym otworzył bramę i szybkim krokiem zaczął isć w stronę wroga.

W czasie kiedy Rick dyskutował z gubernatorem, Daryl rozdał wszystkim bronie. W razie czego.

Staliśmy przy bramie i bacznie obserwowaliśmy każdy ruch mężczyzny. Rick chciał go przekonać do mieszkania razem. Zaczął mówić o tym, że każdy może się zmienić. Ale gubernator nie chciał tego słuchać. Zszedł z czołgu i katanę Michonne przyłożył do głowy Hershela. To był moment w którym każdy z nas zamarł.

Kłamca! - krzyknął. Po czym przeciął głowę mężczyzny.

Zastygłam w miejscu, czułam jak po moich polikach płynął gorzkie łzy.

Po chwili wszyscy zaczęli strzelać. Panowało zamieszanie.

- Alice!- krzyknął Shane - ocknąłem się gdy usłyszałam jego głos.

- Biegnij do autobusu!

- Nie ma takiej opcji, nie zostawię Cię.

- Alice, proszę.

Nie chciałam się kłócić z Shanem w takiej chwili. Posłuchałam jego rozkazu i pobiegłam do autobusu.

******

Cały czas miałam mętlik w głowie. Zostawiłam wszystkie bliskie mi osoby na pewną śmierć. Zdałam sobie sprawę, że już nigdy mogę ich nie zobaczyć.

Z zamyślenia wyrwał mnie gwałtowne zachamowanie autobusu.Wyjrzałam przed przednią szybę pojazdu.

Przed nami szła chorda sztywnych.

Another Love / Negan Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz