The new best friends

518 28 6
                                    


Minęły już ponad dwa miesiące od ogłoszenia wybuchu apokalipsy. Kilka razy byłam z Maggie w mieście. Jednak dalej nie potrafiłam obsługiwać się bronią.

Wstałam z łóżka, uczesałam włosy w niezgrabnego koka. Ubrałam czarną bluzę i ciemne dżinsy. Następnie zeszłam na dół na śniadanie, Otis, który był naszym sąsiadem, bardzo często przychodził do nas, aby pomóc Hershelowi, stał w kuchni przy blacie i przygotowywał płatki owsiane.

- Też chcesz ?- spojrzał na mnie ciepłym spojrzeniem.

- Tak, dziękuję- wzięłam od niego miskę z płatkami i usiadłam przy stole. Po chwili dosiadł się do mnie ze swoją porcją.

- Wiesz, dzisiaj idę na polowanie, mam nadzieję, że w końcu coś upoluje.

- Tylko uważaj na siebie. Ostatnio coraz więcej sztywnych jest w lesie.

- Poradzę sobie- uśmiechnął się pod nosem, po czym zaczął jeść swoją porcje.

Nagle usłyszałam jak Maggie woła mnie z podwórka.

-Alice, Chodź do mnie na chwilę!
Wstałam z krzesła, po czym pobiegłam do Maggie która stała obok studni.

- Raczej nie będziemy już pić z tego wody- pokazała ręką na studnie. W niej siedział jeden ze szwendaczy, kawałki jego zgniłego mięsa pływały po wodzie.

- Jak on się tu dostał ?

- Może ktoś na noc nie zamknął bramy- Maggie popatrzyła na mnie, a następnie na szwendacza.

Poszłam do domu, aby skończyć śniadanie. Otis stał przy drzwiach, a w ręku trzymał strzelbę.

- Powodzenia- uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił uśmiech, po czym wyszedł.

2 godziny później

Usłyszałam krzyki, odrazu wybiegłam przed dom.
Co jest do cholery !?

- Proszę, pomóżcie mu! - mężczyzna biegł z dzieckiem na rękach w naszą stronę. Otis biegł tuż za nim z jakimś innym mężczyzną. Hershel wybiegł z domu.

- Pomóż mu, został postrzelony przez twojego kolegę.- Wuj, wziął chłopaka na ręce i zaniósł go do domu.

- Anette, weź prześcieradło, ręczniki papierowe i podłącz kroplówkę.

Hershel zaczął operować chłopca ,a ja z Maggie zaopiekowałyśmy się nieznajomymi.

- Jestem Alice, a to jest Maggie- popatrzyłam na mężczyznę, był on średniego wzrostu, miał on ciemnobrązowe włosy i jasne błękitne oczy, po jego policzku spływała łza. Skierował wzrok na nas.

- R-Rick, Rick Grimes, jestem jego ojcem.

-Shane Walsh- za Rickiem opierał się o ścianę wysoki brunet, miał on czarne włosy i ciemne oczy. Na sobie miał czarną ciasną koszulkę.

-Macie jakąś grupę ?- zapytałam mężczyzn.

- Tak 10-osobową mamy obóz niedaleko autostrady.

- Pojadę po nich- Maggie popatrzyła na mnie.

- Na pewno ? Jest już noc, może ci się coś stać. - nie chciałam, aby Maggie jechała, bałam się o nią.

- Spokojnie dam sobie radę.

- Lori - wypalił nagle Rick.

-Kto ? - zapytała, gdyż nie zrozumiała o co mu chodzi.

- Moja żona, ona musi się o tym dowiedzieć. Możesz ją znaleźć ?

- Jasne- Maggie uśmiechnęła się lekko.

Po jej wyjściu nastąpiła krępująca cisza

- Nie wyglądasz za dobrze. Pewnie długo nie jadłeś- popatrzyłam na Ricka z niepokojem.

- W sumie to prawda, nie jadłem od kilku dni. Skończyły nam się zapasy.

- Lepiej przygotuje wam kolację- odwróciłam się i poszłam w stronę kuchni.

- Może ci pomóc ? - popatrzyłam za siebie, przy drzwiach stał Shane.

- Jak chcesz- uśmiechnęłam się, po czym pokazałam mu, co ma jak pokroić, a sama wzięłam się za mycie sałaty.

W trakcie gotowania Shane opowiedział mi, o tym, co działo się w centrum chorób zakaźnych i o tym, jak znaleźli się tutaj. Był bardzo towarzyski i zabawny.

- A ty? Jak się tutaj znalazłaś ?

- Wiesz co to długa historia.

- Mi się nigdzie nie śpieszy.- uśmiechnął się i popatrzył mi w oczy. Przez krótką chwilę złapaliśmy kontakt wzrokowy, który szybko urwałam ze speszenia.

- Przed tym wszystkim postanowiłam przyjechać tutaj na jakiś czas. Przed ślubem cały czas kłóciłam się z narzeczonym, po prostu potrzebowałam przerwy.- wzrok skierowałam na pierścionek zaręczynowy, który znajdował się na moim palcu serdecznym. Gdy miałam pierścionek, przy sobie czułam jakąś część Negana blisko mnie, dlatego nigdy go nie zdejmowałam.

Mężczyzna tylko kiwnął głową, po czym uśmiechnął się lekko do mnie i wskazał ręką na przyrządzoną sałatkę.

Zawołałam Ricka, po czym wszyscy usiedliśmy do stołu.

Panowała niezręczna cisza, w sumie nie wiedziałam, o czym z nim rozmawiać.

Jego syn właśnie walczył o życie, a on nic nie mógł na to poradzić.

-Przyjechały !- Beth weszła do kuchni i wskazała na bramę za oknem.

Rick wyszedł z domu i zaczął biec stronę Maggie i żony.
Ja i Shane również wyszliśmy przed dom na werandę. Ciemnowłosy patrzył ,jak Rick obejmuje Lori.
Wiedziałam, że coś do niej czuje, było to widać w jego oczach i w jaki sposób na nią patrzył.

Po trzech godzinach wyczekiwania przed pokojem, w którym operowany był chłopak, Hershel wyszedł.

- Carl miał szczęście, że go tutaj przyniosłeś- Uśmiechnął się w stronę Ricka. Na jego oczach było widać zmęczenie.

- Powinieneś się położyć, operowałeś go pięć godzin.

- Wiem, przyda mi się sen- uśmiechnął się do mnie i poszedł na górę do swojej sypialni.

Maggie skierowała wzrok na przybyszy- Mamy jeden wolny pokój i kanapę.

- Ja wezmę kanapę, oni niech wezmą pokój. Shane popatrzył na Lori, po czym udał się do salonu.
Po chwili wszyscy udali się w swoją stronę.

Byłam bardzo zmęczona więc nawet, nie przebierając się w piżamę, położyłam się na łóżku, zamknęłam powieki i zasnęłam.

Another Love / Negan Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz