By a blazing fire

423 20 3
                                    

Od przyjazdu grupy minął tydzień, Shane, w końcu wyznał Rickowi, że to on jest ojcem, dziecka Lori.
Atmosfera pomiędzy nimi była napięta. Jednak relacja moja i Shane bardzo się poprawiła, każdego wieczoru razem rozmawialiśmy, tańczyliśmy przy ogniskach,robiliśmy kolację, jeździliśmy po zapasy. Z dnia na dzień lepiej go poznawałam, czułam się przy nim bezpiecznie.

Właśnie zmywałam naczynia po kolacji, usłyszałam, że ktoś wszedł do domu.

- Hej, robimy ognisko, dołączysz się ? - przy drzwiach stała Carol.

- Jasne- uśmiechnęłam się w jej kierunku, umyłam ręce i poszłam za nią.

*****

Wszyscy siedzieliśmy przy ognisku, piekliśmy pianki i śpiewaliśmy piosenki.

Glenn grał z Dalem na gitarze. Rick z Carlem jeszcze nie wrócili z strzelnicy, co mnie zdziwiło, bo powinni być już dawno tutaj. -Ej słyszycie to ? - Maggie popatrzyła na nas, muzyka ucichła.

-Uciekajcie! - Rick z synem biegł w naszą stronę, a za nimi szło stado szwendaczy. Wszyscy mężczyźni chwycili za bronię i zaczęli strzelać w stronę umarłych.

Ja z Maggie pobiegliśmy do domu po Annett i Shawna. Wyszliśmy z budynku. Stodoła stała w płomieniach, nie wiedziałam co się dzieje, stałam jak wryta.

- Rick i Carl tam są! - Krzyk Lori sprowadził mnie na ziemię.

- Pojadę po nich. - Shawn wszedł do kampera i pojechał w stronę stodoły.
Panowało zamieszanie, nagle poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię.

- Alice musimy jechać! -Razem z Shanem wsiedliśmy do auta i wyjechaliśmy farmy. Byłam temu przeciwna, nie chciałam nikogo zostawiać, ale była już za późno.

Mężczyzna postanowił, że pojedziemy na autostradę i poczekamy tam na resztę grupy. Miałam tylko nadzieję, że nikomu się nic nie stało.

Gdy dojechaliśmy zauważyliśmy dwa auta jadące w naszą stronę. Ulżyło mi, z pierwszego auta wyszedł Hershel, Maggie, Glenn i T- dog- pobiegłam w ich stronę, mocno przytuliłam Hershela i Maggie. Oni jednak nie byli tak szczęśliwi jak ja.

Po chwili zdałam sobie sprawę co się stało, z żadnego z aut nie wyszedł Shawn, ciocia Annet i Dale. Czułam gniew, a także poczucie winy, że nie mogłam zrobić niczego, by ich uratować.

Łzy momentalnie zaczęły spływać mi po policzkach. Nagle poczułam czyjś dotyk na moich barkach.

- Spokojnie. Jestem przy tobie-usłyszałam cichy szept Shanea. Przytuliłam go mocno po czym popatrzyłam w jego ciemne oczy.

Gdyby nie on, prawdopodobnie była bym już martwa.

Pov: Shane

Bolało mnie to jak Alice była smutna, wiedziałem, że w trudnych chwilach potrzebowała osoby, z którą może szczerze pogadać i wypłakać się jej w ramię. Gdy się uspokoiła zaprowadziłem ją do auta aby tam wypoczęła.

Rick wybrał Daryla, aby trzymał wartę jak wszyscy pójdziemy spać.

Usiadłem na miejscu pasażera, na tylnich siedzeniach spała Alice. Wyglądała uroczo a mi na sercu zrobiło się ciepło widząc ją.

Pov: Alice


Obudziłam się rano, wszyscy już wstali. Rick z Hershelem na mapach szukali miejsca, w którym moglibyśmy chwilowo zamieszkać.

- Może gdy pojedziemy drogą na północ coś znajdziemy. - wskazałam palcem przed siebie.

- Nie mamy innego wyjścia- uśmiechnął się do mnie blado Rick.

Jechaliśmy już dobre 3 godziny. Atmosfera w aucie nie należała do najprzyjemniejszej.

- Co taki cichy jesteś coś się stało?
Shane tylko popatrzył w moją stronę ale nic nie powiedział.

Powoli zaczynało brakować nam paliwa. Postanowiliśmy że dalszą część drogi przejdziemy pieszo. Szliśmy przez las, było dziwnie spokojnie.

Rick po chwili podszedł do mnie.

- Jak się czujesz ? - zapytał.

-Słabo, ale dalej zdecydowanie lepiej niż wczoraj.

Wyjął mapę i pokazał na niej, dokąd dokładnie idziemy. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, kątem oka widziałam, że Shane przez całą rozmowę nie odwracał od nas wzroku.

Szliśmy już około 2 godziny, zaczęło się ściemniać więc postanowiliśmy obejść las.

-Ej, muszę coś sprawdzić- Daryl popatrzył na Ricka po czym rozłączył się od grupy. Po 10 minutach przyszedł do nas.

-Chyba coś znalazłem. -poszliśmy za nim, wyprowadził nas na sam skraj lasu. -To chyba wieża strażnicza - pokazał palcem na wysoki budynek.
-Ale na mapie nie było żadnego więzienia.

-Może dlatego, że dopiero co je zbudowali, a my mamy mapy sprzed kilku lat- oznajmił Hershel.


W całym Więzieniu znajdowały się 4 bloki. Tego samego dnia oczyściliśmy cały teren z sztywnych. I zajęliśmy blok C, który był najmniej zniszczony.

Każdy mógł wybrać sobie celę do spania. Po wieczornej naradzie siedziałam przy stole w miejscu starej stołówki. Kątem oka widziałam jak Maggie zmierza w moim kierunku.

-Mogę się dosiąść ? - zapytała.

-Jasne- uśmiechnęłam się do niej.

- Ej wiesz może co się stało Shaneowi? Od początku dnia mnie ignoruje, a nic złego nie zrobiłam.

- Hmm w sumie mu się nie dziwię cały dzień gadałaś z Rickiem

-No i ?

- Jest poprostu zazdrosny.

- Powinnam z nim porozmawiać?- zapytałam.

Maggie tylko pokiwała głową.

Wyszłam na zewnątrz, musiałam znaleźć Shanea i z nim porozmawiać. Zauważyłam że stoi przy bramie do więzienia z Glennem.

-Shane, możemy porozmawiać? - zapytałam, po czym spojrzałam wymownie na Glenna, który odrazu sobie poszedł.

-Jasne, o co chodzi?

-Myślałam dużo o nas- spojrzałam mu w oczy.

- Wiem zachowałem się dzisiaj jak dupek, po prostu miałem zły dzień.

- Nie chodzi mi o to - westchnęłam.

-To o co? - zapytał rozkojarzony.

-Ja chyba czuje coś do ciebie - przełknęłam głośno ślinę

Pov: Shane

Patrzyłem jej w oczy, serce zaczęło bić mi coraz szybciej.Chwyciłem ją za rękę.

Nic nie dałem rady powiedziec. Po chwili moje dłonie znajdowały się na jej policzkach. Nasze wargi powoli złączyły się- chciałem aby ta chwila trwała jak najdłużej.

Another Love / Negan Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz